sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 38

Słyszałam, że dziś jest dzień najlepszego przyjaciela, więc chciałam wszystkim najlepszym przyjaciołom życzyć wytrwałości, szczęścia i żeby wasza znajomość trwała wiecznie. A także tak od siebie podziękować Klaudii ( kasztanowi ), Katie i Susan za to, że pomimo tego iż znają mnie praktycznie na wylot dalej ze mną wytrzymują i nie mają mnie dosyć ... Chociaż Kasztan to mnie dzisiaj w nocy 3 razy z łóżka zrzuciła ... ( musiałam kala wybacz) 

Dedykuję ten rodział każdemu kto czyta ten rozdział. Bo każdy przecież ma przyjaciela, jeśli nie to pamiętajcie macie mnie i możecie się do mnie zwrócić nawet z problemem typu " mam okres co zrobić ?! " Plece już bzdury ... zapraszam na rozdział i licze na miły komentarz

Promienie słoneczne, które wpadały do pokoju zaczęły powoli oświetlać go.Nie trzeba było długo czekać by to właśnie one obudziły mnie i nie pozwoliły na moją podróż po bezkresach wyobraźni, która nawet dla samej mnie była wielką niewiadomą. Moje sny były od zawsze dziwne. Stworzenia, które powstawały podświadomie czy osoby były niepowtarzalne i jedyne w swoim rodzaju.
Mogłabym stworzyć miliony scenariuszy do filmów fantasy, gdyby nie to, że już kilka minut po przebudzeniu przeżyte chwile w trakcie snu znikały z mojej pamięci. Od kiedy pamiętam z moich snów pamiętałam jedynie szczegóły, imiona, które nadawała moja wyobraźnia czy jedynie małe fragmenty postaci, a jeśli sen zapadł mi już w pamięć był on horrorem, który wpływał na moje samopoczucie i to jaka byłam w przyszłości. 
Wiem, że to była jedynie wyobraźnia i niemożliwe, że wpływało to na mój charakter, ale ja byłam ewenementem i zawsze byłam dziwna.
To wszystko było dostrzegane przez rówieśników i często byłam wyśmiewana z tego, że myślałam w większej części o sobie i nie potrafiłam być miła dla osób, które jako tako były miłe, ale gdy już przyszło wybierać między mną, a moimi prześladowcami. Mogłam ich tak nazwać bez żadnych problemów.
Byli prześladowcami.
Gdziekolwiek bym nie była, zawsze był ktoś z mojej szkoły, kto chciał uprzykrzyć mi życie. Po kilku latach nawet zwykły śmiech za plecami kojarzył mi się z minionymi latami nawet jeśli to była jedynie grupka znajomych śmiejących się z samych siebie, a ja nie miałam nic z tym wspólnego. To było męczące. Ale teraz zaczynam nabierać wiary w siebie, w czym pomaga mi ktoś kogo jako pierwszego obdarzyłam tak wielkim zaufaniem.
Spojrzałam na blondyna na samą myśl o jego osobie. Spał tuż obok mnie szczelnie trzymając mnie w swoich ramionach jakbym miała zaraz stąd zniknąć, wyparować i nie wrócić.
Najdelikatniej jak tylko potrafiłam wyswobodziłam się z uścisku tak by nie budzić chłopaka i ruszyłam do kuchni by przygotować Irlandczykowi śniadanie.
Jedynym problemem było to, że nie wiedziałam gdzie co jest. Byłam z zawodu kucharką, więc przepis nie był dla mnie problemem jedynie namierzenie kilku niezbędznych rzeczy do przygotowania jajecznicy takich jak drewniana łyżka, patelnia czy talerze i sztućce było już trudniejszym wyzwaniem. Na szczęście zawiasy w szafkach, jak to zwykle bywa, nie skrzypiały, więc mogłam spokojnie otwierać szafkę za szafką pilnie przeglądając jej zawartość. Jednak znalezienie potrzebnego sprzętu nie było takie trudne na jakie się wydawało. Wszystko było tak ułożone, że praktycznie wyciągłam rękę i miałam potrzebne "narzędzia".
Wyciągnęłam z lodówki jajka, margaryne i chwilę później stałam odziana jedynie w za dużą bluzkę Nialla przy kuchence z skwierczącą patelnią w ręce.
Gdy jajecznica była już odpowiednio usmażona znalazła się na talerzach przystrojona w pietruszkę. Ustawiłam talerze naprzeciw siebie na stoliku oddzielającym kuchnie i salon. Nalałam do wysokich szklanek soku poramańczowego i odeszłam na kilka kroków w tył, aby ocenić jak to wygląda. 
Kiedy stwierdziłam, że wszystko jest idealnie, ruszyłam do pokoju, gdzie Niall leżał na plecach i słodko chrapał. Cicho podeszłam do łóżka i usiadłam delikatnie na chłopaku okrakiem i pocałowałam go w usta, gdy chciałam się odsunąć poczułam jego ręce na swoich bokach, które utrzymywały mnie wciąż w owej pozycji. 
- Dzień dobry - wyprostowałam sie wciąż siedząc na chłopaku
- Dzień dobry skarbie - kąciki moje jak i chłopaka uniosły się maksymalnie do góry. 
- zrobiłam dla ciebie śniadanie - zeszłam z chłopaka i stanęłam obok łóżka wyciągając rękę w jego kierunku, którą złapał i chwilę później siedzieliśmy przy stoliku.
- jakie plany na dzisiaj ? - spytałam odkładając widelec na talerzyk 
- ja, ty i mnóstwo wolnego czasu bo kolejny koncert dopiero za tydzień - powiedział uśmiechnięty - a teraz powiedz aaaa - przeciągał tak długo samogłoskę póki nie otwarłam ust by umieścić porcji jajecznicy w nich. I tak zaczęło się dokarmianie siebie nawzajem. A gdy wszystko było zjedzone pierwszy raz w życiu nie usłyszałam kłótni związanej z myciem talerzy, gdyż Niall szybkim ruchem zgarnął oba i wstawił do zmywarki 
- a wiesz, że ręcznie było by szybciej ? - spojrzałam na niego z byka. Dla mnie było to marnowanie wody, energii i wpajanie sobie nawyku lenistwa. Niestety szkoła jak i matka wpoili we mnie nawyk mycia po sobie i oszczędzania czego się da. 
- ale dzięki temu oszczędzimy czasu dla siebie - zaśmiałam się cicho, gdy chłopak podszedł do mnie i ucałował mnie w czuły punkt na szyji, który powoduje u mnie łaskotanie. A Niall oczywiście musiał wykorzystać moment. Obróciłam się do niego przodem i ujmując jego twarz w dłonie skupiłam jego usta na swoich. Chłopakowi oczywiście chodziło o taki obrót sprawy. Jego ręce błyskawicznie znalazły się na moich biodrach przyciągając mnie do siebie. 

