Przełknęłam ślinę najciszej jak tylko mogłam by nie obudzić
go. Wiem to tylko drobny hałas, ale za nic nie chciałam wybudzić go ze snu.
Mówią, że sen leczy. Jeśli tak niech śpi nawet cały tydzień byle wyleczyło to
wszystkie rany, które bezmyślnie mu wyrządziłam. Wiem, to nie tak działa, ale
jak zawsze łudzę się, że to wszystko się jakoś ułoży. Wszystko będzie jak
dawniej i chłopak będzie tym samym roześmianym Irlandczykiem jak kiedyś, a
przynajmniej jak mówią mi wszyscy.
Wstałam i prawie bezszelestnie udałam się do kuchni by
przeczekać sen chłopaka. Mogłabym się wpatrywać w niego godzinami, gdyby nie
to, że mój żołądek zaczął wyraźnie dawać do zrozumienia, że od dawna jest pusty
i potrzebuje dawki kalorii by utrzymać mnie i maleństwo przy życiu przez
najbliższy czas. Po wpatrywaniu się w lodówkę stwierdziłam, że zwyczajne
kanapki z jajkiem będą moim wybawieniem. Ugotowałam jajka, pokroiłam i
nałożyłam na chleb. Usiadłam na krześle przy wysepce i patrzałam na śpiącego w
salonie blondyna, który przez sen marszczył brwi. Był tak idealny.
Nie potrafiłam się powstrzymać przed zagryzieniem wargi na samą myśl o nim. Odruch bezwarunkowy jak to opisują inni. Gdy widzisz kogoś kto sprawia, że w twoim wnętrzu panuje to niesamowite mrowienie opisywane jako motylki w brzuchu. Jesteś tak lekki, tak szczęśliwy. Sama jego obecność czy nawet wspomnienie o tej osobie wywoływało to uczucie. To coś wręcz nie do opisania choćbyś niewiadomo jak próbował i tak nie opiszesz tego wystarczająco.
Za oknami zaczynało świtać. Było coraz jaśniej. Miasto
budziło się wolnymi kroczkami do życia. Chłopak przewrócił się na plecy i
przetarł dłonią oczy. Zamrugał powiekami patrząc w sufit. Nie potrafiłam się
ruszyć. Czułam się jak jakiś podglądacz, który chce widzieć jak najwięcej choć
nie powinien. Przyglądałam się jego ruchom, każdemu, z idealną dokładnością.
Położył ręce na kołdrze i zaczął z zaspanym zaciekawieniem przyglądać pierzynie
spoczywającej na jego ciele, zapewne zastanawiając się jakim cudem jest nią
przykryty. Spojrzał na telewizor, który wyłączyłam i zaczął rozglądać się po
pomieszczeniu poszukując powoda tego wszystkiego. Gdy nie zauważył mnie w salonie
usiadł i zmierzwił włosy. Przeciągnął się, napinając mięśnie co zauważyłam
przez obcisłą bokserkę, którą miał na sobie. Powoli wstał ziewając jeszcze i
ruszył w kierunku kuchni, gdzie kryłam się za ścianą.
- Dzień Dobry – powiedział, gdy zauważył mnie – to ty
przyniosłaś kołdrę ?
- Tak – spuściłam wzrok na ziemię. Nie potrafiłam na niego
spojrzeć. Tak jakby był jakimś władcą, na którego spojrzenie było karane
śmiercią.
- Dobrze się czujesz ? – podszedł do mnie i ścisnął dłonią,
moją. W porównaniu do jego, moja była tak malutka jak rączka dziecka. Nie
potrafiłam nic powiedzieć. Jakby ktoś odebrał mi zdolność mówienia – Kochanie ?
- Wszystko ok – odpowiedziałam po dłuższej chwili wciąż nie
patrząc na niego jedynie wbijając wzrok w nasze dłonie – chociaż nie. Nic nie
jest dobrze. Po tym co wczoraj się wydarzyło nic nie jest dobrze. Potraktowałam
cię chamsko. Jakbyś nie był ojcem – Chłopak westchnął i rozejrzał się po
pokoju, a następnie jego wzrok spoczął na mnie.
- Beth spójrz na mnie – Nie wykonałam jego prośby – Beth
proszę – Przykucnął przy mnie i złapał za podbródek tak, że nie miałam wyjścia
i mój wzrok spotkał jego.
- Słucha. Zabolało mnie to, ale rozumiem cię. Nie chcesz go
stracić, ja też nie. To nasze dziecko i nikt nam nie zabierze go rozumiesz? Nawet
jeśli miałoby to oznaczać najgorszy i najtrudniejszy moment naszego życia.
Dobrze ? – wstał i pomógł mi zejść z krzesła – Jestem tutaj z tobą i choćbyś
niewiadomo jak mnie potraktowała będę cię kochać.
