piątek, 31 stycznia 2014

Część II : Rozdział VIII


Spojrzałam na zegarek 5:28

- Pięknie- powiedziałam sama do siebie lekko drżącym głosem. Nie wiedziałam co zrobić. Przypuszczałam najgorsze, ale przecież zabezpieczaliśmy się z Irlandczykiem. Miałam totalny mętlik w głowie. Do kogo miałam się zwrócić? Komu zwierzyć? Na myśl przyszła mi tylko jedna osoba. Eleanor.

Z dwójki dziewczyn, które wczoraj przyszły najlepiej mi się właśnie z nią rozmawiało. Spojrzałam na telefon chłopaka. Leżał na stoliku nocnym, a blondyn miał rękę opartą o róg właśnie tego stolika. Poczułam się jak Tom Cruise w "Mission: Impossible". Nie chciałam za wszelką cenę obudzić chłopaka. Nie mógł nic wiedzieć. Powoli uważając na skrzypiące miejsca w podłodze podeszłam o stolika i złapałam telefon w tym samym momencie kiedy niebieskooki obracał się i coś mówił pod nosem. Znieruchomiałam, a moje serce zaczęło bić jak oszalałe. Gdy wtulił się w poduszkę i jedyną rzeczą jaką robił było ciche pochrapywanie, a jego klatka piersiowa spokojnie unosiła się i upadała podczas oddychania wróciłam po tych samych miejscach do łazienki. Zamknęłam drzwi i usiadłam na ziemi opierając się o ścianę między umywalką, a muszlą. Spojrzałam na telefon. Odblokowałam go i weszłam do książki adresowej. Pierwszy raz zaklęłam szukając czegoś w telefonie chłopaka. Zazwyczaj miał wszystko na wyciągnięciu ręki, gdy potrzebowałam jego telefonu. Tym razem zostałam zasypana tysiącami kontaktów. Przedziwne nazwy, imiona i nazwiska. To był początek książki, a gdzie jest E?
Przesunęłam jeszcze paręnaście razy  po dotykowym ekranie i znalazłam interesujący mnie numer. Wcisnęłam zieloną słuchawkę i usłyszałam granie na czekanie, którym było „Elie Goulding – How long will i love you”. Gdy już miałam ochotę rozłączyć się usłyszałam zaspany głos dziewczyny.

- Boże Horan jest środek nocy. Daj mi spać - jęknęła do telefonu z wyraźnym niezadowoleniem.

- Els ? – powiedziałam spanikowana. Przed chwilą jeszcze tak bardzo się nie stresowałam. Nie było tego przynajmniej po mnie widać, ale teraz ręka zaczęła się trząść, a głos niesamowicie łamać.

- Beth ? Coś się stało? - jej głos jakby ożył, a ona sama lekko się wybudziła z jeszcze nieuchodzącego z niej snu. 

- Siedzę w łazience. Wymiotowałam i to już drugi raz. Els ja nie wiem co jest grane. Ja nie chce być w ciąży – wpadłam w słowotoki ponownie z moich oczu zaczął płynąć słonawy płyn mocząc moją, a raczej Nialla, bluzkę.  

- Beth uspokój się. Kiedy masz zazwyczaj okres? - trafiła w dziesiątkę. Jakbym jeszcze wiedziała. 

- Z tego co pamiętam to pod koniec miesiąca.

- Który dzisiaj jest ?- jej głos wciąż był niesamowicie zaspany. Wiedziałam, że dziewczyna będzie spać, ale nie umiałam czekać. Musiałam z kimś o tym porozmawiać.

- 15 chyba.

- Może ci się spóźniać. Uspokój się i poczekaj do rana. Przyjadę do ciebie z testem. Dobrze? – Els gdyby to było takie łatwe. Ledwo co dawałam radę przez te pięć minut, a gdzie rano? Czyt. Dla ludzi nie uczęszczających do placówek edukacyjnych rano to godziny 10-14.

- Els ja tu zejdę zaraz, a ty mi mówisz uspokój się i poczekaj !- uniosłam ze stresu głos. Emocje coraz bardziej brały górę nad moim logicznym tokiem myślenia i jakimikolwiek rozsądnymi reakcjami – Potrzebuję cię teraz. 

- Daj mi pół godziny ok? 

- Ok – usłyszałam w tle jak cos szeleści i jęki Louisa. Zapewne podnosiła się z łóżka - Puszczę ci sygnał żebyś otworzyła mi drzwi. Idź do salonu najlepiej puść sobie telewizję czy coś. Nie myśl o tym póki nie przyjadę. Zaraz będę – usłyszałam dźwięk oznaczający koniec połączenia. Zostałam sama. A najgorsze było w tym to, że bałam się wychodzić w nocy z pokoju. Zawsze miałam dziwne wrażenie, że ktoś jest w domu i czeka, aż zasnę żeby coś mi zrobić. Wiem to było nielogiczne. Mieszkanie było zamknięte na klucz, ale i tak nienawidziłam być sama. Pomińmy fakt, że Niall spał. Ale kiedy on spał zostawałam sama jako osoba, która nie śpi. Wzięłam telefon chłopaka i biorąc ze sobą jedną z gitar stojących przy ścianie w celu obronnym, wyszłam z pokoju. Szybko wskoczyłam na kanapę i owinęłam się kocem włączając w wypożyczalni TV „Getaway”. Nie minęło 20 minut filmu, a wyświetlacz telefonu zaświecił się. Na ekranie pojawiło się „Eleanor C.”. Szybko odebrałam i zeskakując energicznie z kanapy podeszłam do drzwi.

- Już wjeżdżam na twoje piętro – odchyliłam zasłonkę judasza i patrzałam przez niego czekając na dziewczynę. Kilka sekund później pojawiła się przed drzwiami, a ja błyskawicznie otwarłam je wpuszczając dziewczynę – mam – podniosła pudełko „baby test”. Na ten widok wszystkie moje mięśnie się spięły, a ja straciłam zdolność mowy. Nie wiedziałam co teraz będzie. A jeśli zrobię ten test i wyjdzie pozytywny? Niall może nie chcieć tego dziecka, a ja zostanę z tym wszystkim sama tym bardziej, że matka nie chce mnie widzieć, a chłopak ma przed sobą karierę. Nie chce zniszczyć mu tym życia. 

- A jak Niall nie będzie chcieć dziecka?

- Pierw zrób test, później się martw. Dobrze? – złapała mnie za nadgarstek i wcisnęła mnie razem z pudełkiem do łazienki. Wzięłam głęboki oddech. Usiadłam na koszu z praniem i otworzyłam pudełko. Wyciągnęłam ulotkę i zaczęłam czytać następnie wykonując wszystkie czynności podane na kawałku kartki. Otarłam papierem toaletowym plastikowy test i wyszłam z pomieszczenia. Dziewczyna stała przed drzwiami i patrzyła na mnie jak zahipnotyzowana. Wzruszyłam ramionami krzywiąc się i usiadłam na kanapie w salonie. 

- Za 10 minut będziemy wiedzieć – patrzałam uważnie na minutnik, który włączyłam wcześniej w telefonie i zestresowana czekałam. Mimo tego, że puściłam film dalej nie byłam nim zbytnio zainteresowana. Byłam zbyt przejęta wynikiem testu. Gdy telefon pokazał, że czas minął znieruchomiałam. Nie potrafiłam poruszyć chociażby jednym nerwem czy mięśniem. Niczym. Jakby ktoś mnie zamurował.

- Beth… Beth… Ja sprawdzę – Els widząc moją sytuację wyciągnęła rękę po test. Spojrzała na mnie, a następnie wynik i ponownie na mnie. Jej mina nie mówiła nic. Brak emocji. Niczego. W końcu zdenerwowana wzięłam z rak jej test i mój świat posypał się.  Na teście widniały dwie kreski. Co oznaczało jedynie to, że jestem w ciąży. Bezsilnie opadłam na kanapę przez co spadła jedna z puf służących za podłokietnik robiąc wielki hałas. Szybko zaczęłam poprawiać, ale niestety hałas był tak duży, że usłyszałam kroki na górze.