- Niall, Niall slow down - powiedziałam wyczuwając zamiary chłopaka - zwolnij tygrysie - zaśmiałam się by rozluźnić sytuację i lekko odsunęłam się od niego 

- zrobiłem coś źle? - otrząsnął się z amoku 
- nie tylko ... nie nic 
- Beth ?
- nie nic - oblizałam usta - idziemy na spacer ? - wyskoczyłam z tym pomysłem szczerze mówiąc troche bez namysłu, ale lepsze było to niż siedzenie tutaj i zachowywanie się niczym niewyżyci zboczeńcy czego naprawdę nie chciałam.

- dobrze - złączył nasze czoło - przepraszam - uśmiechnęłam się
- nic się nie stało skarbie - złapałam go za ręce i ruszyłam do pokoju by przebrać się. mój typowo dziewczęcy problem jak zwykle mnie nie opuszczał, ale gdy moim oczom ukazał się top w paski już wiedziałam, że moje ukochane czarne spodenki będą do tego pasować i moje, choć nie wiem jakim cudem jeszcze białe conversy. Gotowa usiadłam na łóżku podziwiając jeszcze ubierającego się blondyna. No niestety, ale bałagan w jego walizce wcale nie pomógł mu w ubraniu czegos co było czyste. Nie rozumie jak można brudne ubrania wrzucać do walizki, gdy nocuje sie w hotelu i obsługa zapewnia czyszczenie ubrań. Oparłam się na łokciach i dopiero teraz ujrzałam jak widoczne były zadrapania, które pozostawiłam zeszłej nocy na plecach blondyna. Całe czerwone, a nawet w niektórych miejscach całkiem głębokie. Odruchowo wstałam i podeszłam do niego kładąc rękę na jego plecach. 

- przepraszam - zakryłam drugą ręką usta - ja nie chciałam - w moich oczach pojawiły się łzy - ja nie wiedziałam 
- beth - chłopak obrócił się i przytulił mnie - skarbie jest dobrze 
- ale to cie pewnie boli - kurczowo przytulałam chłopaka
- Beth nie boli - powiedział odsuwając mnie od siebie na kilkanaście centymetrów i spojrzał mi w oczy - naprawdę nie boli - ponownie tego dnia zetknął nasze czoła razem - to dowód na to, że jestem twój skarbie - łzy przestały sływać po moich policzkach a zamiast nich na moich policzkach ukazały sie rumieńce. Odruchowo mój wzrok spadł na moje bose stopy - a usta mam tutaj - powiedział zwrócić swoją uwagę na siebie. Złapał mnie za podbródek i nie miałam wyjścia. Musiałam spojrzeć w oczy chłopaka. Piękny błekit oczu hipnotyzował tak, że za każdym razem, gdy w nie spoglądałam tonęłam bez opamiętania w głębokiej barwie. Mój wzrok chwilę jeszcze zagłębił się w oczy ideału, który należał tylko do mnie, po czym skierowałam swój wzrok na wargi, które chłopak oblizał i wpiłam sie w nie.