Pierwszy raz w życiu – lub od kiedy pamiętam- nie wiedziałam
co zrobić. Mimo tego wszystkiego co wczoraj zrobiłam, on zachowywał się jakbym
po prostu miała małą wpadkę, a tak naprawdę pokazałam swoją cholernie samolubną
stronę, o której nie miałam wcześniej bladego pojęcia. Oczywiście zdarzały się
małe przejawy samolubności, ale nie w tym stopniu jak wczorajszego dnia.
Zaczęłam się zastanawiać jakim cudem on jest tak wyrozumiały w stosunku do
mnie. Nie widziałam żadnych korzyści dla jego osoby w tym wszystkim. Nie byłam
kimś specjalnym. Przeciętna dziewczyna z nadwagą. Zwykłe zniszczone od ciągłego
farbowania włosy, zniszczona skóra od źle dobranych kosmetyków. Nic nie
osiągnęłam w życiu prócz przełamania się i wyjechania od toksycznej rodziny.
Nie mogłam mu nic zaoferować. W tej sytuacji on miał wszystko, a ja byłam na
jego utrzymaniu. Nawet nie wiem kim byłam z zawodu. Wiedziałam tylko tyle, że
wyjechałam z Polski od rodziny, poznałam go na castingu i byłam w ich
teledysku. Reszta była ciągle nieodgadniona. Czarna dziura, która zabrała mi
wszystko co wiedziałam. Przeszłość i kawałek przyszłości. To tak jakbym
zaczynała teraz od nowa z tą różnicą, ze byłam już prawie dorosła kiedy mój
mózg był prawie na etapie noworodka pod względem pamięci. Taki Restart
niszczący życie. Chciałabym mieć zamontowany w głowie guzik z napisem „cofnij”
żeby móc cofnąć wszystko co było i zatrzymać się w wybranym momencie życia.
Pewnie 2/3 ludzkości cofnęłoby się, aby być znów młodym. Ja jedynie chciałam
odzyskać pamięć. Być osobą, którą wszyscy znają, którą byłam. Wszyscy mówią do
mnie jak do dawnej dziewczyny, której nie znałam. Myślą, że to pomoże kiedy tak
naprawdę nic to nie daje. To jak walka z wiatrem. Nie wygrasz tego. Czasem masz
poczucie, że są postępy, coś się udaje zrobiłeś krok w przód, ale tak serio to
się cofasz i jedyne co ci zostaje to jeszcze większe przygnębienie. Smutek i
łzy, które ciągle wypełniały mnie na samą myśl o tym co straciłam. Czas z
chłopakiem, który przeżyłam dla mnie jakby zniknął. Wszystko co o nim
wiedziałam przepadło. Jedyne co mogłam teraz zrobić to poznać go na nowo i
zapamiętać to wszystko.
- Dobrze – spojrzałam na niego próbując uśmiechnąć się w
miarę szczerze. Nie szło mi to zbyt dobrze, ale przynajmniej się starałam –
Dziękuję – chłopak objął mnie ramionami i schował w nich, a ja oddałam się temu
uczuciu. Tak bardzo znane, a mimo to nie pamiętałam każdego razu, gdy przytulał
mnie tak wcześniej. Smutne, ale jedynym plusem było to, że mogłam poznać te
wszystkie uczucia na nowo.
**
- To nie jest dobry pomysł – i tak było. Kto wybiera się na
piknik, gdy prognozy mówią o opadach? Niall Horan proszę państwa. Tuż po
obiedzie stwierdził, że nie ma ochoty cały dzień siedzieć w domu, kiedy ma dwa
tygodnie wolnego. Po prostu wstał, wyciągnął z spiżarni koszyk i zaczął się
pakować, a potem powiedział, że mam się ubrać. I tak oto wróciliśmy do
teraźniejszości, w której trzymam się kurczowo stołu w czasie, gdy Niall Horan
trzyma mnie w biodrach próbując wygrać wojnę, którą już dawno przegrałam z jego
mięśniami. Pociągnął mnie mocniej, a ja jedyne co mogłam to puściłam się
wpadając na chłopaka, który zaczął się śmiać w niebogłosy.
- Mówiłem, że wygram – kilka prób podniesienia się
zakończonych klęską z faktu, iż dalej ręce chłopaka spoczywały na moich
biodrach, a ja byłam jedynie parę centymetrów od jego twarzy skończyły się, gdy
podniosłam białą flagę w postaci położenia się na chłopaku ciałem.
- I to dwa razy – jego uśmiech był zaraźliwy. Wystarczyło
lekkie uniesienie kącika ust, a moje usta już wyginały się w tzw. Bananie.
Czasami naprawdę wierzyłam, że Niall jest jedną z najbardziej uśmiechniętych
osób na świecie. Gdyby tylko się dało oddałabym nawet życie za to by ten
chłopak nie tracił uśmiechu z twarzy. To
była najpiękniejsza rzecz jaką Irlandczyk posiadał.