- Ja uciekam – powiedziała Els wstając – musisz o tym porozmawiać z nim jak najwcześniej – podeszła do drzwi i wyszła tak szybko jak weszła, zostawiając mnie sam na sam z chłopakiem i testem w dłoni. Chwilę potem żywe kroki na schodach sprowadziły Horana do salonu, gdzie w panice schowałam wszystko pod poduszkę.

- Dlaczego nie śpisz ? – przetarł oczy zewnętrzną stroną dłoni, ziewając przy tym i opadając ciałem na miejsce gdzie schowałam test razem z pudełkiem.

- Nie umiałam spać – w duchu modliłam się by nie poczuł zmiany w twardości poduszki.

- Płakałaś – położył dłoń na moim policzku, a ja zamknęłam oczy dopasowując się do jej kształu. 

- Romansidło oglądałam – Z sekundy na sekundę coraz bardziej byłam zestresowana. Tym bardziej, że chłopak miał w zwyczaju ruszać się na każdą stronę – jesteś głodny? Właśnie miałam coś zrobić.

- Jeśli chcesz możesz mi zrobić – wstałam i spojrzałam na niego.

- Idziesz ze mną? – Za wszelką cenę musiałam ściągnąć go z tej kanapy. Jednak nie było to takie łatwe jakby się miało wydawać. Ponieważ blondyn rozsiadł się na dobre. 

- Zostanę tu i puszczę film – wzięłam głębszy oddech i starając się nie pokazać niczego po sobie weszłam do kuchni. Wrzuciłam do mikrofalówki pizzę i kilka chwil później była gotowa.

- Beth ? Co to ? – poczułam jak wszystkie siły mnie opuszczają kiedy chłopak wszedł do kuchni z testem w dłoni. Nagłe uderzenia ciepła i zimna – Beth? – pojrzał podejrzliwie.

- Test ? – obróciłam się do niego tyłem pomimo tego, iż było mi cholernie słabo starałam się zatrzymać zimną krew i kamienną twarz.

- Czyj ? – głos był bliżej. O wiele za blisko. Jego oddech czułam wręcz na karku co świadczyło o tym, że jeśli obrócę się ukochany będzie stać ze mną twarzą w twarz. Serce zaczęło bić szybciej, a oddech stracił swoje spokojne tempo.
Zniszczyłam wszystko co miałam.

Straciłam swój świat.

czwartek, 30 stycznia 2014

Część II : Rozdział VII


Wstałam i ruszyłam do sypialni. Jeszcze raz obróciłam się w kierunku Irlandczyka by upewnić się czy nie idzie za mną. Niestety był dwa kroki tuż za mną.

- Niall chcę być chwilę sama. Dobrze? – na jego twarzy malowało się niezadowolenie. Dobrze wiem, że chciałby teraz być ciągle ze mną po tym co się wydarzyło. Chciał być pewnego rodzaju podporą i mieć jednocześnie wszystko pod własną kontrolą, ale ja też chciałam mieć jakiś wpływ na tę sytuację, a dokładnie chciałam być sama. Zamknąć się w sypialni i może przeszukując swoje rzeczy znaleźć coś co pomoże mi dociec tego czemu blondyn nie chce powiedzieć co jest grane. Co ukrywa przede mną i dlaczego nie chce zdradzić mi tego teraz. Kiedy wszystko jest świeże i mam szansę na odzyskanie pamięci. Weszłam niczym oszalała do pokoju. Zostałam sama z sobą i tymi wszystkimi szafkami i rzeczami. Podeszłam do szafy. Tam zazwyczaj ludzie chowie wszystko w pudełkach po butach czy innych „skrytkach”. Usiadłam na ziemi i postawiłam przed sobą jedno z wielu pudełek, które zawierały coś innego niż opakowanie wskazywało. Było tu pełno listów, zdjęć, pamiątek. Wzięłam do ręki pierwszą kopertę i oparłam się wygodnie i pufę.


Beth.
 To dość dziwne co właśnie robię, zwłaszcza, że leżysz tuż obok mnie, ale nie potrafię sobie z tym poradzić.
To wszystko mnie przytłacza. To co dzieje się wokół nas. Twoja śpiączka. To co zrobiłaś w hotelu.  Czułem jak tracę grunt pod nogami, gdy siedziałaś tam cała zakrwawiona, załamana, ledwo żywa. Gdy powoli odchodziłaś. Gdy trzymałem cię w rękach i nie potrafiłem ci pomóc. Czułem się bezsilny, że zawiodłem cię. Obiecałem cię bronić, być z tobą, a wtedy nie byłem. Stałem na scenie i szukałem cię wzrokiem, a ty zniknęłaś. Nie przejąłem się tym póki nie usłyszałem w słuchawce głos ochroniarza. Mówił, że potrzebne są posiłki bo cię zaatakowano. Ja byłem w tym samym budynku co ty i nie wiedziałem o tym. Moje serce przez parę chwil przestało bić. Zbiegłem ze sceny i panicznie zacząłem cię szukać. Lou powiedziała mi, że jesteś w garderobie, ale ciebie tam nie było. I gdyby Malik nie próbował przypadkowo otworzyć łazienki teraz zapewne były by dwa pogrzeby. Nie potrafiłbym po tym wszystkim żyć bez ciebie. Jestem zupełne bezsilny. „


Poczułam jak w moim gardle zaczęła rosnąc gula podczas czytania, a z oczu mimowolnie zaczęły spływać łzy. Dowiedziałam się dużo o tym dniu, a i tak nie wiem co dokładnie się wydarzyło. Otarłam rękawem łzy i złapałam następny list. Był dłuższy. O wiele.


„ Beth.
Dziś doszła mnie informacja na temat tej dziewczyny. Nie potrafiłem jej spojrzeć w oczy nawet. Poniżyła cię na oczach tysięcy. Pokazała, że nie potrafię cię obronić. Pokazała jaki jestem słaby. Zrobiła to jedną najprostszą rzeczą. Obrzuciła cię jajkami. Tak wiem. To jest to prostackie z jej strony. Bardzo, ale uświadomiła mi jak wiele dla mnie znaczysz. Każda kreska na twojej skórze była ciosem w moje serce. A ostatnia, ta najgłębsza złamała je.

Dlaczego to zrobiłaś?

Wystarczyło tylko wstać i ruszyć z jakimś ochroniarzem za kulisy.

Po co tam byłaś?

 Dlaczego akurat tego dnia?

 Ciągle obwiniam się o to i nie przestanę. To tak jakbym to ja trzymał tę żyletkę i ciął twoją skórę z zimnym sercem. Bez uczuć. Bez miłości, którą cię darzę. Dopiero teraz do mnie dociera jak mało miłości pokazywałem ci wcześniej. Jak mało ci czasu poświęcałem. Uwagi. Myślałem, że tak powinno być. Ja mam koncerty, a ty jesteś przy moim boku. Tak nie powinno być. Powinnaś być ze mną, a w zamian stałaś w tym szarym tłumie  fanek wykrzykujących moje imię jakby to one miały moje serce na własność. Nigdy go nie zdobędą bo już nie jest moje.

Jest twoje. 

Teraz siedzę obok ciebie. Jakieś kabelki przytrzymują cię przy życiu, a to ja powinienem leżeć na twoim miejscu. To ja powinienem poświęcać dla ciebie wszystko. Nawet życie. Twoja matka miała wtedy rację. Nie jestem ciebie wart.  Powinnaś być z kimś przez kogo nie jesteś narażona na ciągłe poniżanie i stres. Z kimś kto cię kocha na tyle mocno by porzucić wszystko dla twojego szczęścia. Teraz jedyną rzeczą, którą mogę dla ciebie zrobić to trwanie przy tobie i oczekiwanie, aż w końcu się wybudzisz. Choćby to miało trwać miesiące, lata. Ty wytrzymywałaś to wszystko dla mnie. Całe miesiące. Teraz jest czas bym się zrekompensował. Chcę tu trwać przy tobie. Choćbym miał umrzeć z głodu i pragnienia. Chcę być pierwszą osobą, którą zobaczysz po przebudzeniu. Nikogo innego. „