- przy tobie tracę kontakt ze światem - oderwałam się od chłopaka z wciąż zamkniętymi oczami 

- Niall, a jak nas ktoś przyłapie ? - starałam się zatrzymać chłopaka przed zrobieniem głupoty. 
- nikt nas nie przyłapie Beth - zaczął wdrapywać się na ogrodzenie - tutaj praktycznie nikogo nie ma - przeskoczył przez nie - zaraz przyjde i otworze ci brame, nie ruszaj się stąd 
- a mogę oddychać ?
- tylko jeśli będziesz robić to dla mnie - uśmiechnął się i pobiegł 
- no pięknie - mruknęłam pod nosem. Chwilę później usłyszałam otwieranie starego miedzianego zamka 
- zapraszam - powiedział blondyn zapraszając mnie gestem ręki. Gdy weszłam ten zamknął brame i podszedł do mnie. Splótł nasze palce i ruszyliśmy w głąb ogrodu cudownej, ale niestety opuszczonej rezydencji. 
Drzewa jakby specjalnie delikatnie uginały się w stronę dróżki, którą szliśmy. Zaniedbany ogród miał swój urok. Wszystko było takie cudowne, ale nieznane. Czułam się jak bohaterka książki "Tajemniczy ogród". To miejsce miało swoja magię, którą po kilku chwilach od przekroczenia bramy mnie urzekło. 
Niall odgrodził przedemną "zasłonę" z liści, pod którą przeszłam i ruszył za mną, a dokładniej wpadł ponieważ nie potrafiłam zrobić ani kroku widząc to co chciał mi pokazać. Zaniedbany ogród, ale jaki piekny. Róże, tulipany i wiele innych kwiatów, krzaczków, drzew rosnących tam gdzie im się podobało sprawiały, że czułam się jakby był to jeden z moich przedziwnych snów, które nie zapamiętuje. Urok tego miejsca ujął moje serce 
- Niall tu jest ... - przerwał mi
- tak skarbie pięknie - przytulił mnie od tyłu - opłacało sie pochuliganić ? - zaśmiał się cicho oplatając swoim oddechem moją szyję 
- tak - obróciłam twarz w jego stronę - jak znalazłeś to miejsce ? - ciekawiło mnie kiedy miał okazję znaleźć to miejsce. Przecież ciągle jeździ w trasy, ma różne wywiady, a ostatnimi czasu każdą wolną chwile spędza ze mną. 
Usiadł na ziemi.
- Kiedyś uciekałem przed paparazzi. Przeskoczyłem przez to ogrodzenie co dziś i przypadkiem znalazłem je. Rzadko tu przychodze. Ale gdy przychodze to, gdy mam problem i chcę go przemyśleć. Ty jesteś pierwszą osobą, którą kiedykolwiek tu przyprowadziłem - uśmiechnął się - Kiedyś z ciekawości wszedłem do tego domu i znalazłem klucz z bramy. Nie chciałem zgubić więc zostawiłem go tutaj. Dla ciebie pierwszy raz go użyłem - w moich oczach pojawiły sie łzy. Podzielił się ze mną miejscem, które mogł mieć jedynie dla siebie, gdzie mógł uciekać od tego całego świata i gdzie mógł odpocząć.
Obróciłam się do niego przodem i przytuliłam go szepcąc do ucha "dziękuję". 

______________________

Będę wisieć za swoja nieobecność ? 
Nie miałam zbytnio kiedy pisać rozdziału. 

I btw. jedzie ktoś z was na koncert Room94 w krakowie? 
i czy jest ktoś za pomysłem żebym stworzyła taką podstronkę koło bohaterów z moimi rysunkami itd. ??

10 komentarzy:

  1. Ja Ci dam KASZTAN!! Tak to bd miły komentarz :P Ja sobie nie przypominam żebym Cię zrzuciła z łóżka i to jeszcze trzy razy? hahaha Dziękuje kocham Cię:** Ja też bardzo dziękuje :). Nie chce mi się podpisywać więc tego nie zrobię pozostanę anonimem xd

    OdpowiedzUsuń
  2. o jaa rozdział jak zwykle super Beth taka dla mnie jakby to powiedziec troszke płochliwa?? nie wiem jak to powiedzieć a Niall taki przewodnik po wszytkim :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Ja wybieram się na koncert Room 94 do Krakowa :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z tymi bohaterami to swietny pomysl ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. nie powiesimy Cię bo rozdział był genialny! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny rozdział:)
    Pozdrawiam:)
    Kasia :*

    OdpowiedzUsuń
  7. uhuu, no nareszcie
    zajebisty ^^
    tak romantycznie dzisiaj uhuhuhu :D
    jaram sie
    czekam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. fajny rozdział ;)
    beth taka nieśmiała jest xD mize sie osmieli chociaz troszke ..
    czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń