sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 33

Gdy w końcu dotraliśmy do sali po wielu przystankach czy innych trudnościach nadszedł moment by zrobić dziewczynie niespodziankę. Pierwsza weszłam ja by przgotować ją. Oczywiście czarownica gdy tylko mnie zobaczyła uśmiechniętą od razu wyszła burcząc coś pod nosem, ale postanowiłam nie reagować
- zakryj oczy - powiedzialam podchodząc 
- po co ? Beata dobrze sie czujesz?
- tak dobrze, zrób to, proszę, mam dla ciebie niespodziankę - powiedziałam siadając na łóżku obok dziewczyny 
- niech ci będzie - zamknęła oczy i dodatkowo zakryła je rękoma 
- Now - powiedziałam cicho, a blondyn wszedł prawie niesłyszalnie. Uśmiechnęłam sie do niego na co on puścił mi "oczko" - ok gotowa? - spytałam łapiąc dziewczyne delikatnie za dłoń 
- tak 
- otwórz powoli oczy i prosze nie piszcz
- obiecuje - powiedziała i odkyła oczy. Usta otwarły się jej najszerzej jak tylko potrafiła, oczy były rozszerzone do granic możliwości. Widziałam jaka była zaskoczona i szczęśliwa. Starała się nie piszczeć jak obiecała. Niall podszedł do nas i zajął miejsce, które mu ustąpiłam. Przytułił dziewczynę, a ta zaczęła płakać. Blondyn mówił jej żeby nie płakała bo woli, gdy się uśmiecha, ale niestety ta nie potrafiła opanować swoich emocji. Na sercu zrobiło mi się ciepło gdy widziałam jej radość. Spełniłam czyjeś marzenie. Kto wie moze los specjalnie przydzielił mi właśnie tę salę? Żebym ćwiczyła swoją cierpliwość, ale bardziej żebym uszczęśliwiła kogoś kto jest skazany na długotrwałe leżenie w szpitalu i kto możliwe, że nigdy nie poczuł by radości jaką jest spotkanie idola. Osoby, która jest twoją inspiracją, a także powodem do życia. Usiadłam na swoim łóżku po turecku i przyglądałam się bite dwie godziny z uśmiechem na twarzy jak dziewczyna rozmawia z Niallem. Wydawało by się, że jak przyjdzie co do czego to z idolem nie masz o czym rozmawiać, ale Kasia, ona rozmawiała z nim niczym z najlepszym przyjacielem. Śmiała się i wygłupiała, rozmawiała o wszystkim, tematy jakby nie miały końca. To był wspaniały widok. Żałowałam, że nie może spotkać reszty, ale lepsze to niż nic. Gdyby nie to, że musiałam iść przebrać się w piżamę siedziałabym tam dalej i przypatrywała się. W sali nie mogłam się przebrać, więc ruszyłam do łazienki, która jak to w szpitalu była zajęta. Czekałam 10 minut by wreszcie wejść do środka i w niecałe 2 minuty ubrać szary dres. A gdy wróciłam do sali Niall siedział koło mojego łóżka, a Kasia smacznie spała
- zasnęła - powiedział wstając i podchodząc do mnie 
- widzę - przytuliłam go. Tak bardzo chciałam żeby było po wszystkim i żeby bartuś był zdrowy. Zależało mi na tym jak na niczym innym. Tak bardzo chciałam żeby to wszystko nie działo się naprawdę
- będzie dobrze - pocałował mnie w czoło słysząc jak pociągam nosem. Nawet nie wiem kiedy z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Po prostu zaczęłam mimo wolnie płakać
- Wyjdźmy stąd - powiedziałam odrywając się od chłopaka
- dobrze chodź - złapał mnie za rękę i ruszyliśmy pred budynek szpitala. Niall usiał na ławce, a ja na jego kolanach okrakiem. kochałam tak siadać. Mogłam się wtulić w chłopaka i miałam pełen " dostęp" do jego ust
- wiesz już kiedy będzie operacja? - położył dłonie na moich biodrach 
- pojutrze - powiedziałam stykając nasze czoła i wzdychając głośno

*2 tygodnie później*
Jest już po operacji. Oczywiście wszystko przebiegło dobrze z czego sie ciesze. Nie potrafie wyobrazić sobie kolejnego tygodnia tutaj. Niestety nie mogłam ruszać się z łóżka. Rozcięcie, które zrobili mi podczas operacji musiało sie zrosnąć, a spacery tego nie ułatwiały. Niall przychodził, rozmawiał ze mną, karmił mnie i pomagał we wszystkim. Jest kochany. Nie wiem czy istnieje drugi taki człowiek jak Niall. Chociaż nie, to nie człowiek, to anioł, którego zapewne zesłał mi tata by opiekował się taką niezdarą jak ja. Lecz pomimo tego, że chłopak był przy mnie codziennie czułam się tak jakby nienasycona. To jakimi pocałunkami czy czułościami mieliśmy się nacieszyć nie dawało tak wielkiej przyjemności jak zawsze. Nie mogłam się podnieść zbytnio ruszać, a chłopak także nie miał jak się do mnie zbliżyć, gdyż łóżko było wysokie a na nie wchodzić nie mógł gdyż jak to niedwno stwierdziła starsza pani " nie ma ochoty oglądać naszych młodzieńczych orgii ". Na szczęście dzisiaj i ja i pingwinek wychodzimy. Nie mogę się zbytnio denerwować, z resztą nie tylko ja. Przez najbliższe 2 tygodnie będziemy mieszkac w moim starym mieszkaniu Koszmar. Ciekawe jak teraz wygląda i jak będzie zachowywała się mama, gdy będę spała z Niallem w swoim pokoju. Po tym jak wyjechałam zostały tylko puste meble i biurko z komputerem więc, gdy irlandczyk zapytał czy może wymienić łóżko i zrobić małe przemeblowanie spokojnie się zgodziłam. Czyli wróce nie dość, że do starego życia to w dodatku do nowego pokoju. Szczęście w nieszczęściu? Nie sądzę. Nieszczęście z nieszczęściem czyli chodzą w parze. No bo kolejny raz Niall postawił na swoim, a tłumaczył sie tym, że nie kupuje łóżka tylko dla mnie, a dla nas. No coż nie miałam sił się kłócić wtedy. Wykorzystał fakt, że było późno i zasypiałam

- gotowa ? - spytał łapiąc mnie za rękę. Byłam już ubrana i spakowana. Pożegnałam się z Kasią i starszą panią której nazwiska już nie pamiętałam i  wyszłam z uśmiechem z sali. Nie mogłam nieść torby ani nic. Lekarz powiedział Niallowi, że nie mogę nosić cieżkich rzeczy i za bardzo się przemęczać, a ten wziął to do siebie z podwójną siłą. No coż jedyne co mogłam zrobić to pozwolić na to, żebym nie robiła nic

Gdy dotarliśmy do domu pierwszorzędną sprawą był pokój. Nistety na "dzień dobry" musiałam zasłonić oczy bo Niall chciał zrobić mi niespodziankę. Zgodziłam się, a Niall zasłonił mi oczy bandaną. Powoli ruszyliśmy do pokoju. Delikatnie złapał moje dłonie i ciagnął za sobą. Usłyszałam jak otwiera drzwi kluczem. Otwiera. Słyszałam jak jego oddech lekko przyśpiesza, gdy wchodziliśmy. Przejął się tym. Kazał mi się zatrzymać, po czym sam stanął za mną i odwiązał mi bandanę nie odkrywając widoku 
- gotowa? 
- tak - chłopak ściągnął bandanę, a moim oczom ukazał się wyremontowany pokój. Na środku stało duże, dwuosobowe łózko z ciemnobrązową ramą i jasnobeżową pościelą. W rogu po prawej stało moje biurko, a naprzeciw łóżka stała duża szafa z gigantycznym lustrem. Jedynym odruchem jaki wykonałam było zasłonięcię rękoma otwarte usta. Mój pokój wyglądał cudownie. Gdyby nie to, że Niall ma koncerty, przyjaciół i obowiązków w Londynie nie wyjeżdżałabym stąd. Pierwszy raz coś podoba mi się w tym mieście. Obróciłam się do Nialla i wpiłam sie w jego usta 
- kocham cię - powiedziałam przytulając go 
- ja ciebie też - uśmiechnał się
- dziękuję 
- nie ma za co skarbie - wyszeptał i usiadł na łóżku. Usiadłam mu na kolanach okrakiem i ponownie pocałowałam lecz to spowodowało, że irlandczyk położył sie, a ja na niego. Jednak czułości na tym się nie skończyły. Jego ręce powędrowały na moje pośladki, które mocno ścisnął. Podobało mi się. W tym momencie wiedziałam, że byłam gotowa. Jedyny problem to, to, że niebyliśmy sami w domu. Moja mama i brat byli za ścianą, a drzwi były otwarte. Lekko się podniosłam
- Niall nie teraz
- dlaczego ?
- nie jesteśmy sami 
- zamkniemy drzwi i będzie dobrze
- Niall nie zrobimy to.Obiecuję, ale gdy będziemy sami. Nie chce przeżyć pierwszego razu ze świadomością, że mama może nas usłyszeć
- dobrze - położył mnie na boku. A sam położył się twarzą w moją stronę - czyli, że za 2 tygodnie zapraszam cię na kolację w Londynie. Tylko ja i ty, naszym mieszkaniu
- naszym ? 
- naszym - uśmiechnął się 
- Niall, niall, niall - pocałowałam chłopaka. Wizja mieszkania z nim przyprawiała mnie o niesamowity napad energii - już nie umie się doczekać 

- ja też - zaśmiał sie 

____________________________

O JA CIE!!! 


Ile ja to pisałam ... LADIES AND GENTLEMAN ! Jest szansa, że zdam! Miałam 3 jedynki na semestr ale są już tylko dwie. Jeszcze jedną poprawić i zdam na warunkowym! Jest!!! Uda się! Musi! Ale to oznacza rozdziały właśnie tak wygladające... czyli z długimi przerwami. Niestety żeby coś mieć trzeba coś poświęcić. Blog mogę pisać z dużymi przerwami ale naukę jak raz oleję to nie zdam i bd cały rok odpracowywać ;/

Mniejsza z tym.

Jak wam podobał się rozdział? 
Jak myślicie co dalej ? 
Zasady te same ... i błagam prosze Anonimki podpisujcie się i nie piszcie 15 komentarzy od jednej osoby bo mi nie zalezy na 15 od jednej osoby, a 15 od 15 osob. Jak na dziś to koniec. Dobranoc ♥

środa, 10 kwietnia 2013

Rozdział 32

Wczoraj nawet nie pamiętam jak zasnęłam. Pamiętam tylko, że maluch zasnął, a ja usiadłam z Niallem w fotelu przyniesionym z poczekalni ( oczywiście za zgodą pielęgniarek ) i rozmawialiśmy. Tak czy siak, zasnęłam. Obudziłam się dopiero wtedy, gdy lekarz przyszedł po mnie do sali

- Dzień dobry - powiedział uśmiechnięty - wszystko jest gotowe 
- dzień dobry - powiedziałam powstrzymując sie od ziewnięcia. Bardzo dobrze mi się tu spało, ale znając życie była to zasługa ciała Nialla na którym całą noc przespałam. Musiałam teraz opuścić chłopaka i udać się na owe badania - więc ja też
- zapraszam za mną - powiedział i wyszedł z sali. Ja przelotnie dałam całusa Niallowi i poszłam za lekarzem. Po przebraniu się i przemyciu zostrałam zaprowadzona na salę, gdzie pielęgniarka zbadała mi ciśnienie, następnie musiałam oddać próbkę moczu i krwi. Gdy przeżyłam ten jakże znienawidzony moment, gdy igła zostaje wbita w moją żyłę zostałam zawieziona do prawie pustego pomieszczenia. Dlaczego prawie? bo nie było tam nic innego prócz tak jakby łóżka, a obok tego była jakaś maszyna. Dosyć dziwne to było. Poczułam się jakby mój brzuch miał sesję zdjęciową. Zrobili kilka "zdjęć", ale USG i byłam wolna. Myślałam, że minęła jedynie godzina, ale dopiero, gdy wróciłam do sali, gdzie aktualnie miałam leżeć jako tymczasowy pacjent zoriwntowałam się, że minęły 3,5 godziny. Usiadłam na wyznaczonym łóżku i przywitałam się z starszą panią, która leżała łózko ode mnie. Pomiędzy nami miała leżeć prawdopodobnie jakaś dziewczyna chora na raka mózgu z tego co kobieta mi powiedziała. Niestety nie była zbyt rozmowna, ponieważ unikała dłuższych rozmów. Po połowie godziny przyszedł do mnie Niall
- Hej kochanie - powiedział siadając na krześle z łóżka
- Hej - uśmiechnęłam się
- i jak było ?
- człowieku oni mnie nakłuwali igłą... przeżyłam piekło - udawałam rozpacz, ale starsza pni chrząknęła głośno i puściła głośniej telewizor gdzie leciał akurat serial " szpital ". Tak nie ma to jak dołować się czymś takim w szpitalu - nie ważne co u mnie. Zostawiłeś go tam samego ?

- nie twoja mama z nim jest od godziny tylko nie mogłem przyjść wcześniej bo robiła mi "wywiad" - zrobił palcami w powietrzu cudzysłów - pytała o numer w razie potrzeby, jak sie poznaliśmy i tak dalej 
- moja mama po angielsku ? - zdziwiłam się 
- nie ja nauczyłem się już od ciebie trochę mówić po polsku więc używam - zaśmiał się, ale starsza pani znów odchrząknęła głośniej 
- masakra - skomentowałam po cichu - tu najlepiej jakbyś nie oddychał 
- to czekaj ciekawe ile wytrzymie - powiedział i wstrzymał powietrze na co ja od razu zareagowałam łąskotaniem go 
- Niall nie rób tak - powiedziałam i znów zaczęłam sie w miare cicho śmiać. Kobieta wyłączyła telewizor 

- może chciałaby pani gazetę - pokazałam na stolik obok którego znajdywało się moje łóżko. Myślałam, że w ten sposób jakoś ją złagodzę
- nie ja już nic nie chcę - powiedziała oburzona zakładając szlafrok - człowiek leży w szpitalu i nawet wyspać się nie może bo co chwila jakieś śmiechy i głośne rozmowy - powiedziała na odchodne i wyszła z sali 
- jaki burak - stwierdził Niall gdy już nie miałą jak usłyszeć jego słów
- zrozum ją jest starszą osobą - powiedziałam gładząc go po policzku. Widziałam, że zdenerwowała go kobieta 
- ale to jej nie tłumaczy. Ja tu przychodze żebyś nie leżała sama chcę z tobą porozmawiać, a ona się zachowuje jak jakaś Diva
- Niall ? - spojrzałam na chłopaka
- słucham - obrócił się do mnie 
- usiądź obok mnie - powiedziałam siadając po turecku robiąc miejsce z drugiej strony łóżka. Niall usiadł w ten sam sposób naprzeciw mnie
- co ja zrobie bez ciebie - położył ręce na moich nogach i spuścił głowę

- przecież mozesz mnie odwiedzać 
- ale w nocy 
- Zayn ci mnie zastąpi zaśmiałam się i pocałowałam chłopaka delikatnie w usta
- ale on to nie ty
- ale na krótką metę wystarczy - powiedziałam po czym chłopak przyciągnął mnie tak blisko jak tylko się dało i zaczął namiętnie całować moje usta. Położył ręce na mojej talii, a ja ujęłam jego szyję rękoma delikatnie zaciskając pięść na jego włosach. Wszystko było by idealnie gdyby nie powrót "zrzędy"
- od razu zacznijcie uprawiać SEKS ! - krzyknęła na nas - to jest szpital a nie dom publiczny! 
- niech się pani uspokoi przecież nie robimy niczego złego - powiedziałam ze spokojem choć wszystko się we mnie gotowało ze złości. Leżę tu godzinę, a ta kobieta powoli wyprowadza mnie z równowagi - Niall chodź się przejść - powiedziałam schodząc z łózka 

- dobry pomysł - fuknęła kobieta zakładając rurki pomagające jej oddychać. Gdy już zasłaniały mnie drzwi zdobyłam się na odwagę i pokazałam w kierunku kobiety środkowy palec. Ja nie mogę ! Rozumiem jest chora i moze nikt jej nie odwiedza, ale czy to jest powód żeby tak się zachowywać ? Nie! 70 letnia księżniczka normalnie! Dobrze Beata uspokój się, wdech i wydech - powtarzałam sobie w myślach. Jak ona teraz tak na mnie działa to nie chcę widzieć tego jak będzie ten pobyt wyglądał jutro. Mam dosyć wybuchowy i buntowniczy charakter, więc mogę powiedzieć jej kilka słów, których nie chciałabym powiedzieć. Na szczęście nie jestem przypięta kroplówką czyli mogę ruszyć się na spacer na szpital
- Niall to będzie koszmar 
- skarbie przeżyjesz - przytulił mnie 
- mam nadzieję - wtuliłam się w niego bardziej - kochanie ? 

- tak ? 
- przyniesiesz mi jakieś ubrania ? nie mam ochoty chodzić w tej żałosnej szpitalnej piżamie - zrobiłam smutną minkę

- dla ciebie wszystko - zetknął nasze czoła i zaczął pocierać nosem o mój 
- słodki jesteś - wyszeptałam - kocham cię 
- ja mocniej 
- a nie bo ja 
- a właśnie, że ja 
- weź się nie kłóć - zatkałam jego usta swoimi - a teraz leć i szybko wracaj - odsunęłam się od niego i ruszyłam by nacisnąć guzik na windę. Po chwili zjawiła się winda do której wsiedliśmy. Gdy wysiedliśmy pokonaliśmy korytarz i dotarliśmy do głównego wejścia
- a może jeszcze chwilę zostanę - powiedział smutny 
- skarbie im szybciej pójdziesz tym szybciej wrócisz 
- no dobrze - głośno westchnął, pocałował mnie na pożegnanie i wyszedł. Ja poczekałam, aż odjedzie taksówką i wróciłam na salę. Kobieta spała a na sali pojawiła się owa dziewczyna. Grubsza, z pięknymi czarnymi włosami i niebieskimi oczami
- hej jestem Beata - powedziałam podchodząc 
- ja jestem Kasia - odpowiedziała uśmiechając się. Była miła. Cały czas, gdy czekałam na Nialla przegadałam z dziewczyną. Dowiedziałąm się, że lubi One Direction, a jej choroba, o której naprawdę mało wiedziałam niestety jest już nieuleczalna, ponieważ została zbyt późno wykryta. Zrobiło mi się żal dziewczyny, a jej podejście do tej choroby było wręcz niesamowite. Nie była smutna. Cieszyła się czasem, który jej został a smutki zatapiała w bransoletkach z muliny. Miała ich z 10 na ręce. Były naprawdę śliczne. Dokładnie zrobione i w żywych kolorach. Była wzorem tego, że nawet gdy śmierć jest blisko można cieszyć się i być sobą. Nasze rozmowy przerwał SMS od Niall'a

" Skarbie jestem na parterze. Chodź do mnie
Niall xxx " 



Z racji tego iż dziewczyna była ich fanką chciałam zrobić jej niespodziankę. Szybko pobiegłam na dół do chłopaka. Czekał tam gdzie się z nim ostatni raz widziałam 
- czyli co stęskniłeś się ? 
- i to jak - zaśmiałam się 
- wariat - uśmiechnęłam się i ponownie tego dnia pocałowałam chłopaka - Niall mam sprawę - powiedziałam łapiąc go za obie ręce 
- jaką ? 
- jestem w sali oprócz tego babsztyla twoją fankę chorą na raka mózgu. Zrobisz jej niespodziankę ? 
- jak najchętniej - uśmiechnął się słodko i ruszyliśmy do sali 

_________________________

Rozdział więc się pojawił ♥
Mam nadzieję, że się podoba ...

Jak myślicie pojawi się jeszcze Patryk?
Jak zareaguje Kasia?
Co wydarzy się dalej ??
Pamiętajcie każdy daje tylko 1 komentarz i 15 = NN. Spamu nie lubię ;P 

sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział 31

- Beata ? - przerwała mama - musimy poromawiać z lekarzem
- ja posiedze z małym - powiedział Patryk wchodząc do sali
- dzięki - puściłam oczko braciszkowi i wyszłam razem z mamą
- chodź - powiedziała zmierzając w kierunku gabinetu lekarskiego. Zapukała cicho w drzwi i weszłyśmy do środka. Następnie usiadła na jednym z dwóch krzesełek przystawionych naprzeciw starszego mężczyzny, który najwidoczniej był lekarzem prowadzącym mojego brata
- witam - powiedział wyciągajac w moim kierunku dłoń - jestem Władysław Korzenny i czuwam nad stanem pańskiego brata. Jak pani wie miał wypadek - matka ciągle siedziała cicho nic nie mówiąc. Dobrze wiedziała, że nie mam zamiaru z nią rozmawiać - i jedyne co może mu podarować życie jest przeszczep nerki. I jedyną osobą, która została nam z rodziny jest pani. Jeśli pani się zgodzi oczywiście wykonamy wszystkie niezbędne badania by sprawdzić czy może być pani dawcą
- dobrze mogę nawet teraz
- spokojnie - powiedział uspokajając mnie - muszę je zlecić i jutro byłaby pani o godzine dajmy na to 9 rano na badaniach, a wtedy dowiemy się wszystkiego
- dobrze czyli jutro będę o 9
- dobrze, a więc do widzenia - powiedział żegnając się . Wyszłam z gabinetu i ruszyłam w kierunku sali brata
- a ty teraz idziesz do domu się ubrać i wyspać
- ale nie mogę zostawić bartka
- ja z Patrykiem z nim zostane. Wyśle go potem po kilka rzeczy bo ty nawet nie masz klucza do pokoju, a nie dam ci go bo to jedyne czyste miejsce - powiedziałam bez uczuć i weszłam do sali. Matka posłuchała mnie. Patryk bawił się z małym w łapki. Jego śmiech był taki słodki. Ale dopiero teraz zorientowałam się, że nie naładowałam telefonu
- Patryk ?
- tak ?
- pożyczysz mi fona ?
- jasne masz - powiedział podając mi telefon. Zamieniłam karty z mojego i jego telefonu. 20 nieodebranych połączeń, 38 sms-ów. Teraz jeszcze bardziej byłam na siebie wściekła, że nie powiedziałam nic irlandczykowi. Nie patrzałam na nie, nawet nie było możliwości bo chwile po tym jak wcisnęłam otwórz telefon zaczął wibrować, a na ekranie pojawił się napis " Niall ;** ". Wcisnęłam zieloną słuchawkę
- BETH! boże martwiłem się! wszystko dobrze?! Dotarłaś cała? Czemu nie powiedziałaś ?! Pomógłbym ci
- Niall kochanie uspokój się - chciałam go uspokoić, ale wciąż zasypywał mnie potokiem słów - NIALL JAMES HORAN SHUT UP! - niemal krzyknęłam, a po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza - dziękuję. A teraz tak, dotarłam cała i na resztę pytań powiem tak : po prostu musiałam i tyle. Niall to mój brat nie chciałam czekac ani chwili przepraszam
- podaj mi adres
- jaki adres
- szpitala. Jestem w drodze do Polski
- słucham ?! - zdziwiłam się. A co z koncertami? co z fanami? On zupełnie wszystko olał dla mnie. To było słodkie. Jeden z najcudowniejszych dowodów miłości jaki kiedykolwiek mógł mi zaprezentować. Po moim policzku popłynęła łza. Podałam chłopakowi adres łamiącym się głosem
- Beth nie płacz proszę będę za kilkanaście godzin
- dobrze - starałam się nie płakać - czekam
- pa - powiedział smutnym tonem
- pa
- do dzisiaj
- do dzisiaj
- nie umiem się doczekać
- ja też - żegnaliśmy się tak jeszcze przez 5 minut, aż w końcu oddałam telefon Patrykowi, ponieważ chłopak chciał zadzwonić do mamy by powiedzieć, że na noc nie wróci. Był kochany. Chciał zostać ze mną całą noc
- Patryk - powiedziałam jeszcze zanim zdążył zadzwonić - mam prośbę
- jasne jaką ?
- dam ci klucze z mieszkania i pokoju. Wziąłbyś z walizki jakieś buty, ciuchy na zmiane i ładowarke ?
- jasne - powiedział z uśmiechem - to skoczę się teraz i będę do godziny spowrotem
- ok - podałam mu klucze. Chłopak pocałował mnie w policzek i poszedł, a ja wróciłam do pingwinka

Patryk przyjechał szybciej niż w godzinę. Nie wiem minęło jakieś 40 minut, a brunet już był z plecakiem wypchanym ubraniami
- jestem - powiedział uśmiechnięty
- dzięki - odebrałam od niego plecak i wyciągłam z niego ładowarkę, którą włączyłam do prądu i zaczęłam ładować telefon
- jak się czujesz ? - powiedział obejmując mnie ramieniem
- dobrze tylko głowa mnie trochę boli, a mały zasnął. Głodna jestem, popilnowałbyś małego przez chwilę? Skoczyłabym do bufetu coś zjeść
- dobrze idź - powiedział, po czym zgarniając plecak wyszłam. Nim dotarłam do bufetu przebrałam się w ubikacji szpitalnej w ubrania, które przyniósł mi Patryk i ruszyłam. Gdy wróciłam ze sporymi zapasami prowiantu, który głównie składał się z kalorycznych batoników czy rogalików typu" 7days", Patryk robił coś na komórce, a pingwinek dalej słodko spał
- łap - rzuciłam mu rogalik 
- dzięki czekoladowy potworku - zaśmiał się i podszedł, żeby wytrzeć mi czekolade z nosa. Prawdopodobnie ubrudziłam się, gdy po drodze jadłam rogalik 
- dziękuje - uśmiechnęłam się. Chłopak zaczął się zbliżać do mnie. Odsunęłam się
- Patryk nie - powiedziałam i ruszyłam po telefon 
- masz kogoś ? - spytał zdezorientowany 
- tak i jedzie tutaj - włączyłam go i zobaczyłam kilka kolejnych wiadomości. Otwarłam najnowszą

" w jakiej sali leży mały ?
Niall xoxo "  

" 216. Za ile będziesz ? Beth xxx" 



" Do 30 minut max. bo muszę znaleźć salę. Xxx"


 Ucieszyłam się na samą myśl, że za niecałą godzinę zobacze Nialla. Było już późno. Strasznie martwiłam się, że mogą go nie wpuścić. W końcu była już 20, a odwiedziny kończyły się o 19. Usiadłam z telefonem w ręce po drugiej stronie łóżka. Zaskoczyło mnie to co zrobił Patryk. Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi, ale dla niego chyba było to coś więcej. Teraz rozumie dlaczego nasze kontakty były bardziej bliskie niż innych. To trzymanie za rękę itd. dla niego znaczyło to coś zupełnie innego niż dla mnie, dla niego był to symbol miłości. Ja zawsze sądziłam, że to co robiliśmy po prostu od podstawówki zostało nam w zachowaniu. Myliłam się, robiłam mu złudne nadzieje, a teraz możliwe, że łamie mu serce 
- wszystko ok ? - spytałam, gdy zauważyłam, że brunet siedzi ze spuszczoną głową
- myślałem, że to było coś więcej - był smutny przybity
- a ja myślałam, że to po prostu zostało nam z podstawówki i to tylko takie przyjacielskie gesty
- to nie były przyjacielskie gesty - sprawdziło się. Miałam rację. Źle się z tym czułam. Mogłam to wcześniej zauważyć, ale nie widziałam w tym nic złego, że traktowałam go jak przyjaciela czy brata 
- przepraszam 
- wiesz może ja pójde - powiedział wstając 
- ale Patryk 
- nie serio jest późno muszę jeszcze coś załatwić 
- no dobrze - powiedziałam cicho, ale pewnie nie usłyszał. Wychodząc w drzwiach prawie wpadł na Nialla. Szturchnął go i wyszedł - Niall - powiedziałam i szybko przytuliłam się do irlandczyka - przepraszam - zaczęłam płakać mu w rękaw 
- nie przepraszaj. Brat cie potrzebował więc pojechałaś. Dobrze, mogłaś poczekać do końca koncertu, ale zrobiłaś to co uważałaś za słuszne - odsunął mnie delikatnie od siebie i zetknął nasze czoła - tęskniłem 
- Niall nie było mnie 1 dzień - powiedziałam delikatnie się uśmiechając 
- dla mnie była to wieczność - wpił się w moje usta. Objął dłońmi w talii i pocałował namiętnie. Przez moje ciało przeszedł dreszcz. Potrzebowałam tego. Dla mnie także ten dzień był jak wieczność. Każda minuta bez jego jest dla mnie udręką. Brak jego obecności doprowadzał mnie do szału. Kochałam go bezgranicznie. Tyle mogę powiedzieć - dla ciebie chyba też - zaśmiał się patrząc na bluzę

- Patryk przyniósł, ale powiem ci, że wiedział co wybrać - zaśmiałam się
- oj tak wiedział - przytuliłam irlandczyka. Musiałam znów poczuć zapach jego perfum, to ciepło bijące od niego. Był moim narkotykiem
- Beata ? - usłyszałam cichy głos braciszka 
- słucham pingwinku - spytałam siadając na krzesełku przystawionym do łózka
- to jest Niall ? - spytał zawstydzony. Mój brat był Directionerem. Znał większość tekstów, wszystkie kroki i teledyski miał wyryte na pamięć ( w prawdziwym życiu mogę śmiało powiedzieć, że jest większym Directioner ode mnie! ). Sama mu się dziwiłam
- tak to jest Niall - uśmiechnęłam się, pociągłam Nialla za dłoń i przedstawiłam im siebie
- miło poznać - zaśmiał się i przytulił malucha. Wyglądali słodko. Dwaj najważniejsi faceci mojego życia - to co robimy? - uśmiechnął się 
- bartuś ?
- tak ? 
- masz jakieś samochodziki zapewne - uśmiechnęłam się pewna tego co mówiłam
- samochodziki i klocki
- klocki nie są dla Nialla - zaśmiałam się, a blondyn obrócił się udając obrażonego
- misiu - objęłam go od tyłu - nie obrażaj się
- za dużo Eda słuchasz 

- najwyraźniej - zaśmiałam się, po czym pocałowałam chłopaka i wróciliśmy do zabawy autkami z moim braciszkiem ... 

__________________

Więc Ladies and Gentelman ! rozdział opublikowany. Niestety nawet 10 komentarzy nie zostało uzbieranych więc od teraz 15 komentarzy = nowy rozdział. Nie wliczam spamu i moich komentarzy. Stale dodaje aktualne info na facebookowej stronie Beigeee 

Mogę was także informować was na Facebook / GG / czy Twitterze choć z GG mam często problemy i to wielkie ;/ 

Jakby co piszcie w komentarzach nicki na tt itd. ;)

Do napisania ♥

środa, 3 kwietnia 2013

Rozdział 30 ( ten prawdziwy )

Tak, tak. Poprzednia końcówka rozdziału byla Joke'iem związanym z prima aprillis. Mam nadzieję, że spodobała wam się część którą powtórzę poniżej, jednakże z inną końcówką. I postaram się by był dłuższy niż poprzedni bo niestety część dolnego tekstu związany z brakiem weny był na prawdę nie mam ostatnio pomysłów i chęci, ale nie mam zamiaru kończyć. Jedyne co aktualnie planuje to pisać częściej na HERO <3 Blogu związanym z The Wanted. Uwielbiam ten zespół tak samo jak One Direction czy Room 94. Dobrze już przejdźmy do rozdziału

- Els ? - spytałam brunetki, gdy ta poprawiała włosy w lustrze. Właśnie wybierałyśmy się na koncert chłopców. Gdy byłam już gotowa podeszłam do przyjaciółki by poprawić włosy
- tak ? - spytała spoglądając na moje odbicie
- jak myślisz spodobają mu się ? - poruszyłam świeżo ściętymi włosami
- jasne, że się spodobają, wyglądasz idealnie - powiedziała kładąc ręce na moje ramiona
- boże z każdym dniem coraz bardziej patrze na to jak wyglądam
- nie martw się to przez fanki i paparazzich. Nie chcesz po prostu przynieść zawodu i tyle - powiedziała i przytuliła mnie. Miała rację. Strasznie ostatnio się stresowałam tym co myślą o mnie inni, nie chciałam żeby Niall czuł się źle z powodu tego jak się ubieram czy ogólnie jak wyglądam. Gdy słyszałam jakiś komentarz typu " jak ty wyglądasz" od razu sprawdzam gdzie się da, w oknach auta czy sklepu, to jak wyglądam. Naprawdę zależy mi na nim i nie chce go stracić przez to jaką mam opinię u fanek. Uwierzcie niktóre komentarze są naprawdę niemiłe, a te najbardziej wpływają na moją psychikę i coraz bardziej fiksuję
- dobra chodź bo spóźnimy się - powiedziałam po czym wyszłyśmy z pokoju i ruszyłyśmy w towarzystwie ochroniarza na halę, w której miał odbyć się koncert. Publiczność powoli się zapełniała, a my ruszyłyśmy do szatni chłopców. Jak zwykle zastałyśmy tam gigantyczny bałagan. Buty, bluzki, spodnie i inne części garderoby były wszędzie
- Hej ? - powiedziałyśmy wchodząc
- Hej skarbie - powiedział Niall podbiegając do mnie i obejmując mnie w talii

- jesteście gotowi ? - powiedział Paul wchodząc do szatni
- tak - powiedzieli chłopcy wstając energicznie. Chłopcy ruszyli na scenę a my na widownię gdzie miałyśmy podziwiać całe wydarzenie. Na początku chłopcy zaśpiewali " Live While We're Young", " Kiss You" itd. każda piosenka była cudowna. Niall i reszta wczuwali się, a ja podziwiałam to wszystko. Razem z Eleanor śpiewałyśmy wszystkie piosenki. Za każdym razem, gdy Niall spoglądał na mnie swoimi błękitnymi tęczówkami, czułam się jakbym była sama na hali. Jakby śpiewał to tylko i jedynie dla mnie. Nie wiem co chłopak miał w sobie, ale każda sekunda spędzona w jego towarzystwie nawet na koncercie była cudownie niepowtarzalna. Na sercu robi mi się ciepło, gdy pomyślę o Niallu. To jak mnie traktuje. Nie zasługuje na to. W życiu wiele przeszłam, ale i tak jest dla mnie za dobry. Traktuje mnie jak księżniczkę, nigdy się nie sprzeciwia, na wszystko pozwala. Ideał. Tak ideał, o którym marzą miliony
- A teraz chciałbym zadedykować tę piosenkę komuś kto ukradł moje serce - powiedział Niall przed pierwszymi nutami " Little Things " - Bethany. Kocham cię - powiedział a światła na całej hali zagasły. Z głośników było słuchać dźwięki gitary. Dziewczyny piszczały, nieliczne zaczęły zapalać zapalniczki a po nich pomysł poszedł nie tylko na całą główną płytę, a także na boczne i górne sektory. Można było czuć to jaką miłością dziewczyny darzą swoich idoli. To było cudowne. Chłopcy wczuwali się w każde wyśpiewane zdanie. Na solówce Louis'a zaczął mi dzwonić telefon. Spojrzałam na telefon " MAMA". Wyszłam na korytarz by odebrać. Niestety dźwięk głośnika i piski nie dawały mi odebrać na hali
- Halo ? - powiedziałam zdezorientowana. Ostatnio nie dzwoniła do mnie zlewała to co się ze mną dzieje a mi to odpowiadało
- Beata ?
- tak - odpowiedziałam krótko
- wracaj do Polski. Błagam! Bartuś. Mieliśmy wypadek i... - strasznie przerywała, płakała i słowa wypowiadane przez nią były mało zrozumiałe - jemu jest potrzebny szybki przeszczep nerki. A tylko ty możesz być dawcą bo jak wiesz ja żyję tylko jedną
- dobrze - powiedziałam z łzami w oczach - już się zbieram i jadę - nie wracałam na halę. Musiałam jechać. Teraz liczył się tylko mój 7 letni braciszek. Byłam mu potrzebna i moim obowiązkiem było mu pomóc. Szybko wybiegłam z hali i zatrzymałam pierwszą lepszą taksówkę. Gdy wsiadłam podałam adres hotelu i już po 10 minutach znalazłam się pod w/w hotelem. Zapłaciłam kierowcy i biegiem udałam się do pokoju hotelowego. Szybko, a wręcz na oślep pakowałam ubrania. A kiedy walizka była wypełniona zapięłam ją i wyszłam z hotelu by ponownie tego wieczoru złapać taksówkę. Jednak tym razem droga na lotnisko trwała o 30 minut dłużej niż z hali do hotelu. Ponownie zapłaciłam kierowcy i ruszyłam do kas
- Dobry wieczór - powiedziała uśmiechnięta kobieta przy kasie
- Dobry wieczór prosze najbliższy bilet do Polski - Katowic - powiedziałam do kobiety ocierając łzy i wyciągając portfel
- najbliższy jest za godzinę 
- dobrze - powiedziałam i zapłaciłam kobiecie po czym ruszyłam do ubikacji. W całym tym pośpiechu wybiegłam z hotelu w tym w czym byłam na koncercie. Niestety pod wieczór zrobiło sie zimniej niż się spodziewałam i teraz było mi strasznie zimno. Tam szybko przebrałam się i ruszyłam spowrotem. Gdy przechodziłam obok jednego z licznych tutaj gigantycznych okien dostrzegłam jak to wygląda stąd. gdy patrzysz na odlatujące samoloty.
- dobrze - powiedziałam i zapłaciłam kobiecie po czym ruszyłam do ubikacji. W całym tym pośpiechu wybiegłam z hotelu w tym w czym byłam na koncercie. Niestety pod wieczór zrobiło sie zimniej niż się spodziewałam i teraz było mi strasznie zimno. Tam szybko przebrałam się i ruszyłam spowrotem. Gdy przechodziłam obok jednego z licznych tutaj gigantycznych okien dostrzegłam jak to wygląda stąd, gdy patrzysz na odlatujące samoloty. Zrozumiałam, że tą ucieczką mogłam zranić Niall'a. Położyłam na ziemi walizkę i usiadłam na niej w siadzie skrzyżnym. Założyłam na głowę kaptur, wyciągłam telefon i napisałam sms do Niall'a:

" Skarbie lecę do Polski. To nie twoja wina. Mój braciszek mnie potrzebuje.
Kocham cię. Twoja Beth xxx " 



Kolejny raz otarłam tym razem rękawem łzy z moich policzków. Usłyszałam w głośnikach męski głos ogłaszający, że pasażerowie mojego lotu mają skierować się do bramki nr. 13. 13 ? serio? - pomyślałam. To była pechowa liczba. Bałam się tego, ale ważniejszy był teraz pingwinek. Tak nazywam mojego brata. Jest małym fanem pingwinów z madagaskaru. Jest taki kochany. Wstałam i szybkim tępem udałam się do wyznaczonej bramki. Bagaże oddałam trochę wcześniej i usiadłam na wolnym miejscu przy oknie. Tam zawsze można się skulić i popłakać w kolana. Widziałam tak w filmach. I teraz przekonałam się, że to prawda. Podkurczyłam nogi i przytulona do kolan patrzyłam jak unoszę się nad ziemią. To uczucie jest zawsze cudownie. Ale nie tym razem. Teraz nie dość, że zostawiam tu chłopaka to w dodatku mój braciszek mnie potrzebował by przeżyć. A czeka go jeszcze tyle ważnych wydarzeń. Pierwsza komunia, 18 urodziny, pierwsza miłość, pocałunek. Chciałam aby tego wszystkiego kiedyś zasmakował. Nie mogłam pozwolić by przeze mnie stracił szansę na życie na które zasługuje. Lot do Katowic trwał 20 godzin. W 1/3 drogi zasnęłam wyczerpana płaczem. Obudziłam się dopiero, gdy stewardessa powiedziała, że wylądowaliśmy. Zauważyłam dopiero teraz, że telefon mi padł. Na szczęście do domu miałam jedynie 40 minut jazdy taksówką, którą złapałam bez najmniejszych problemów. Jedyne co było problemem to rozmowa po polsku. Byłam już przyzwyczajona do języka Angielskiego. Akcent został, ale słowa pomimo trudności były po polsku. Kierowca zrozumiał adres i ruszył. Gdy taksówka stanęła na moim osiedłu zobaczyłam stary widok. Kilku mężczyzn pijących jak zawsze piwo na blokowym " balkoniku ". Dzieciaki skaczące po podjeździe dla niepełnosprawnych i oczywiście jak zwykle mojego przyjaciela od podstawówki Patryka spacerującego z Alex'em. Yorkiem, który był jak swój mały wzrost bardzo zadziorny
- Hej - uśmiechnęłam się. Tak to zabłysłam. Byłam zupełnie bez makijażu w zaduzej bluzie z Batmana i z gigantyczną walizką za sobą. Chłopak, gdy tylko mnie zobaczył podbiegł do mnie i mnie przytulił
- Hej! Stęskniłem się! - powiedział dusząc mnie 
- ja też - starałam się nie płakać, choć za pewne już nie miałam czym
- przyjechałaś na dłużej czy tylko do małego ? 
- nie wiem. Idę do domu wziąć prysznic i jade na Batorego ( tak nazywa się osiedle na którym znajduje się szpital ) 
- pojade z tobą 
- możesz?
- weź mam już 18 lat tata mi nie zabroni się z tobą przyjaźnić - czy wspomniałam wam już, że tata Patryka od zawsze mnie nie lubił? Nie? no to się dowiedzieliście. Ja starałam się jak mogłam byłam miła zawsze mówiłam "dzień dobry" a jego ojciec traktował mnie jak niepotrzebnego chwasta. Niestety takie życie
- no to się Papi rusz ( papi - tak kiedyś w pamiętniku podpisał mi się Patryk i prześladowałam go tą ksywką )
- nie mów do mnie papi 
- a jak Benio ? ( tak też się podpisał w tym samym pamiętniku xDD Tylko innym wpisie. Był maniakiem ) 
- Becia ! 
- cios poniżej pasa - zaśmiałam się. Weszliśmy do windy i wygłupialiśmy się. Ja wysiadłam na 6 piętrze, a Patryk jechał dalej na 8. Tak jak sądziłam mama nie zmieniła zamków. Weszłam więc bez problemów do mieszkania, ale to co tam zastałam przechodziło wszelkie pojęcia. Tornado Katherine przeszło przez całe mieszkanie! Wszędzie wszystko. Proszę państwa oto efekty braku mojej obecności. Nie miałam już sił tego sprzątać. Mój pokój, który był zamknięty na klucz był w takim samym stanie w jakim go zostawiłam. Czysto tylko trochę kurzu się nazbierało. Ale nbie ważne. Położyłam walizkę na ziemi i rozbierając się po drodze weszłam do łazienki. Tam oczywiście czyto nie było. Na szczęście wzięłam ze sobą swój ręcznik i wzięłam prysznic. Szybko się wytarłam, wysuszyłam włosy, które następnie związałam w kok i ruszyłam okryta ręcznikiem do swojego pokoju. Tam wyjęłam z walizki czyste ubrania i wcześniej zamykając mieszkanie ruszyłam po schodach na 8 piętro do Papi'ego. Zadzwoniłam 2 razy na dzwonek i chwilę czekałam. Otwarła mi mama patryka
- Dzień Dobry
- Dzień Dobry dawno cię nie widziałam może wejdziesz ?
- nie dziękuję ja tylko po Patryka powiedział, że pójdzie ze mną do szpitala
- och tak rozumie. Patryk Beata czeka! możesz przestać się stroić i ruszyć się?
- Mamo ja się nie stroję! - usłyszałam z pokoju nastolatka
- a wmawiaj sobie - powiedziała uśmiechając się, a gdy brunet pokazał się w drzwiach zniknęła w kuchni
- idziemy ? 
- jasne chodź - złapał mnie za rękę. Dla mnie to nic nie znaczyło tak jak dla niego. Wcześniej zawsze tak chodziliśmy. Byliśmy przyjaciółmi i od podstawówki, gdy pani kazała nam połączyć się w pary i iść za rękę chodziliśmy tak. Takie przyzwyczajenie. Miłę bo czujesz, że masz czyjeś wsparcie. Patryk zaskoczył mnie bo ruszyliśmy do garażu, a nie w kierunku szpitala. Okazało się, że na 18 urodziny dostał skuter. Było to przydatne bo byliśmy pod szpitalem w 20, a nie 40 minut. Chłopak zaparkował i ruszyliśmy do środka. Gdy wpadłam na oddział dziecięcy od razu dorwałam pierwszego lepszego lekarza, który pokierował mnie do pokoju, w którym leżał mój braciszek i czekała moja Matka. Od wejścia rzuciła mi się na szyję z płaczem, ale nie miałam zamiaru jej przytulić tylko poszłam do Pingwinka, który był przytomny i niestety "przykuty" do łóżka. Nie mógł wstawać z powodu gipsu i wenflonu
- Hej młody jak tam ?
- Hej - powiedział delikatnie mnie przytulając - będzie dobrze - powiedział uśmiechnięty pomimo tego w jakim stanie jest
- będzie obiecuję - powiedziałam choć nie byłam w 100% pewna tego co mówiłam ...
_______________________________

