środa, 3 kwietnia 2013

Rozdział 30 ( ten prawdziwy )

Tak, tak. Poprzednia końcówka rozdziału byla Joke'iem związanym z prima aprillis. Mam nadzieję, że spodobała wam się część którą powtórzę poniżej, jednakże z inną końcówką. I postaram się by był dłuższy niż poprzedni bo niestety część dolnego tekstu związany z brakiem weny był na prawdę nie mam ostatnio pomysłów i chęci, ale nie mam zamiaru kończyć. Jedyne co aktualnie planuje to pisać częściej na HERO <3 Blogu związanym z The Wanted. Uwielbiam ten zespół tak samo jak One Direction czy Room 94. Dobrze już przejdźmy do rozdziału

- Els ? - spytałam brunetki, gdy ta poprawiała włosy w lustrze. Właśnie wybierałyśmy się na koncert chłopców. Gdy byłam już gotowa podeszłam do przyjaciółki by poprawić włosy
- tak ? - spytała spoglądając na moje odbicie
- jak myślisz spodobają mu się ? - poruszyłam świeżo ściętymi włosami
- jasne, że się spodobają, wyglądasz idealnie - powiedziała kładąc ręce na moje ramiona
- boże z każdym dniem coraz bardziej patrze na to jak wyglądam
- nie martw się to przez fanki i paparazzich. Nie chcesz po prostu przynieść zawodu i tyle - powiedziała i przytuliła mnie. Miała rację. Strasznie ostatnio się stresowałam tym co myślą o mnie inni, nie chciałam żeby Niall czuł się źle z powodu tego jak się ubieram czy ogólnie jak wyglądam. Gdy słyszałam jakiś komentarz typu " jak ty wyglądasz" od razu sprawdzam gdzie się da, w oknach auta czy sklepu, to jak wyglądam. Naprawdę zależy mi na nim i nie chce go stracić przez to jaką mam opinię u fanek. Uwierzcie niktóre komentarze są naprawdę niemiłe, a te najbardziej wpływają na moją psychikę i coraz bardziej fiksuję
- dobra chodź bo spóźnimy się - powiedziałam po czym wyszłyśmy z pokoju i ruszyłyśmy w towarzystwie ochroniarza na halę, w której miał odbyć się koncert. Publiczność powoli się zapełniała, a my ruszyłyśmy do szatni chłopców. Jak zwykle zastałyśmy tam gigantyczny bałagan. Buty, bluzki, spodnie i inne części garderoby były wszędzie
- Hej ? - powiedziałyśmy wchodząc
- Hej skarbie - powiedział Niall podbiegając do mnie i obejmując mnie w talii