- Niech ci będzie, ale bierzesz parasol – spojrzałam mu w
oczy starając się pokazać mu w jakiś sposób, że leżenie na ziemi nie należy do
moich ulubionych pozycji na rozmowę z nim. Gdyby to było łóżko to już inna
rozmowa na temat leżenia, ale trawa, która ma w sobie miliony bliżej
nieokreślonych żyjątek, które czekają, aby ugryźć nas, użądlić lub chociażby
wessać się przez skórę do naszej krwi odrzucała mnie tak, że najchętniej
siedziałabym na wcześniej wspomnianym stole w ogrodzie. Tak wiem bardzo
romantyczne. Para urządza sobie piknik zaledwie paręnaście metrów od drzwi z
domu.
- Co tylko chcesz – każde słowo wymawiał coraz ciszej,
spoglądając coraz bardziej na moje usta w dodatku przygryzając wargę co w jego
przypadku było ubersexowne.
- Beth wiesz, że cię kocham ? – jego zamiary pocałowania
były coraz to wolniejsze, a moje psychika powoli przez to fiksowała. Jeśli chce
mnie pocałować to po co to przedłuża?
- Wiem i wiem też, że jeśli nie pośpieszysz się to wybuchnę
– zaśmiał się. Delikatnie położył dłoń na moim policzku i zaczął kciukiem
głaskać mój policzek – jakkolwiek głupio to brzmi. Powoli przysunął się bliżej
mnie i delikatnie zaczął całować mnie. Nigdy nie byłam podatna na uczucia. Przy
chłopakach i dziewczynach co by się nie działo nie daję się ponieść, a przy nim
ta cała otoczka znika. Nie umiem być twarda i tak pewna siebie jak zawsze.
Jakbym była żółwiem pozbawionym swojej skorupy. Wszystko jest tak widoczne na
pierwszy rzut oka w jego obecności. Jakbym miała dwie osobowości, ja jako ta
przy wszystkich i ja przy Niallu. Jeszcze pozostaje kwestia Harry’ego, przy
którym jak na razie czuję się dość niepewnie i tak jakby między tymi dwoma
osobowościami. Czasem pewna siebie, ale gdy jest bliżej mnie tak jakby gubiła
powoli skorupę. Pęka i nie umiem nic zaradzić.
Podniosłam się z chłopaka tym razem z jego zgodą i udałam
się na górę z małymi problemami. Zamknęłam się w łazience, zrzuciłam z siebie
ubrania i weszłam pod strumień gorącej wody, która w krótkim czasie odprężyła
mnie i pozwoliła odrzucić ode mnie wszystkie złe myśli.
_____
Ja wiem .. zarzekałam się, ale w moim bloku zaczęły się jakieś chujowe prace i od miesiąca wyłączają nam prąd i za każdym razem, gdy zabierałam się za pisanie nie było prądu lub wyłączali, gdy już byłam w połowie przez co straciłam mnóstwo czasu i nerwów ( Nie mówiąc już, że przez ich niechlujność mój 8-mio letni brat rozwalił sobie głowę i miał 3 szwy ... ).
Nie wchodziłam na Twitter, Facebook i inne rzeczy. Na wattpad jedynie dodałam kilka rozdziałów dzięki Wifi w szkole i to była moja jedyna aktywność w internecie w zeszłym miesiacu.
Przepraszam, Przepraszam,
Przepraszam, Przepraszam,
Przepraszam, Przepraszam,
Przepraszam, Przepraszam,
Przepraszam, Przepraszam,
Przepraszam, Przepraszam,
Przepraszam, Przepraszam,
Przepraszam, Przepraszam,
Przepraszam, Przepraszam,
Przepraszam, Przepraszam,
Przepraszam, Przepraszam,
Przepraszam, Przepraszam,
Przepraszam, Przepraszam,
Przepraszam, Przepraszam,
Przepraszam, Przepraszam,
Przepraszam, Przepraszam,
Przepraszam, Przepraszam,
Przepraszam, Przepraszam,
Przepraszam, Przepraszam,
Przepraszam, Przepraszam,
Przepraszam, Przepraszam,
Przepraszam, Przepraszam,
Przepraszam, Przepraszam,
Przepraszam, Przepraszam,
Przepraszam, Przepraszam !
Mam nadzieję, że wybaczycie mi to i od dziś obiecuję, że postaram się dodawać rozdziały chociażby raz na tydzień w sobotę lub niedzielę z nadzieją, że te ( przepraszam za przekleństwa) pierdolone kutasy niedoruchane ślamazary i kompletni idioci w końcu skończą te robotę zamiast opierniczać się całymi dniami.
O jejka jaki Niall jest słodki mam nadzieje że Beth odzyska pamięć!
OdpowiedzUsuńJej,jak słodziutko!Świetny rozdział,jak zwykle. ;p Kocham,kocham,kocham! Zapraszam do siebie:
OdpowiedzUsuńyou-will-be-on-my-mind-forever.blogspot.com
life-is-heavy-but-dont-lose-hope.blogspot.com
stay-in-my-life-if-you-dare.blogspot.com