Odłożyłam list na ziemię obok siebie i skuliłam się zaczynając płakać. On ciągle ze mną był. To nie była prawda, że opuścił mnie w najważniejszym momencie. Był. To nie była jego wina, że tamta dziewczyna obrzuciła mnie tymi cholernymi jajkami. Taką miał pracę i pasję. Robił co kochał, a to, że nie wszyscy akceptowali nasz związek nie było jego winą. Jedynymi winnymi osobami w tym momencie byli ci, którzy stali nam naprzeciw. Fani powinni stać tuż obok i wspierać nas. Bałam się, że nie mam sił na kolejny list. Wystarczyły te dwa bym rozkleiła się do granic możliwości i była zupełnie rozchwiana psychicznie. Odłożyłam listy do pudełka z boku by wiedzieć, że te już mam za sobą i odłożyłam je na swoje miejsce. Powoli wstałam z podłogi i ruszyłam do łazienki. Spojrzałam w lustro, ale po kilku przemyciach twarzy jej wygląd się nie zmienił. Wciąż miałam całe czerwone oczy tak samo jak nos i usta, które przybierały tę barwę przez płacz. Zawsze tak się działo odkąd pamiętam. Należałam do tych ludzi, którzy nie potrafili kryć się ze swoimi emocjami i cały organizm im w tym nie pomagał. Gdy się lekko się uderzę mam guza jakbym dostała kamieniem lub czymś twardym, a siniak naprawdę długo się trzyma na skórze przysparzając mi tym kłopotów.

Poczułam jak do ust napływa mi nieprzyjemny posmak, który poskutkował wymiotami. Teraz wyglądałam niczym Samara w wersji blond. Włosy spadały mi na oczy kaskadami co nie ułatwiało mi opróżniania żołądka. Co chwila podtrzymywałam pasma włosów, ale w pewnym momencie nie musiałam tego robić. Włosy jakby same z siebie uniosły się w górę. Odwróciłam głowę w lewo i zobaczyłam chłopaka z lekko zaczerwionymi oczami patrzącego na mnie zmartwionym spojrzeniem. Może zabrzmi to dość dziwnie, ale wyglądał on tak słodko, że naprawdę nie wiedziałam dlaczego to wszystko zrobiłam. Dlaczego chciałam go zostawić?

- Niall nie patrz na mnie – szybko odwróciłam się twarzą do nowej przyjaciółki muszli klozetowej.

- Beth proszę cię nie mów tak. Dobrze wiesz, że nie interesuje mnie to jak wyglądasz. Kocham cię za to jaka jesteś, a nie jak wyglądasz – usiadł obok mnie i widząc, że dalej nie zmieniam pozycji uniósł ostrożnie moją twarz za podbródek. Mimowolnie spojrzałam na niego. Płakał to rzucało się jako pierwsze w oczy, ale zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć nudności wróciły i znów nawiązałam kontakt z muszlą.

- Co wyście jadły – popatrzył lekko krzywiąc się, gdy zaczęłam wstawać. Co śmieszne z dziewczynami praktycznie nic nie jadłyśmy. Nie miałyśmy kiedy. Podeszłam do umywalki i przemyłam twarz jak i przepłukałam płynem usta. Obróciłam się do chłopaka. Siedział na brzegu wanny i wpatrywał się we mnie.

- Nic nie jadłyśmy – spojrzałam na niego opierając się o umywalkę. Między nami zapanowała cisza. Oboje przybici i wpatrujący się w siebie. Nie wiedziałam czy powiedzieć mu o tym co robiłam, ale wcześniej czy później by się dowiedział.

- Czytałam te listy – mój głos był tak cichy, że myślałam, że chłopak go nie usłyszał.

- Nie powinnaś. Były do ciebie, ale … nie myślałem nigdy nad tym żeby ci je dać

- Przepraszam – spuściłam głowę w dół. Do moich oczu znowu napłynął słony płyn i mimowolnie uwalniał się na zewnątrz. Zobaczyłam parę stóp stojących tuż obok moich, ale za nic nie chciałam podnosić głowy co Niall zrobił za mnie.

- Nie masz za co. W tych listach jest wszystko. To ja powinienem cię przeprosić za to, że wtedy nie dałem cię rady obronić. Od tego jestem. By bronić cię, a w zamian za to cię zawiodłem…

- Niall..

- Nie skończyłem – dodał zakrywając palcem moje usta – obiecuję, że od dziś po zawsze nie pozwolę cię choć w najmniejszym stopniu skrzywdzić. Popełniłem wcześniej błąd, ale teraz mam szansę by go naprawić rozumiesz? – kiwnęłam głową na tak i wtuliłam się w chłopaka. Czułam taką nieodpartą chęć bliskości. Nie takiej bliskości, która oznaczała seks. Po prostu chciałam być przytulona. Nawet nie pamiętam kiedy chłopak wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka, a tym bardziej kiedy zasnęłam, ale jedyne co zapamiętam do końca to przebudzenie się o godzinie piątej by przeżyć powtórkę z głównego wydarzenia minionego wieczoru.

Mdłości. 

środa, 8 stycznia 2014

Część II : Rozdział VI


  - To jak ? – uśmiechnęłam się do chłopaka. Widziałam go drugi raz odkąd pamiętam i nie wiedziałam co robić. Nie wiedziałam co lubi robić, czym się interesuje, jakiej muzyki słucha. Musiałam zacząć z nim od początku, choć podobno właśnie tak najlepiej. Od podstaw poznać człowieka bo jeśli byliśmy przyjaciółmi mogliśmy się stać teraz nimi na nowo, a przyjaźń, którą zyskaliśmy będzie o wiele lepsza. Przynajmniej stawiałam na to, że Harry był moim przyjacielem wcześniej. 

  - Co jak ?

  - Z tymi filmami – uśmiechnęłam się do niego na co chłopak westchnął.

  - Wieczorem raczej Niall będzie cie chciał mieć na osobność, ale jak ci zależy, możemy obejrzeć coś teraz – jego słowa niestety nie były wypowiedziane zbyt entuzjastycznie, ale jednak zgodził się na to.

  - No to ty coś wybierz, a ja zaraz wracam – pobiegłam na górę ucieszona niczym małe dziecko i na szybko odziałam się w za duże dresy od Niall’a i zmieniłam ubrudzoną przez ukochanego bluzkę na inną, czystą, jednakże tego samego właściciela. Jeśli nie było go obok mnie, zakładałam jego ubrania. Pachniały nim i wtedy czułam jakby był koło mnie. Tak było i teraz. Przeciągnęłam przez głowę bluzę zaciągając się jego zapachem, i gdy nie wyglądałam jak jakaś pierwsza lepsza pani spod latarni zeszłam na dół do obdarzonego bujną czupryną loków chłopaka włączającego „Titanic”.

  - Czemu Titanic ? – przeskoczyłam przez oparcie kanapy i wygodnie się umiejscowiłam po jej prawej stronie. Chłopak usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem. Odruchowo odsunęłam się od niego. Od wyjścia ze szpitala nie dałam się nikomu prócz Irlandczyka dotknąć nawet przez podanie ręki, a właśnie zostałam objęta jego ramieniem. Poczułam przez to lekkie zakłopotanie.

  - Kiedyś oglądaliśmy ten film maniakalnie i za każdym razem próbowaliśmy rozgryźć jakby to wszystko wyglądało, gdyby coś poszło inaczej. Beth nie bój się. Nie mam złych zamiarów – jego ciepły ton sprawił, że poczułam się jak kiedyś. Nie pamiętałam jak było wcześniej, ale to uczucie, gdy wypowiadał słowa było mi tak znajome, że czułam się jakbym już to przeżyła. Jakbym po prostu była bezpieczna i nic złego nie miało mi się stać z jego strony.

Usadowiłam się obok chłopaka wygodnie, a ten ponownie objął mnie ramieniem. Tym razem nie odsunęłam się, a bardziej wtuliłam. Czułam się jakbym przytulała brata. Film leciał, a my zastanawialiśmy się co by się stało, gdyby Jack nie uratował Rose, gdyby wtedy nikt nie usłyszał jej krzyku podczas akcji ratunkowej, gdyby Jack nie wygrał biletu. Zginęliby, ale nie poznaliby się i nie poznali smaku prawdziwej miłości. On zapewne dalej wędrowałby po świecie, a Rose jednak skoczyła ze statku w swojej pięknie ozdobionej czerwonej sukni. Wiele par na świecie zapewne nie potrafiłoby dostrzec miłości dzięki tej historii i zapewne ja też miałabym inny pogląd na miłość wzorowana inną miłosną historią, która ma podobny, ale jednak nie identyczny morał. Tak, nie pamiętałam nic, ale wiedziałam, że dzięki temu filmowi uwierzyłam w miłość. Wzorzec Jack’a był prosty, ale za to idealny. Chłopak, który nie miał grosza przy duszy, ale miał marzenia, które z chęcią spełniał i nie przejmował się minusami swojego życia. Wystarczyło mu to co matka natura mu dawała. Rose była bogata i nieszczęśliwa. Dopiero, gdy poznała jego poznała smak życia, miłości. Nie interesował ją jego status społeczny, a to jaki jest. Podobnie było ze mną i Niall’em. Chłopak mi opowiedział o mojej przeszłości, że pochodziłam z bloków w Polsce, że nie pławiłam się w luksusach, a on nie znał prawdziwej definicji szczęścia póki nie poznał mnie. Był jak Rose, ja jak Jack. I nie patrząc na to jak wiele nas dzieli patrzył na to jak wiele nas łączy. Pokochał mnie taką jaka byłam. Nie próbował zmieniać, a chciał poznawać nawet najmroczniejsze zakamarki mojej duszy. Pokochał wady, uwydatnił zalety. Zaakceptował i nie porzucił.
Kochał. 

Spojrzałam na Hazze. Siedział wpatrzony w telewizor podziwiając parę, która resztkami sił utrzymywała się na tonącym statku. Widziałam jak jego oczy z sekundy na sekundę coraz bardziej się szkliły.

  - Hazz co się dzieje ? – uniosłam się lekko by móc więcej widzieć.

  - Nie nic – szybko otarł oczy

  - Mów – chłopak uciekał długo wzrokiem próbując odwlec odpowiedź, ale w końcu uległ.

  - Cara Delevingne. Jest modelką. Zacząłem z nią chodzić krótko przed twoim wypadkiem. Kiedy wtedy znaleźliśmy cię w tej łazience i powoli zaczęłaś schodzić, coś we mnie pękło. Nie wiem co. I kiedy leżałaś w szpitalu, kiedy tylko była okazja siedziałem u ciebie. Zlałem ją totalnie. Sam nie wiem czemu. Po prostu wolałem siedzieć u ciebie. Wiem, że możesz to dziwnie odebrać, ale chyba jestem w tobie zakochany – straciłam grunt pod nogami, a usta mimo wolnie rozchyliły się do granic możliwości. Nie wiedziałam zupełnie co powiedzieć. Ledwo co odnalazłam w sobie pewność, że uczucie, którym darzę Irlandczyka mogę spokojnie nazwać miłością, a teraz jego przyjaciel wyznaje mi, że się we mnie zakochał. To mogło zniszczyć ich przyjaźń, jak i cały zespół. Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam na niego.

  - Przepraszam – uprzedził słowami swoje czyny. Gwałtownie przysunął się do mnie, obejmując w talii i szybko złączył swoje usta z moimi. Siedziałam tam w zupełnym bezruchu nie potrafiąc w jakikolwiek sposób się poruszyć. Jedynie dzwonek do drzwi przerwał to co się właśnie działo.

  - Hazz… ja… ide otworzyć – szybko zerwałam się z pozycji siedzącej i biegiem ruszyłam do drzwi z nadzieją, że był to mój ukochany. Jednak widok dwóch dziewczyn w progu drzwi zniszczył ową nadzieję. Dwie ciemnowłose piękności przywitały mnie całusami w policzki i przytuleniami, a później weszły do wnętrza mieszkania. Brytyjczyk na szczęście wyłączył w porę telewizor i dziewczyny nie miały żadnych dowodów by domyślić się co przed chwilą się tu działo. Dla chłopaka pewnie znaczyło to wiele, ale jak dla mnie mogło się to nie stać. Chłopak szybko się zebrał, a ja odprowadziłam go do drzwi. Zamknęłam je i przez chwilę wodziłam opuszkami palców po moich wargach. Wciąż czułam jego pocałunek. Może nie chciałam go, ale nie potrafiłam skupić na niczym innym myśli. Els i Dan podbiegły do mnie i zaczęły ciągnąć do salonu, gdzie na stoliku było już pełno lakierów i podobnych rzeczy. Posadziły mnie na kanapie i zaczęłyśmy obgadywać chłopaków, inne gwiazdy i wszystkich, których znałyśmy, a że znałam mało ludzi wiele dowiedziałam się z ich opowiadań. Opisały mi każdego z członków One Direction jak i ich dziewczyny, nawet Sophie, która w tym momencie zajmowała dawne miejsce Danielle, ale mimo to dziewczyna miała o niej ciepłe zdanie bo związek nie rozpadł się przez nią, a przez zupełnie inne sprawy.

  - Ona ma taki wielki tyłek

  - Ale za to jest przepiękna

  - Jesteście szalone! – zaśmiałam się kiedy dziewczyny zaczęły obgadywać Kim Kardashian. No dobra. Miały rację, ale i tak nie lubiłam obgadywać niektórych osób. Za to zgadzałyśmy się w jednym temacie: DEMI LOVATO JEST KRÓLOWĄ. Rozmawiałyśmy jeszcze parę godzin malując paznokcie, nakładając sobie jakieś przedziwne maseczki domowej roboty i robiąc inne domowe zabiegi, gdyby nie to, że nagle ktoś zaczął przekręcać zamek w drzwiach. Szybko podniosłam się z kanapy zapominając o maseczce na twarzy i pobiegłam do drzwi niczym pies chcący przywitać swojego pana. Chłopak nawet nie zdążył przekroczyć progu, a ja już rzuciłam mu się na szyję. Blondyn objął mnie w talii i zaśmiał się mi do ucha. Usłyszałam w tle ciche „Awwwww”.

  - Aż tak się stęskniłaś ?

  - Nie było cię cały dzień.

  - Kilka godzin.

  - I tak za długo.

  - Skarbie masz babski wieczór, później pogadamy – postawił mnie na ziemię. Chwilę później mogłam jedynie dostrzec przemykającą sylwetkę chłopaka, który pokonując schody „po dwa” wbiegł na górę zostawiając na pastwę losu dziewczyn. Zostałam ponownie wciągnięta w świat plotek i gwiazd. No może nie tylko. Usłyszałam także co nieco o tym co przeżyłam z nimi. Może dużo to nie dało, ale jednak jakieś przebłyski świadomości były. Urywki obrazów i nagle zasłabnięcie, które zniszczyło coraz bardziej podobający mi się wieczór.

  - Beth ? – poczułam czyjś ciepły dotyk na policzku.

  - Beth ? – ponowne nawoływanie zaczęło coraz bardziej sprowadzać mnie do stanu trzeźwości umysłu. Zaczęłam mrugać powiekami, a moim oczom ukazał się cały czerwony blondyn. Delikatnie podniosłam się na łokciach, ale nim zdążyłam porządnie to zrobić zostałam podparta przez czyjeś dłonie.

  - Co jest grane ? – złapałam się za głowę. Gwałtowniejsze podniesienie się poskutkowało bólem w okolicach skroni i kolejnym utraceniem obrazu jednak tylko na kilka sekund.

  - Beth zemdlałaś.

  - Ja … coś sobie przypomniałam, ale już nie pamiętam dokładnie co. Na myśl przychodzą mi tylko jajka – mięśnie chłopaka wyraźnie się spięły, a on sam zerwał kontakt wzrokowy ze mną – Niall ?

  - Powiem ci jutro dobrze ? Musze sobie to jakoś w głowie ułożyć – westchnęłam głośno i podniosłam się, tym razem wolniej.

Wiedziałam, że to co chłopak ma mi do przekazania nie było miłe. Miałam takie przeczucie. 

A może to wszystko miało zniszczyć to co od tygodni budowaliśmy?

______________________

Wiem, że rozdział jest dodany dopiero po sporym odstępie czasu, ale nie miałam dostępu do komputera i dopeiro wczoraj udało mi się odzyskać kabel. Matka wzięła za oceny i nie chciała dać przez miesiac... 
Więc jak wiadomo mało będzie komentarzy i jeśli jest możliwość i są osoby, które mają chęć bycia dalej informowanymi niech podadzą tu swoje Aski, GG, TT, FB co tylko chcecie ;)
Z resztą po prawej macie kontakt ;) 

Do napisania ?