- jesteście gotowi ? - powiedział Paul wchodząc do szatni
- tak - powiedzieli chłopcy wstając energicznie. Chłopcy ruszyli na scenę a my na widownię gdzie miałyśmy podziwiać całe wydarzenie. Na początku chłopcy zaśpiewali " Live While We're Young", " Kiss You" itd. każda piosenka była cudowna. Niall i reszta wczuwali się, a ja podziwiałam to wszystko. Razem z Eleanor śpiewałyśmy wszystkie piosenki. Za każdym razem, gdy Niall spoglądał na mnie swoimi błękitnymi tęczówkami, czułam się jakbym była sama na hali. Jakby śpiewał to tylko i jedynie dla mnie. Nie wiem co chłopak miał w sobie, ale każda sekunda spędzona w jego towarzystwie nawet na koncercie była cudownie niepowtarzalna. Na sercu robi mi się ciepło, gdy pomyślę o Niallu. To jak mnie traktuje. Nie zasługuje na to. W życiu wiele przeszłam, ale i tak jest dla mnie za dobry. Traktuje mnie jak księżniczkę, nigdy się nie sprzeciwia, na wszystko pozwala. Ideał. Tak ideał, o którym marzą miliony
- A teraz chciałbym zadedykować tę piosenkę komuś kto ukradł moje serce - powiedział Niall przed pierwszymi nutami " Little Things " - Bethany. Kocham cię - powiedział a światła na całej hali zagasły. Z głośników było słuchać dźwięki gitary. Dziewczyny piszczały, nieliczne zaczęły zapalać zapalniczki a po nich pomysł poszedł nie tylko na całą główną płytę, a także na boczne i górne sektory. Można było czuć to jaką miłością dziewczyny darzą swoich idoli. To było cudowne. Chłopcy wczuwali się w każde wyśpiewane zdanie. Na solówce Louis'a zaczął mi dzwonić telefon. Spojrzałam na telefon " MAMA". Wyszłam na korytarz by odebrać. Niestety dźwięk głośnika i piski nie dawały mi odebrać na hali
- Halo ? - powiedziałam zdezorientowana. Ostatnio nie dzwoniła do mnie zlewała to co się ze mną dzieje a mi to odpowiadało
- Beata ?
- tak - odpowiedziałam krótko
- wracaj do Polski. Błagam! Bartuś. Mieliśmy wypadek i... - strasznie przerywała, płakała i słowa wypowiadane przez nią były mało zrozumiałe - jemu jest potrzebny szybki przeszczep nerki. A tylko ty możesz być dawcą bo jak wiesz ja żyję tylko jedną
- dobrze - powiedziałam z łzami w oczach - już się zbieram i jadę - nie wracałam na halę. Musiałam jechać. Teraz liczył się tylko mój 7 letni braciszek. Byłam mu potrzebna i moim obowiązkiem było mu pomóc. Szybko wybiegłam z hali i zatrzymałam pierwszą lepszą taksówkę. Gdy wsiadłam podałam adres hotelu i już po 10 minutach znalazłam się pod w/w hotelem. Zapłaciłam kierowcy i biegiem udałam się do pokoju hotelowego. Szybko, a wręcz na oślep pakowałam ubrania. A kiedy walizka była wypełniona zapięłam ją i wyszłam z hotelu by ponownie tego wieczoru złapać taksówkę. Jednak tym razem droga na lotnisko trwała o 30 minut dłużej niż z hali do hotelu. Ponownie zapłaciłam kierowcy i ruszyłam do kas
- Dobry wieczór - powiedziała uśmiechnięta kobieta przy kasie
- Dobry wieczór prosze najbliższy bilet do Polski - Katowic - powiedziałam do kobiety ocierając łzy i wyciągając portfel
- najbliższy jest za godzinę 
- dobrze - powiedziałam i zapłaciłam kobiecie po czym ruszyłam do ubikacji. W całym tym pośpiechu wybiegłam z hotelu w tym w czym byłam na koncercie. Niestety pod wieczór zrobiło sie zimniej niż się spodziewałam i teraz było mi strasznie zimno. Tam szybko przebrałam się i ruszyłam spowrotem. Gdy przechodziłam obok jednego z licznych tutaj gigantycznych okien dostrzegłam jak to wygląda stąd. gdy patrzysz na odlatujące samoloty.
- dobrze - powiedziałam i zapłaciłam kobiecie po czym ruszyłam do ubikacji. W całym tym pośpiechu wybiegłam z hotelu w tym w czym byłam na koncercie. Niestety pod wieczór zrobiło sie zimniej niż się spodziewałam i teraz było mi strasznie zimno. Tam szybko przebrałam się i ruszyłam spowrotem. Gdy przechodziłam obok jednego z licznych tutaj gigantycznych okien dostrzegłam jak to wygląda stąd, gdy patrzysz na odlatujące samoloty. Zrozumiałam, że tą ucieczką mogłam zranić Niall'a. Położyłam na ziemi walizkę i usiadłam na niej w siadzie skrzyżnym. Założyłam na głowę kaptur, wyciągłam telefon i napisałam sms do Niall'a:

" Skarbie lecę do Polski. To nie twoja wina. Mój braciszek mnie potrzebuje.
Kocham cię. Twoja Beth xxx " 



Kolejny raz otarłam tym razem rękawem łzy z moich policzków. Usłyszałam w głośnikach męski głos ogłaszający, że pasażerowie mojego lotu mają skierować się do bramki nr. 13. 13 ? serio? - pomyślałam. To była pechowa liczba. Bałam się tego, ale ważniejszy był teraz pingwinek. Tak nazywam mojego brata. Jest małym fanem pingwinów z madagaskaru. Jest taki kochany. Wstałam i szybkim tępem udałam się do wyznaczonej bramki. Bagaże oddałam trochę wcześniej i usiadłam na wolnym miejscu przy oknie. Tam zawsze można się skulić i popłakać w kolana. Widziałam tak w filmach. I teraz przekonałam się, że to prawda. Podkurczyłam nogi i przytulona do kolan patrzyłam jak unoszę się nad ziemią. To uczucie jest zawsze cudownie. Ale nie tym razem. Teraz nie dość, że zostawiam tu chłopaka to w dodatku mój braciszek mnie potrzebował by przeżyć. A czeka go jeszcze tyle ważnych wydarzeń. Pierwsza komunia, 18 urodziny, pierwsza miłość, pocałunek. Chciałam aby tego wszystkiego kiedyś zasmakował. Nie mogłam pozwolić by przeze mnie stracił szansę na życie na które zasługuje. Lot do Katowic trwał 20 godzin. W 1/3 drogi zasnęłam wyczerpana płaczem. Obudziłam się dopiero, gdy stewardessa powiedziała, że wylądowaliśmy. Zauważyłam dopiero teraz, że telefon mi padł. Na szczęście do domu miałam jedynie 40 minut jazdy taksówką, którą złapałam bez najmniejszych problemów. Jedyne co było problemem to rozmowa po polsku. Byłam już przyzwyczajona do języka Angielskiego. Akcent został, ale słowa pomimo trudności były po polsku. Kierowca zrozumiał adres i ruszył. Gdy taksówka stanęła na moim osiedłu zobaczyłam stary widok. Kilku mężczyzn pijących jak zawsze piwo na blokowym " balkoniku ". Dzieciaki skaczące po podjeździe dla niepełnosprawnych i oczywiście jak zwykle mojego przyjaciela od podstawówki Patryka spacerującego z Alex'em. Yorkiem, który był jak swój mały wzrost bardzo zadziorny
- Hej - uśmiechnęłam się. Tak to zabłysłam. Byłam zupełnie bez makijażu w zaduzej bluzie z Batmana i z gigantyczną walizką za sobą. Chłopak, gdy tylko mnie zobaczył podbiegł do mnie i mnie przytulił
- Hej! Stęskniłem się! - powiedział dusząc mnie 
- ja też - starałam się nie płakać, choć za pewne już nie miałam czym
- przyjechałaś na dłużej czy tylko do małego ? 
- nie wiem. Idę do domu wziąć prysznic i jade na Batorego ( tak nazywa się osiedle na którym znajduje się szpital ) 
- pojade z tobą 
- możesz?
- weź mam już 18 lat tata mi nie zabroni się z tobą przyjaźnić - czy wspomniałam wam już, że tata Patryka od zawsze mnie nie lubił? Nie? no to się dowiedzieliście. Ja starałam się jak mogłam byłam miła zawsze mówiłam "dzień dobry" a jego ojciec traktował mnie jak niepotrzebnego chwasta. Niestety takie życie
- no to się Papi rusz ( papi - tak kiedyś w pamiętniku podpisał mi się Patryk i prześladowałam go tą ksywką )
- nie mów do mnie papi 
- a jak Benio ? ( tak też się podpisał w tym samym pamiętniku xDD Tylko innym wpisie. Był maniakiem ) 
- Becia ! 
- cios poniżej pasa - zaśmiałam się. Weszliśmy do windy i wygłupialiśmy się. Ja wysiadłam na 6 piętrze, a Patryk jechał dalej na 8. Tak jak sądziłam mama nie zmieniła zamków. Weszłam więc bez problemów do mieszkania, ale to co tam zastałam przechodziło wszelkie pojęcia. Tornado Katherine przeszło przez całe mieszkanie! Wszędzie wszystko. Proszę państwa oto efekty braku mojej obecności. Nie miałam już sił tego sprzątać. Mój pokój, który był zamknięty na klucz był w takim samym stanie w jakim go zostawiłam. Czysto tylko trochę kurzu się nazbierało. Ale nbie ważne. Położyłam walizkę na ziemi i rozbierając się po drodze weszłam do łazienki. Tam oczywiście czyto nie było. Na szczęście wzięłam ze sobą swój ręcznik i wzięłam prysznic. Szybko się wytarłam, wysuszyłam włosy, które następnie związałam w kok i ruszyłam okryta ręcznikiem do swojego pokoju. Tam wyjęłam z walizki czyste ubrania i wcześniej zamykając mieszkanie ruszyłam po schodach na 8 piętro do Papi'ego. Zadzwoniłam 2 razy na dzwonek i chwilę czekałam. Otwarła mi mama patryka
- Dzień Dobry
- Dzień Dobry dawno cię nie widziałam może wejdziesz ?
- nie dziękuję ja tylko po Patryka powiedział, że pójdzie ze mną do szpitala
- och tak rozumie. Patryk Beata czeka! możesz przestać się stroić i ruszyć się?
- Mamo ja się nie stroję! - usłyszałam z pokoju nastolatka
- a wmawiaj sobie - powiedziała uśmiechając się, a gdy brunet pokazał się w drzwiach zniknęła w kuchni
- idziemy ? 
- jasne chodź - złapał mnie za rękę. Dla mnie to nic nie znaczyło tak jak dla niego. Wcześniej zawsze tak chodziliśmy. Byliśmy przyjaciółmi i od podstawówki, gdy pani kazała nam połączyć się w pary i iść za rękę chodziliśmy tak. Takie przyzwyczajenie. Miłę bo czujesz, że masz czyjeś wsparcie. Patryk zaskoczył mnie bo ruszyliśmy do garażu, a nie w kierunku szpitala. Okazało się, że na 18 urodziny dostał skuter. Było to przydatne bo byliśmy pod szpitalem w 20, a nie 40 minut. Chłopak zaparkował i ruszyliśmy do środka. Gdy wpadłam na oddział dziecięcy od razu dorwałam pierwszego lepszego lekarza, który pokierował mnie do pokoju, w którym leżał mój braciszek i czekała moja Matka. Od wejścia rzuciła mi się na szyję z płaczem, ale nie miałam zamiaru jej przytulić tylko poszłam do Pingwinka, który był przytomny i niestety "przykuty" do łóżka. Nie mógł wstawać z powodu gipsu i wenflonu
- Hej młody jak tam ?
- Hej - powiedział delikatnie mnie przytulając - będzie dobrze - powiedział uśmiechnięty pomimo tego w jakim stanie jest
- będzie obiecuję - powiedziałam choć nie byłam w 100% pewna tego co mówiłam ...
_______________________________

A teraz ten prawdziwy rozdział. Jak wam się podobał ???
Ostatnio naprawdę nie mam weny i czasu. Ale jakoś dałam radę. Zasada ta sama i mam nadzieje że będzie to szybciej się zbierać

Ponadto zapraszam na swoją facebook'ową stornkę na której znajdziecie najnowsze info na temat bloga <3
a jeśli macie jakieś pytania zapraszam także na swój ask :

11 komentarzy:

  1. boski! <3 czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Sorka, że ostatnio nie komentowałam, ale miałam dużo na głowie. A tak by the way na zdjęciu profilowym to ty? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały ! :* czekam na następny :*
    Pozdrawiam:)
    Kasia :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny rozdział , wreszcie trochę akcji :3
    szkoda tylko , że chodzi o małego :c
    alee , pewnie wyjdzie cało :)
    Przedtem komentowałam anonimowo ale teraz sama założyłam bloga :3 Tylko , że o Bieberze . Jeśli chcesz to wpadnij , zapraszam , choć chyba ni jesteś jego fanką .
    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julieeex i'm Belieber! Kocham JB i bardzo chętnie wpadne ;)

      Usuń
  5. o jaaa dobrze że jednak Beth nie umarłą!! jestem ciekawa co dalej może Niall po nią pojedzie nie wiem ale oby obyło się bez żadnej śmierci!

    OdpowiedzUsuń
  6. Super! Wiedziałam że będziesz pisać dalej. Szkoda mi tylko małego ale pewnie będzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj Beigee masz talent do pisania... Bd czekać na następny rozdział xd
    Czop :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiedziałam, no cóż się rozpisywać, czekam na nn ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. Attractive element of content. I simply stumbled
    upon your weblog and in accession capital to assert
    that I get actually enjoyed account your weblog posts.
    Anyway I'll be subscribing in your augment or even I success you get right of entry to persistently fast.

    Also visit my webpage :: авиабилеты непал

    OdpowiedzUsuń