sobota, 7 czerwca 2014

Część II: Rozdział XI


Przełknęłam ślinę najciszej jak tylko mogłam by nie obudzić go. Wiem to tylko drobny hałas, ale za nic nie chciałam wybudzić go ze snu. Mówią, że sen leczy. Jeśli tak niech śpi nawet cały tydzień byle wyleczyło to wszystkie rany, które bezmyślnie mu wyrządziłam. Wiem, to nie tak działa, ale jak zawsze łudzę się, że to wszystko się jakoś ułoży. Wszystko będzie jak dawniej i chłopak będzie tym samym roześmianym Irlandczykiem jak kiedyś, a przynajmniej jak mówią mi wszyscy.


Wstałam i prawie bezszelestnie udałam się do kuchni by przeczekać sen chłopaka. Mogłabym się wpatrywać w niego godzinami, gdyby nie to, że mój żołądek zaczął wyraźnie dawać do zrozumienia, że od dawna jest pusty i potrzebuje dawki kalorii by utrzymać mnie i maleństwo przy życiu przez najbliższy czas. Po wpatrywaniu się w lodówkę stwierdziłam, że zwyczajne kanapki z jajkiem będą moim wybawieniem. Ugotowałam jajka, pokroiłam i nałożyłam na chleb. Usiadłam na krześle przy wysepce i patrzałam na śpiącego w salonie blondyna, który przez sen marszczył brwi. Był tak idealny.


Nie potrafiłam się powstrzymać przed zagryzieniem wargi na samą myśl o nim. Odruch bezwarunkowy jak to opisują inni. Gdy widzisz kogoś kto sprawia, że w twoim wnętrzu panuje to niesamowite mrowienie opisywane jako motylki w brzuchu. Jesteś tak lekki, tak szczęśliwy. Sama jego obecność czy nawet wspomnienie o tej osobie wywoływało to uczucie. To coś wręcz nie do opisania choćbyś niewiadomo jak próbował i tak nie opiszesz tego wystarczająco.


Za oknami zaczynało świtać. Było coraz jaśniej. Miasto budziło się wolnymi kroczkami do życia. Chłopak przewrócił się na plecy i przetarł dłonią oczy. Zamrugał powiekami patrząc w sufit. Nie potrafiłam się ruszyć. Czułam się jak jakiś podglądacz, który chce widzieć jak najwięcej choć nie powinien. Przyglądałam się jego ruchom, każdemu, z idealną dokładnością. Położył ręce na kołdrze i zaczął z zaspanym zaciekawieniem przyglądać pierzynie spoczywającej na jego ciele, zapewne zastanawiając się jakim cudem jest nią przykryty. Spojrzał na telewizor, który wyłączyłam i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu poszukując powoda tego wszystkiego. Gdy nie zauważył mnie w salonie usiadł i zmierzwił włosy. Przeciągnął się, napinając mięśnie co zauważyłam przez obcisłą bokserkę, którą miał na sobie. Powoli wstał ziewając jeszcze i ruszył w kierunku kuchni, gdzie kryłam się za ścianą.

- Dzień Dobry – powiedział, gdy zauważył mnie – to ty przyniosłaś kołdrę ?

- Tak – spuściłam wzrok na ziemię. Nie potrafiłam na niego spojrzeć. Tak jakby był jakimś władcą, na którego spojrzenie było karane śmiercią.

- Dobrze się czujesz ? – podszedł do mnie i ścisnął dłonią, moją. W porównaniu do jego, moja była tak malutka jak rączka dziecka. Nie potrafiłam nic powiedzieć. Jakby ktoś odebrał mi zdolność mówienia – Kochanie ?

- Wszystko ok – odpowiedziałam po dłuższej chwili wciąż nie patrząc na niego jedynie wbijając wzrok w nasze dłonie – chociaż nie. Nic nie jest dobrze. Po tym co wczoraj się wydarzyło nic nie jest dobrze. Potraktowałam cię chamsko. Jakbyś nie był ojcem – Chłopak westchnął i rozejrzał się po pokoju, a następnie jego wzrok spoczął na mnie.

- Beth spójrz na mnie – Nie wykonałam jego prośby – Beth proszę – Przykucnął przy mnie i złapał za podbródek tak, że nie miałam wyjścia i mój wzrok spotkał jego.