A teraz ten prawdziwy rozdział. Jak wam się podobał ???
Ostatnio naprawdę nie mam weny i czasu. Ale jakoś dałam radę. Zasada ta sama i mam nadzieje że będzie to szybciej się zbierać

Ponadto zapraszam na swoją facebook'ową stornkę na której znajdziecie najnowsze info na temat bloga <3
a jeśli macie jakieś pytania zapraszam także na swój ask :

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Rozdział 30

- Els ? - spytałam brunetki, gdy ta poprawiała włosy w lustrze. Właśnie wybierałyśmy się na koncert chłopców. Gdy byłam już gotowa podeszłam do przyjaciółki by poprawić włosy
- tak ? - spytała spoglądając na moje odbicie
- jak myślisz spodobają mu się ? - poruszyłam świeżo ściętymi włosami
- jasne, że się spodobają, wyglądasz idealnie - powiedziała kładąc ręce na moje ramiona
- boże z każdym dniem coraz bardziej patrze na to jak wyglądam
- nie martw się to przez fanki i paparazzich. Nie chcesz po prostu przynieść zawodu i tyle - powiedziała i przytuliła mnie. Miała rację. Strasznie ostatnio się stresowałam tym co myślą o mnie inni, nie chciałam żeby Niall czuł się źle z powodu tego jak się ubieram czy ogólnie jak wyglądam. Gdy słyszałam jakiś komentarz typu " jak ty wyglądasz" od razu sprawdzam gdzie się da, w oknach auta czy sklepu, to jak wyglądam. Naprawdę zależy mi na nim i nie chce go stracić przez to jaką mam opinię u fanek. Uwierzcie niktóre komentarze są naprawdę niemiłe, a te najbardziej wpływają na moją psychikę i coraz bardziej fiksuję
- dobra chodź bo spóźnimy się - powiedziałam po czym wyszłyśmy z pokoju i ruszyłyśmy w towarzystwie ochroniarza na halę, w której miał odbyć się koncert. Publiczność powoli się zapełniała, a my ruszyłyśmy do szatni chłopców. Jak zwykle zastałyśmy tam gigantyczny bałagan. Buty, bluzki, spodnie i inne części garderoby były wszędzie
- Hej ? - powiedziałyśmy wchodząc
- Hej skarbie - powiedział Niall podbiegając do mnie i obejmując mnie w talii

- jesteście gotowi ? - powiedział Paul wchodząc do szatni
- tak - powiedzieli chłopcy wstając energicznie. Chłopcy ruszyli na scenę a my na widownię gdzie miałyśmy podziwiać całe wydarzenie. Na początku chłopcy zaśpiewali " Live While We're Young", " Kiss You" itd. każda piosenka była cudowna. Niall i reszta wczuwali się, a ja podziwiałam to wszystko. Razem z Eleanor śpiewałyśmy wszystkie piosenki. Za każdym razem, gdy Niall spoglądał na mnie swoimi błękitnymi tęczówkami, czułam się jakbym była sama na hali. Jakby śpiewał to tylko i jedynie dla mnie. Nie wiem co chłopak miał w sobie, ale każda sekunda spędzona w jego towarzystwie nawet na koncercie była cudownie niepowtarzalna. Na sercu robi mi się ciepło, gdy pomyślę o Niallu. To jak mnie traktuje. Nie zasługuje na to. W życiu wiele przeszłam, ale i tak jest dla mnie za dobry. Traktuje mnie jak księżniczkę, nigdy się nie sprzeciwia, na wszystko pozwala. Ideał. Tak ideał, o którym marzą miliony
- A teraz chciałbym zadedykować tę piosenkę komuś kto ukradł moje serce - powiedział Niall przed pierwszymi nutami " Little Things " - Bethany. Kocham cię - powiedział a światła na całej hali zagasły. Z głośników było słuchać dźwięki gitary. Dziewczyny piszczały, nieliczne zaczęły zapalać zapalniczki a po nich pomysł poszedł nie tylko na całą główną płytę, a także na boczne i górne sektory. Można było czuć to jaką miłością dziewczyny darzą swoich idoli. To było cudowne. Chłopcy wczuwali się w każde wyśpiewane zdanie. Na solówce Louis'a zaczął mi dzwonić telefon. Spojrzałam na telefon " MAMA". Wyszłam na korytarz by odebrać. Niestety dźwięk głośnika i piski nie dawały mi odebrać na hali
- Halo ? - powiedziałam zdezorientowana. Ostatnio nie dzwoniła do mnie zlewała to co się ze mną dzieje a mi to odpowiadało
- Beata ?
- tak - odpowiedziałam krótko
- wracaj do Polski. Błagam! Bartuś. Mieliśmy wypadek i... - strasznie przerywała, płakała i słowa wypowiadane przez nią były mało zrozumiałe - jemu jest potrzebny szybki przeszczep nerki. A tylko ty możesz być dawcą bo jak wiesz ja żyję tylko jedną
- dobrze - powiedziałam z łzami w oczach - już się zbieram i jadę - nie wracałam na halę. Musiałam jechać. Teraz liczył się tylko mój 7 letni braciszek. Byłam mu potrzebna i moim obowiązkiem było mu pomóc. Nie miałam nawet jak zamówić taksówki. Miałam przy sobie tylko telefon. Ile sił biegłam do hotelu zapłakana. Wszystko rozmazywało mi sie przed oczyma, ale dalej biegłam. Nie orientowałam się zbytnio w tym gdzie jestem ale pamiętałam po części drogę do hotelu. Biegłam, biegłam, a następnie poczułam ból i ciemność. Dźwięk karetki i zupełna cisza

- Witaj w niebie Beato - powiedziałą biała postać
- słucham ? - powiedziałam zdezorientowana
- od dziś będziesz należeć do zastępów niebiańskich... - Teraz zrozumiałam. To był koniec. Umarłam


______________________________________

No więc niestety to już koniec tego bloga. Już dawno mi nie wychodził. Nie miałam czasu pisać, a One Direction. Nie kręci mnie już... Niestety. nie żebym coś do nich miała, ale wolę The Wanted. Oni są tacy doroślejsi i w Prisoners wogóle nie ma kłótni o wybranki swoich idoli. A tu co ? Wszyscy wyzywają Eleanor od fałszywych szmat itd. ! I to nazywa się akceptacja decyzji swojego idola. A więc to koniec mojego Directionerowania i pisania na tym blogu. Żegnajcie
Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze wrócę do pisania ...