- Słucha. Zabolało mnie to, ale rozumiem cię. Nie chcesz go stracić, ja też nie. To nasze dziecko i nikt nam nie zabierze go rozumiesz? Nawet jeśli miałoby to oznaczać najgorszy i najtrudniejszy moment naszego życia. Dobrze ? – wstał i pomógł mi zejść z krzesła – Jestem tutaj z tobą i choćbyś niewiadomo jak mnie potraktowała będę cię kochać. 
Pierwszy raz w życiu – lub od kiedy pamiętam- nie wiedziałam co zrobić. Mimo tego wszystkiego co wczoraj zrobiłam, on zachowywał się jakbym po prostu miała małą wpadkę, a tak naprawdę pokazałam swoją cholernie samolubną stronę, o której nie miałam wcześniej bladego pojęcia. Oczywiście zdarzały się małe przejawy samolubności, ale nie w tym stopniu jak wczorajszego dnia. Zaczęłam się zastanawiać jakim cudem on jest tak wyrozumiały w stosunku do mnie. Nie widziałam żadnych korzyści dla jego osoby w tym wszystkim. Nie byłam kimś specjalnym. Przeciętna dziewczyna z nadwagą. Zwykłe zniszczone od ciągłego farbowania włosy, zniszczona skóra od źle dobranych kosmetyków. Nic nie osiągnęłam w życiu prócz przełamania się i wyjechania od toksycznej rodziny. Nie mogłam mu nic zaoferować. W tej sytuacji on miał wszystko, a ja byłam na jego utrzymaniu. Nawet nie wiem kim byłam z zawodu. Wiedziałam tylko tyle, że wyjechałam z Polski od rodziny, poznałam go na castingu i byłam w ich teledysku. Reszta była ciągle nieodgadniona. Czarna dziura, która zabrała mi wszystko co wiedziałam. Przeszłość i kawałek przyszłości. To tak jakbym zaczynała teraz od nowa z tą różnicą, ze byłam już prawie dorosła kiedy mój mózg był prawie na etapie noworodka pod względem pamięci. Taki Restart niszczący życie. Chciałabym mieć zamontowany w głowie guzik z napisem „cofnij” żeby móc cofnąć wszystko co było i zatrzymać się w wybranym momencie życia. Pewnie 2/3 ludzkości cofnęłoby się, aby być znów młodym. Ja jedynie chciałam odzyskać pamięć. Być osobą, którą wszyscy znają, którą byłam. Wszyscy mówią do mnie jak do dawnej dziewczyny, której nie znałam. Myślą, że to pomoże kiedy tak naprawdę nic to nie daje. To jak walka z wiatrem. Nie wygrasz tego. Czasem masz poczucie, że są postępy, coś się udaje zrobiłeś krok w przód, ale tak serio to się cofasz i jedyne co ci zostaje to jeszcze większe przygnębienie. Smutek i łzy, które ciągle wypełniały mnie na samą myśl o tym co straciłam. Czas z chłopakiem, który przeżyłam dla mnie jakby zniknął. Wszystko co o nim wiedziałam przepadło. Jedyne co mogłam teraz zrobić to poznać go na nowo i zapamiętać to wszystko.


- Dobrze – spojrzałam na niego próbując uśmiechnąć się w miarę szczerze. Nie szło mi to zbyt dobrze, ale przynajmniej się starałam – Dziękuję – chłopak objął mnie ramionami i schował w nich, a ja oddałam się temu uczuciu. Tak bardzo znane, a mimo to nie pamiętałam każdego razu, gdy przytulał mnie tak wcześniej. Smutne, ale jedynym plusem było to, że mogłam poznać te wszystkie uczucia na nowo.


**


- To nie jest dobry pomysł – i tak było. Kto wybiera się na piknik, gdy prognozy mówią o opadach? Niall Horan proszę państwa. Tuż po obiedzie stwierdził, że nie ma ochoty cały dzień siedzieć w domu, kiedy ma dwa tygodnie wolnego. Po prostu wstał, wyciągnął z spiżarni koszyk i zaczął się pakować, a potem powiedział, że mam się ubrać. I tak oto wróciliśmy do teraźniejszości, w której trzymam się kurczowo stołu w czasie, gdy Niall Horan trzyma mnie w biodrach próbując wygrać wojnę, którą już dawno przegrałam z jego mięśniami. Pociągnął mnie mocniej, a ja jedyne co mogłam to puściłam się wpadając na chłopaka, który zaczął się śmiać w niebogłosy.


- Mówiłem, że wygram – kilka prób podniesienia się zakończonych klęską z faktu, iż dalej ręce chłopaka spoczywały na moich biodrach, a ja byłam jedynie parę centymetrów od jego twarzy skończyły się, gdy podniosłam białą flagę w postaci położenia się na chłopaku ciałem.

- I to dwa razy – jego uśmiech był zaraźliwy. Wystarczyło lekkie uniesienie kącika ust, a moje usta już wyginały się w tzw. Bananie. Czasami naprawdę wierzyłam, że Niall jest jedną z najbardziej uśmiechniętych osób na świecie. Gdyby tylko się dało oddałabym nawet życie za to by ten chłopak nie tracił uśmiechu z twarzy.  To była najpiękniejsza rzecz jaką Irlandczyk posiadał.

- Niech ci będzie, ale bierzesz parasol – spojrzałam mu w oczy starając się pokazać mu w jakiś sposób, że leżenie na ziemi nie należy do moich ulubionych pozycji na rozmowę z nim. Gdyby to było łóżko to już inna rozmowa na temat leżenia, ale trawa, która ma w sobie miliony bliżej nieokreślonych żyjątek, które czekają, aby ugryźć nas, użądlić lub chociażby wessać się przez skórę do naszej krwi odrzucała mnie tak, że najchętniej siedziałabym na wcześniej wspomnianym stole w ogrodzie. Tak wiem bardzo romantyczne. Para urządza sobie piknik zaledwie paręnaście metrów od drzwi z domu.

- Co tylko chcesz – każde słowo wymawiał coraz ciszej, spoglądając coraz bardziej na moje usta w dodatku przygryzając wargę co w jego przypadku było ubersexowne.

- Beth wiesz, że cię kocham ? – jego zamiary pocałowania były coraz to wolniejsze, a moje psychika powoli przez to fiksowała. Jeśli chce mnie pocałować to po co to przedłuża?

- Wiem i wiem też, że jeśli nie pośpieszysz się to wybuchnę – zaśmiał się. Delikatnie położył dłoń na moim policzku i zaczął kciukiem głaskać mój policzek – jakkolwiek głupio to brzmi. Powoli przysunął się bliżej mnie i delikatnie zaczął całować mnie. Nigdy nie byłam podatna na uczucia. Przy chłopakach i dziewczynach co by się nie działo nie daję się ponieść, a przy nim ta cała otoczka znika. Nie umiem być twarda i tak pewna siebie jak zawsze. Jakbym była żółwiem pozbawionym swojej skorupy. Wszystko jest tak widoczne na pierwszy rzut oka w jego obecności. Jakbym miała dwie osobowości, ja jako ta przy wszystkich i ja przy Niallu. Jeszcze pozostaje kwestia Harry’ego, przy którym jak na razie czuję się dość niepewnie i tak jakby między tymi dwoma osobowościami. Czasem pewna siebie, ale gdy jest bliżej mnie tak jakby gubiła powoli skorupę. Pęka i nie umiem nic zaradzić.


Podniosłam się z chłopaka tym razem z jego zgodą i udałam się na górę z małymi problemami. Zamknęłam się w łazience, zrzuciłam z siebie ubrania i weszłam pod strumień gorącej wody, która w krótkim czasie odprężyła mnie i pozwoliła odrzucić ode mnie wszystkie złe myśli.

_____


Ja wiem .. zarzekałam się, ale w moim bloku zaczęły się jakieś chujowe prace i od miesiąca wyłączają nam prąd i za każdym razem, gdy zabierałam się za pisanie nie było prądu lub wyłączali, gdy już byłam w połowie przez co straciłam mnóstwo czasu i nerwów ( Nie mówiąc już, że przez ich niechlujność mój 8-mio letni brat rozwalił sobie głowę i miał 3 szwy ... ).
Nie wchodziłam na Twitter, Facebook i inne rzeczy. Na wattpad jedynie dodałam kilka rozdziałów dzięki Wifi w szkole i to była moja jedyna aktywność w internecie w zeszłym miesiacu.

Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam !

Mam nadzieję, że wybaczycie mi to i od dziś obiecuję, że postaram się dodawać rozdziały chociażby raz na tydzień w sobotę lub niedzielę z nadzieją, że te ( przepraszam za przekleństwa) pierdolone kutasy niedoruchane ślamazary i kompletni idioci w końcu skończą te robotę zamiast opierniczać się całymi dniami. 

2 komentarze:

  1. O jejka jaki Niall jest słodki mam nadzieje że Beth odzyska pamięć!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej,jak słodziutko!Świetny rozdział,jak zwykle. ;p Kocham,kocham,kocham! Zapraszam do siebie:
    you-will-be-on-my-mind-forever.blogspot.com
    life-is-heavy-but-dont-lose-hope.blogspot.com
    stay-in-my-life-if-you-dare.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń