niedziela, 15 czerwca 2014

Część II: Rozdział XII


Nikt, zupełnie nikt nie wmówi mi, że gorący prysznic nie jest jedną z najcudowniejszych rzeczy na tym świecie - pomijając seks. Każda myśl, nawet ta najgorsza odpadała w zapomnienie. Czułam jak stróżki gorącej wody spływają po moim ciele dając mi błogie uczucie całkowitego rozluźnienia. Nie wiem jak to możliwe, ale psychiatrzy i inni specjaliści mogli przy tym się skryć. Bo nawet mój jakże zlansowany już tym wszystkim mózg przenosił się do innego świata. Jedynie ręce oplatające mnie ni stąd ni zowąd potrafiły ściągnąć mnie na ten popierdolony, na każdy sposób świat.


- Mogę dołączyć ? – usłyszałam irlandzki akcent, który sprawił, że kolejny raz tego dnia moje usta wygięły się w uśmiechu. Czy on musi tak na mnie działać ? Obróciłam się do niego przodem i spojrzałam na niego. Jego usta jak i cała twarz pokazywały jak bardzo sprośne są w tym momencie jego myśli. Lekko zagryzał wargę badając moje nagie i mokre ciało wzrokiem. Jakby nie patrzeć co by nie zrobił wyglądał niesamowicie seksownie. Jego dłonie ciągle spoczywały na mojej talii co sprawiało, że nasze ciała praktycznie przylegały do siebie. Trącił nosem mój policzek i zaczął składać delikatne pocałunki na mojej szyi. Spojrzałam przed siebie próbując złapać oddech ponieważ przez jego działania zaczynałam się tracić w kolejności funkcji życiowych. Położyłam ręce na jego ramionach i pozwoliłam w pełni kontrolować jego jak i moim ciałem. Delikatnie oparł mnie o ściankę kabiny nie przerywając pocałunków. Kierując całą sytuację w jednym kierunku.



**


Od : Harry
Możemy się spotkać ?


Do : Harry
Po co ?


Od : Harry
Chciałem ci wszystko wytłumaczyć


Do: Harry
Za godzinę u mnie. Masz maks. 20 minut



Nie wierzę, że zgodziłam się na to spotkanie. Przecież zaklinałam się w duchu, że nie zrobię tego. Jest moim przyjacielem. Tak, ale boję się, że sam na sam może wykorzystać sytuację, a w miejscu publicznym możemy być głównym tematem brukowców. Stałam dosłownie między młotem, a kowadłem. Co bym nie zrobiła mogło odnieść klapę, a odmówienie mu jedynie pogarszało naszą sytuację. To trzeba było wyjaśnić, jak najszybciej, by nie narobić chłopakowi zbytnich nadziei na związek, który za nic nie miał prawa bytu.
Zgodnie z planem Niall po 40 minutach wybył z domu. Chodziłam cała ze stresowana po domu. Zaraz miał tu być, a pogoda za oknem dobijała jeszcze bardziej traktując całą okolicę gigantyczną ulewą. Nie wiem dlaczego, ale za każdym razem, gdy padało oznaczało to coś złego. Mogłam być w 80% pewna, że Harry coś planuje. Tego się obawiałam, że coś wymyśli. Usiadłam na kanapie, ponieważ chodzenie w kółko powoli przyprawiało mnie o zawrót głowy, choć może to nie tylko te chodzenie jak same myśli robiły mi z głowy sieczkę. Miałam milion pomysłów tego co Styles mógł zaplanować, a ja miałabym wpaść w pułapkę wcześniej czy później. Bez względu na to czy podoba mi się to czy nie.
Usłyszałam pukanie do drzwi i w sekundzie znalazłam się tuż obok drzwi wejściowych.


- Hej – z jego ust wydobył się niski głos, a na mojej skórze pojawiły się ciarki. Co jak co, ale jego głos był onieśmielający nawet przy moim nastawieniu, że nie dam mu się podejść. Przekroczył próg domu kiedy zwolniłam mu miejsce by mógł swobodnie wejść do środka. Z jego dość już długich włosów, które nie były już tak bardzo kręcone jak kiedyś spadały jak szalone krople wody, a sam chłopak był cały przemoczony.

- Tak trudno było przyjechać samochodem?

- Chciałem się przejść… no wiesz… - lekko zmieszany ściągnął kurtkę, po czym powiesił ją na wieszaku. Ja ówcześnie zamykając drzwi wejściowe na klucz ruszyłam do salonu.

- Napijesz się czegoś? – Dziewczyno trafiłaś w samiutką dziesiątkę. Dałaś mu 20 minut,a teraz proponujesz picie. Wymyśli coś i wykorzysta to ! Wstąpiłam na chwilę do łazienki by podać mu ręcznik.

- Nie i dziękuję za ręcznik – uniósł go by zatopić w nim twarz jak i włosy. Chwilę później jego głowa była ozdobiona czupryną wilgotnych włosów, które tworzyły artystyczny nieład. Przerzuciłam wzrok na czajnik elektryczny stojący w kuchni i podeszłam do niego by nalać do niego Wdy i postawić. Mimo tego, że chłopak nie chciał niczego się napić ja jednak wolałam przy tej pogodzie napić się herbaty. Uspokajała mnie tym bardziej dzika róża.

- Tak, więc słucham ? – spojrzałam na chłopaka zza wysepki czując się bezpieczniej w dość znacznej odległości. Chłopak stał dokładnie naprzeciw mnie i przyglądał mi się uważnie co z każdą sekundą było coraz to bardziej krępujące, jak i denerwujące.

- Musimy tak to zacząć? – uniósł brwi delikatnie ku górze nadając delikatności wypowiedzianym słowom. Dawało mu to dziecięcej niewinności, ale i tak za nic nie mogło to zmienić mojej postawy. Chciałam załatwić to szybko i bezboleśnie chociażby tylko dla mnie. Wiem, że byłam w tym momencie samolubem, ale chłopak dobrze wiedział jak stoi sytuacja.

- Harry… zrozum, że cokolwiek byś nie powiedział, nie zmieni to tego kogo kocham i z kim będę i mam nadzieję, że przyszedłeś jedynie wytłumaczyć się … wytłumaczyć z tego co się wydarzyło. To nie powinno się stać i powinno być jak najszybciej wytłumaczone. Nie pomijając faktu, że Niall nie może za nic się o niczym dowiedzieć ! – uniosłam lekko głos, ale cyknięcie czajnika zdekoncentrowało mnie i zmieniłam ton – Ja go kocham, cholernie go kocham i nie chcę stracić przez twoją chwilę słabości rozumiesz? – obróciłam się do niego tyłem i zalałam torebkę herbaty w szklance. Lecz zanim zdążyłam złapać szklankę w dłonie poczułam JEGO dłonie nam mojej talii.

- Przyznaj to Beth… przyznaj, że ci się podobało – jego ciepły oddech musnął kark, a wręcz gorące wargi lekko musnęły skórę na nim. Szybko odsunęłam się w jedyną stronę, która była możliwa – przód – tym samym zamykając się szczelniej w jego uścisku – Widzę to kiedy na mnie patrzysz. Kiedy mówiłaś, że nie powinno się wydarzyć. Tam w środku cholernie ci się to podobało. Tak bardzo, że chciałabyś oddać wszystko by jeszcze raz to zrobić – Wiedział to, wyczuwał, że mówiąc to wszystko zaprzeczałam sobie samej. Cholernie źle się z tym czułam. Wiedziałam, że to źle. Byłam z Niallem, ale po TYM co się wydarzyło chciałam to powtórzyć chociażby jeszcze jeden raz, ale nie mogłam sobie na to pozwolić. To co czułam do Irlandczyka było ważniejsze niż jakieś przelotne zachcianki, których zaspokojenie mogło wszystko zniszczyć. Obróciłam się do niego przodem.

- Nie chcę tego Harry – starałam się mówić to jak najbardziej wiarygodnie. Choć prawdę mówiąc nawet ja bym w to nie uwierzyła. Nie potrafię kłamać to od zawsze było widać na pierwszy rzut oka. No może nie zawsze, od kiedy pamiętam. Chłopak stał nie wzruszony.

- Nie wierzę.

- Harry nie chce tego rozumiesz? Mam Nialla to powinno ci wystarczyć – odepchnęłam go mocniej otrzymując okazję na ucieczkę z jego uścisku.

- Beth.. – spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. Ruszyłam do salonu, ale złapał mój nadgarstek nie dając mi możliwości by iść dalej – powiedz, że coś do mnie czujesz, ale nie kłam – wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na niego. Bez uczuć bez niczego w oczach spojrzałam w jego.

- Jesteś dla mnie przyjacielem Harry – poczułam jak coś w środku jakby pękało. Nie wiem czy było to uczucie jakim darzyłam chłopaka czy sam widok jak jego oczy szklą się łamał mnie od środka. I ta pierdolone chęć przytulenia go i przeproszenia za wszystko. Nie mogłam tego zrobić. Przepraszając go jedynie pokazałabym, że coś jest. Musiałam być twarda. Dla mnie, dla Nialla i dla naszego maleństwa. Wszystko było w moich cholernych rękach.

- Beth…  pocałuj mnie proszę… Zrób to ostatni raz i wtedy przestanę się narzucać – jego wzrok. Gdyby było to możliwe byłby jedną z najpotężniejszych broni masowego rażenia. Chwila. Czy przyprawianie fanek o mdlenia samym spojrzeniem się nie zalicza? Powinno. Biłam się z myślami. Ten ruch był decydujący. Mogłam albo przyprawić o załamanie nerwowe i złamanie serca albo sprawić, że znów zaiskrzy w nim jakaś nadzieja. Nie chciałam pozwolić na żadne z tych rzeczy. Dlaczego ciągle musiałam być postawiona w tej jebanej sytuacji, kiedy co bym nie zrobiła będzie źle?

- Ostatni raz i to będzie koniec tego wszystkiego rozumiesz ? – powiedziałam czując jak każdego dnia będzie mnie zżerać poczucie winy. Co miałam zrobić ? Wiem. Powinnam powiedzieć NIE, ale patrząc na niego nie potrafiłam. Wyglądał jak szczeniak, który właśnie dostał niezły opiernicz i siedzi przybity.


Nie czekał. W ułamku sekundy poczułam jak jego dłonie mocno łapią mnie w talii, a usta delikatnie złączają się z moimi. Tak cholernie chciałam by móc robić to ciągle i ciągle, ale nie mogłam. Wiedziałam dobrze, że to jedynie zauroczenie, które może zniszczyć moje jak i jeszcze nie narodzonego dziecka. Wplotłam odruchowo dłoń w jego jeszcze wilgotne włosy i pozwoliłam by jego język zatknął się z moim. Nie potrafiłam się powstrzymać. To tak jakby zacisnąć węża ogrodowego z wodą na dłuższy czas i nagle puścić. Ciśnienie wody jest zwiększone tak jak moje odczucia.


Usłyszałam dźwięk szarpnięcia klamki. Szybko odepchnęłam od siebie Brytyjczyka i spojrzałam w kierunku drzwi. Mignął mi przed oczami obraz czarnych włosów. Wpadłam. Był świadek tego czego tak bardzo nie chciałam. Zdrady.  

__________________________

W poprzednim rozdziale napisałam : "... obiecuję, że postaram się dodawać rozdziały chociażby raz na tydzień w sobotę lub niedzielę ..."

Jest Niedziela. Dodaję rozdział jak obiecałam. Postaram się zrobić to samo za tydzień. Bo co dziwne mimo wielu problemów w domu jak i utrudnień czyt. urodziny przyjaciela, nieprzespana nocka, trudny powrót, ale mimo braku snu i tego wszystkie piszę rozdział. Choć jest pewna osoba, której powiedziałam dosłownie wszystko i niestety nie potrafiła tego zrozumieć. Dziękuję, że kiedy otwarłam się na kogoś choć jeden raz co było w kurwę trudne bo nigdy tego nie robiłam i zostałam potraktowana jak śmiecia i niezrozumiana, ponieważ ja "zaniedbuję" opowiadanie, kiedy tak naprawdę mam problemy - brak prądu w bloku, próby zdania do następnej klasy, załamanie nerwowe i toksyczna znajomość z pewną osobą. Następnym razem nie będę chciała niczego naprawić ;)))))
Dziękuję ci za wsparcie, a teraz znowu pociśnij mi na TT bo tylko po to żyję.


Przepraszam za wtrącanie tych spraw w opowiadanie, ale mam więlką nadzieję, że w końcu ta osoba mnie zrozumie.

sobota, 7 czerwca 2014

Libster Awards

Cóż. Wróciłam na bloga i jak to brzmi tytuł ksiązki JB " Dopiero się rozkręcam" . Znalazłam nominację mojego bloga do Libster Awards od http://i-need-a-tough-lover.blogspot.com/ za co naprawdę bardzo dziękuję ♥
W skrócie żebyście nie posnęli : 

Zasady Liebster Awards - jeśli dostałaś nominację od jakiegoś bloggera, oznacza to, że jest pełny uznania dla twojej działalności. Musisz odpowiedzieć na 11 pytań, które on podał. Kiedy już to zrobisz, musisz nominować 11 blogów (informując o tym właścicieli) i ułożyć dla nich własne 11 pytań. Nie możesz nominować bloggera, od którego otrzymałaś. Akcja ta ma za zadanie reklamować blogi z małą oglądalnością.


1. Dlaczego piszesz bloga

To dość trudne pytanie, na które jest milion odpowiedzi, ale głównym powodem jest to, że zawsze miałam słabość do Nialla i stwierdziłam, że historyjki, które wymyślam sobie przed snem mogłyby być dobrym materiałem na rozwinięcie się pod wieloma względami jak i podzieleniem się swoim wyobrażeniem życia z kimś kto jest nieosiągalny i jedynie w taki sposób "jestem z nim".

2. Dlaczego związanego z One Direction?

W 2010 roku koleżanka z Norwegii wysłała mi link do brytyjskiego X-Factor. pierw byłam sceptycznie nastawiona do 5-tki chłopaków śpiewających Torn, ale z czasem ich pokochałam i nie wyobrażam sobie bloga z innymi bohaterami - choć piszę jeszcze o Janoskians to jednak One Direction są tymi pierwszymi i najlepszymi
 
3. Co chciałabyś w życiu osiągnąć?


Chciałabym być kimś ważniejszym. Inspirować ludzi jak Demi Lovato. Pokazać, że nie należy poddawać się nawet jeśli zycie daje największego kopa, a później dobija leżącego. Wiem brzmi to trochę ckliwie i dennie, ale to właśnie chciałabym osiągnąć. Być inspiracją dla ludzi.  

 
4. Do jakich fandomów należysz?


Jest tego naprawdę mnóstwo, ale jestem ( choć pewnie to nie wszystko! ) :

 - Prisoner
 - Lovatic
 - Belieber 
 - Directioner
 - Sheeranator
 - Hutchersoner
 - Janoskianator
 - Mahomie
 - Selenator
 - Mixer
 - Calderic ( choć większość z was może się o to kłócić czy istnieje wgl. taki fandom, ale dla mnie istnieje )
 - Smiler 
 - Kwiatonator
 - Łabądkiem
 - Tribute 

 - Potterhead
 - JAarmy
 - ShadowHunter
 - DeppHead



5. Kto jest twoja ulubioną gwiazda filmową? (Mężczyzna i kobieta)


Aktor : Josh Hutcherson / Johhny Depp / Jim Carrey
Aktorka : Niestety nie mam 

6. Co doprowadza cię do szaleństwa?


W dobrym znaczeniu : Sposób w jaki Niall Horan się uśmiecha 
W złym znaczeniu : Kiedy ktoś kołysze nogą / nogami, a buty wtedy wydają nieprzyjemny zgrzyt ( grrrr )


7. Co robisz jak masz doła?


Zazwyczaj jak psychicznie chora chodze po domu, śpię lub śpiewam Demi Lovato - Neon Lights / Warrior 


8. Jakie jest twoje marzenia?

 
Takim największym jest wreszcie przełamać się i dać namówić znajomym na casting do jakiegoś muzycznego programu. 


9. Co lubisz robić ze swoimi przyjaciółmi?


Zazwyczaj siedzieć w GK lub na "skrzydłach" w Katowicach i robić z siebie bandę debili. 


10. Lubisz chodzić do szkoły?


Lubić chodzić do szkoły, a lubić nauczycieli to dwie różne rzeczy. To pierwsze kocham, ale podejście moich nauczycieli do młodzieży jest naprawdę dołujące.


11. Podaj trzy fakty o tobie.


 - Mam 19 lat, a wszyscy mi mówią, że mam 16
 - Na Katowicach mało osób wie jak mam na imie wszyscy mówią mi " Demi "
 - Mam zamiłowanie do szycia / śpiewania / oglądania filmików DIY na YouTube i próbowania pokazywanych rzeczy własnoręcznie




Wybaczcie, ale niestety nie nominuję nikogo ponieważ ostatnio nie czytam zupełnie żadnych opowiadań i nie wiem nawet kogo bym mogła nominować :C
Jeśli jest ktoś chętny nominuję go i zadam mu pytania ;)

Część II: Rozdział XI


Przełknęłam ślinę najciszej jak tylko mogłam by nie obudzić go. Wiem to tylko drobny hałas, ale za nic nie chciałam wybudzić go ze snu. Mówią, że sen leczy. Jeśli tak niech śpi nawet cały tydzień byle wyleczyło to wszystkie rany, które bezmyślnie mu wyrządziłam. Wiem, to nie tak działa, ale jak zawsze łudzę się, że to wszystko się jakoś ułoży. Wszystko będzie jak dawniej i chłopak będzie tym samym roześmianym Irlandczykiem jak kiedyś, a przynajmniej jak mówią mi wszyscy.


Wstałam i prawie bezszelestnie udałam się do kuchni by przeczekać sen chłopaka. Mogłabym się wpatrywać w niego godzinami, gdyby nie to, że mój żołądek zaczął wyraźnie dawać do zrozumienia, że od dawna jest pusty i potrzebuje dawki kalorii by utrzymać mnie i maleństwo przy życiu przez najbliższy czas. Po wpatrywaniu się w lodówkę stwierdziłam, że zwyczajne kanapki z jajkiem będą moim wybawieniem. Ugotowałam jajka, pokroiłam i nałożyłam na chleb. Usiadłam na krześle przy wysepce i patrzałam na śpiącego w salonie blondyna, który przez sen marszczył brwi. Był tak idealny.


Nie potrafiłam się powstrzymać przed zagryzieniem wargi na samą myśl o nim. Odruch bezwarunkowy jak to opisują inni. Gdy widzisz kogoś kto sprawia, że w twoim wnętrzu panuje to niesamowite mrowienie opisywane jako motylki w brzuchu. Jesteś tak lekki, tak szczęśliwy. Sama jego obecność czy nawet wspomnienie o tej osobie wywoływało to uczucie. To coś wręcz nie do opisania choćbyś niewiadomo jak próbował i tak nie opiszesz tego wystarczająco.


Za oknami zaczynało świtać. Było coraz jaśniej. Miasto budziło się wolnymi kroczkami do życia. Chłopak przewrócił się na plecy i przetarł dłonią oczy. Zamrugał powiekami patrząc w sufit. Nie potrafiłam się ruszyć. Czułam się jak jakiś podglądacz, który chce widzieć jak najwięcej choć nie powinien. Przyglądałam się jego ruchom, każdemu, z idealną dokładnością. Położył ręce na kołdrze i zaczął z zaspanym zaciekawieniem przyglądać pierzynie spoczywającej na jego ciele, zapewne zastanawiając się jakim cudem jest nią przykryty. Spojrzał na telewizor, który wyłączyłam i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu poszukując powoda tego wszystkiego. Gdy nie zauważył mnie w salonie usiadł i zmierzwił włosy. Przeciągnął się, napinając mięśnie co zauważyłam przez obcisłą bokserkę, którą miał na sobie. Powoli wstał ziewając jeszcze i ruszył w kierunku kuchni, gdzie kryłam się za ścianą.

- Dzień Dobry – powiedział, gdy zauważył mnie – to ty przyniosłaś kołdrę ?

- Tak – spuściłam wzrok na ziemię. Nie potrafiłam na niego spojrzeć. Tak jakby był jakimś władcą, na którego spojrzenie było karane śmiercią.

- Dobrze się czujesz ? – podszedł do mnie i ścisnął dłonią, moją. W porównaniu do jego, moja była tak malutka jak rączka dziecka. Nie potrafiłam nic powiedzieć. Jakby ktoś odebrał mi zdolność mówienia – Kochanie ?

- Wszystko ok – odpowiedziałam po dłuższej chwili wciąż nie patrząc na niego jedynie wbijając wzrok w nasze dłonie – chociaż nie. Nic nie jest dobrze. Po tym co wczoraj się wydarzyło nic nie jest dobrze. Potraktowałam cię chamsko. Jakbyś nie był ojcem – Chłopak westchnął i rozejrzał się po pokoju, a następnie jego wzrok spoczął na mnie.

- Beth spójrz na mnie – Nie wykonałam jego prośby – Beth proszę – Przykucnął przy mnie i złapał za podbródek tak, że nie miałam wyjścia i mój wzrok spotkał jego.

- Słucha. Zabolało mnie to, ale rozumiem cię. Nie chcesz go stracić, ja też nie. To nasze dziecko i nikt nam nie zabierze go rozumiesz? Nawet jeśli miałoby to oznaczać najgorszy i najtrudniejszy moment naszego życia. Dobrze ? – wstał i pomógł mi zejść z krzesła – Jestem tutaj z tobą i choćbyś niewiadomo jak mnie potraktowała będę cię kochać. 
Pierwszy raz w życiu – lub od kiedy pamiętam- nie wiedziałam co zrobić. Mimo tego wszystkiego co wczoraj zrobiłam, on zachowywał się jakbym po prostu miała małą wpadkę, a tak naprawdę pokazałam swoją cholernie samolubną stronę, o której nie miałam wcześniej bladego pojęcia. Oczywiście zdarzały się małe przejawy samolubności, ale nie w tym stopniu jak wczorajszego dnia. Zaczęłam się zastanawiać jakim cudem on jest tak wyrozumiały w stosunku do mnie. Nie widziałam żadnych korzyści dla jego osoby w tym wszystkim. Nie byłam kimś specjalnym. Przeciętna dziewczyna z nadwagą. Zwykłe zniszczone od ciągłego farbowania włosy, zniszczona skóra od źle dobranych kosmetyków. Nic nie osiągnęłam w życiu prócz przełamania się i wyjechania od toksycznej rodziny. Nie mogłam mu nic zaoferować. W tej sytuacji on miał wszystko, a ja byłam na jego utrzymaniu. Nawet nie wiem kim byłam z zawodu. Wiedziałam tylko tyle, że wyjechałam z Polski od rodziny, poznałam go na castingu i byłam w ich teledysku. Reszta była ciągle nieodgadniona. Czarna dziura, która zabrała mi wszystko co wiedziałam. Przeszłość i kawałek przyszłości. To tak jakbym zaczynała teraz od nowa z tą różnicą, ze byłam już prawie dorosła kiedy mój mózg był prawie na etapie noworodka pod względem pamięci. Taki Restart niszczący życie. Chciałabym mieć zamontowany w głowie guzik z napisem „cofnij” żeby móc cofnąć wszystko co było i zatrzymać się w wybranym momencie życia. Pewnie 2/3 ludzkości cofnęłoby się, aby być znów młodym. Ja jedynie chciałam odzyskać pamięć. Być osobą, którą wszyscy znają, którą byłam. Wszyscy mówią do mnie jak do dawnej dziewczyny, której nie znałam. Myślą, że to pomoże kiedy tak naprawdę nic to nie daje. To jak walka z wiatrem. Nie wygrasz tego. Czasem masz poczucie, że są postępy, coś się udaje zrobiłeś krok w przód, ale tak serio to się cofasz i jedyne co ci zostaje to jeszcze większe przygnębienie. Smutek i łzy, które ciągle wypełniały mnie na samą myśl o tym co straciłam. Czas z chłopakiem, który przeżyłam dla mnie jakby zniknął. Wszystko co o nim wiedziałam przepadło. Jedyne co mogłam teraz zrobić to poznać go na nowo i zapamiętać to wszystko.


- Dobrze – spojrzałam na niego próbując uśmiechnąć się w miarę szczerze. Nie szło mi to zbyt dobrze, ale przynajmniej się starałam – Dziękuję – chłopak objął mnie ramionami i schował w nich, a ja oddałam się temu uczuciu. Tak bardzo znane, a mimo to nie pamiętałam każdego razu, gdy przytulał mnie tak wcześniej. Smutne, ale jedynym plusem było to, że mogłam poznać te wszystkie uczucia na nowo.


**


- To nie jest dobry pomysł – i tak było. Kto wybiera się na piknik, gdy prognozy mówią o opadach? Niall Horan proszę państwa. Tuż po obiedzie stwierdził, że nie ma ochoty cały dzień siedzieć w domu, kiedy ma dwa tygodnie wolnego. Po prostu wstał, wyciągnął z spiżarni koszyk i zaczął się pakować, a potem powiedział, że mam się ubrać. I tak oto wróciliśmy do teraźniejszości, w której trzymam się kurczowo stołu w czasie, gdy Niall Horan trzyma mnie w biodrach próbując wygrać wojnę, którą już dawno przegrałam z jego mięśniami. Pociągnął mnie mocniej, a ja jedyne co mogłam to puściłam się wpadając na chłopaka, który zaczął się śmiać w niebogłosy.


- Mówiłem, że wygram – kilka prób podniesienia się zakończonych klęską z faktu, iż dalej ręce chłopaka spoczywały na moich biodrach, a ja byłam jedynie parę centymetrów od jego twarzy skończyły się, gdy podniosłam białą flagę w postaci położenia się na chłopaku ciałem.

- I to dwa razy – jego uśmiech był zaraźliwy. Wystarczyło lekkie uniesienie kącika ust, a moje usta już wyginały się w tzw. Bananie. Czasami naprawdę wierzyłam, że Niall jest jedną z najbardziej uśmiechniętych osób na świecie. Gdyby tylko się dało oddałabym nawet życie za to by ten chłopak nie tracił uśmiechu z twarzy.  To była najpiękniejsza rzecz jaką Irlandczyk posiadał.

- Niech ci będzie, ale bierzesz parasol – spojrzałam mu w oczy starając się pokazać mu w jakiś sposób, że leżenie na ziemi nie należy do moich ulubionych pozycji na rozmowę z nim. Gdyby to było łóżko to już inna rozmowa na temat leżenia, ale trawa, która ma w sobie miliony bliżej nieokreślonych żyjątek, które czekają, aby ugryźć nas, użądlić lub chociażby wessać się przez skórę do naszej krwi odrzucała mnie tak, że najchętniej siedziałabym na wcześniej wspomnianym stole w ogrodzie. Tak wiem bardzo romantyczne. Para urządza sobie piknik zaledwie paręnaście metrów od drzwi z domu.

- Co tylko chcesz – każde słowo wymawiał coraz ciszej, spoglądając coraz bardziej na moje usta w dodatku przygryzając wargę co w jego przypadku było ubersexowne.

- Beth wiesz, że cię kocham ? – jego zamiary pocałowania były coraz to wolniejsze, a moje psychika powoli przez to fiksowała. Jeśli chce mnie pocałować to po co to przedłuża?

- Wiem i wiem też, że jeśli nie pośpieszysz się to wybuchnę – zaśmiał się. Delikatnie położył dłoń na moim policzku i zaczął kciukiem głaskać mój policzek – jakkolwiek głupio to brzmi. Powoli przysunął się bliżej mnie i delikatnie zaczął całować mnie. Nigdy nie byłam podatna na uczucia. Przy chłopakach i dziewczynach co by się nie działo nie daję się ponieść, a przy nim ta cała otoczka znika. Nie umiem być twarda i tak pewna siebie jak zawsze. Jakbym była żółwiem pozbawionym swojej skorupy. Wszystko jest tak widoczne na pierwszy rzut oka w jego obecności. Jakbym miała dwie osobowości, ja jako ta przy wszystkich i ja przy Niallu. Jeszcze pozostaje kwestia Harry’ego, przy którym jak na razie czuję się dość niepewnie i tak jakby między tymi dwoma osobowościami. Czasem pewna siebie, ale gdy jest bliżej mnie tak jakby gubiła powoli skorupę. Pęka i nie umiem nic zaradzić.


Podniosłam się z chłopaka tym razem z jego zgodą i udałam się na górę z małymi problemami. Zamknęłam się w łazience, zrzuciłam z siebie ubrania i weszłam pod strumień gorącej wody, która w krótkim czasie odprężyła mnie i pozwoliła odrzucić ode mnie wszystkie złe myśli.

_____


Ja wiem .. zarzekałam się, ale w moim bloku zaczęły się jakieś chujowe prace i od miesiąca wyłączają nam prąd i za każdym razem, gdy zabierałam się za pisanie nie było prądu lub wyłączali, gdy już byłam w połowie przez co straciłam mnóstwo czasu i nerwów ( Nie mówiąc już, że przez ich niechlujność mój 8-mio letni brat rozwalił sobie głowę i miał 3 szwy ... ).
Nie wchodziłam na Twitter, Facebook i inne rzeczy. Na wattpad jedynie dodałam kilka rozdziałów dzięki Wifi w szkole i to była moja jedyna aktywność w internecie w zeszłym miesiacu.

Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam,  Przepraszam, Przepraszam !

Mam nadzieję, że wybaczycie mi to i od dziś obiecuję, że postaram się dodawać rozdziały chociażby raz na tydzień w sobotę lub niedzielę z nadzieją, że te ( przepraszam za przekleństwa) pierdolone kutasy niedoruchane ślamazary i kompletni idioci w końcu skończą te robotę zamiast opierniczać się całymi dniami. 

czwartek, 15 maja 2014

WATTPAD - przenosiny

Co wy na to by przenieść całe opowiadanie razem z pierwszą częścią na wattpad ? 
Odświeżyłabym historię od początku i oczywiście przerobiła rozdziały na trochę bardziej zabarwione. 
Co wy na to ??? 


I obiecuję , zaklinam się na wszystko co mi bliskie i ważne, że w następnym tygodniu dodaje nowy rozdział ! 

poniedziałek, 3 marca 2014

Część II: Rozdział X


Jasne światło tuż po przebudzeniu za nic dobrze mi się nie kojarzyło. Zazwyczaj oznaczało ono jedno – szpital. Tak było i tym razem. Jednak z tą różnicą, że pamiętałam wszystko co działo się wcześniej. Nie tak jak ostatnio, gdy po przebudzeniu moja głowę opanowała totalna pustka i bezsilność z braku pamięci. Kilka mrugnięć pomogło przystosować się moim oczom do jasnego światła i drażniącą mnie bielą ścian. Nie żebym nie lubiła tego koloru, ale kolor jasny jeszcze bardziej odbijał światło jak i promienie słoneczne, które drażniły moje oczy i powodowały kolejne zawroty głowy.

- Beth ? – blondyn był pierwszą osobą, która zareagowała tuż po moim przebudzeniu. Rozejrzałam się przymrużając oczy po pomieszczeniu. Oprócz niego była tu jeszcze Eleanor z Louisem. Poczułam jak chłopak nieco mocniej ścisnął moją dłoń nachylając się bardziej by przykuć moją uwagę bardziej do swojej osoby niż pozostałych w Sali.

- Jest ok. Jestem znowu w szpitalu? – tak pytanie dosyć bez sensu tym bardziej, że dobrze wiedziałam gdzie jestem, ale widząc zmartwienie chłopaka nie potrafiłam się powstrzymać by dać mu tę satysfakcję z poinformowania mnie o wszystkim.

- Zemdlałaś, gdy wychodziliśmy z domu. Beth .. Lekarz musi z tobą porozmawiać – spuścił wzrok. Rzadko to robił co oznaczało, że coś było nie tak i to coś na pewno miało mi się nie spodobać. Pierwszą rzecz o jakiej pomyślałam to maleństwo. Bałam się o nie. Czy stało się coś z dzieckiem, gdy upadłam lub może tak na-prawdę nie byłam w ciąży. Tylko wtedy te nudności i wszystko było by totalnie bezsensowne.

- Dobrze. Gdzie on jest ?

- Pójdę po niego – chłopak wstał i zaczął kierować się do drzwi ściskając moją dłoń tak długo jak było to możliwe. Gdy drzwi się zamknęły mój wzrok padł na dziewczynę i śpiącego obok niej chłopaka. Lou szczerze mówiąc wyglądał jakby toczył zawziętą walkę z grzebieniem, a jego maszynka do golenia wyjechała na wakacje, ale wciąż nie stracił swojej zabawnej natury. Nawet przez sen.

- Hej Els – uśmiechnęłam się. Dziewczyna zajęła miejsce blondyna i zaczęła mi się przyglądać.

- Ale sobie stara guza narobiłaś – zaśmiała się patrząc ponad linię mojego wzroku.

- Co ? – zdziwiłam się. Może upadłam w przód, ale nie sądziłam, że nabiłam sobie guza. Oczywiście należałam do wiecznie obitych dzieci posiadających guzy na każdej części ciała nawet nie uderzając się, ale liczyłam na to, że upadek nie oszpeci guzem mojej twarzy. Jednak przejrzenie się w lustrze zmieniło moje przekonanie. Miałam niesamowitego sińca na prawej stronie czoła i już teraz wiedziałam, że żadna ilość korektora i innych kosmetyków nie pomoże. Westchnęłam cicho i podniosłam się na łóżku wyplątując nogi z kołdry, która jak na złość nie chciała mnie puścić.

- Ale i tak jesteś ładna – Els jak zwykle miła.

- Els proszę cię. Wyglądam jakbym właśnie przeszła bitwę na kamienie i cegły – odłożyłam lusterko na bok i spojrzałam na Louisa.
- Co ty z nim w nocy wyprawiasz, że chłopak musi po szpitalach odsypiać? – zaśmiałam się, a dziewczyna nabrała rumieńców na policzkach. Zaczęłam się śmiać jak psychiczne chora.

- Boże Eleanor ! Ja pierdole! Ty jesteś zboczona! 

- A kto zaczął ? – dziewczyna zaczęła się bronić, ale do Sali wszedł chłopak z lekarzem.

- Czy można państwa przeprosić ? – mężczyzna koło pięćdziesiątki usiadł na krzesełku, które ustąpiła mu Eleanor, po czym brutalnie budząc Tomlinsona wyszła z nim z Sali. Lekarz spojrzał na mnie nie zbyt entuzjastycznym wzrokiem, a Niall usiadł załamany na kanapie, która wcześniej zajmował Louis.

- Mam niestety dla pani nieciekawą wiadomość – pokazałam mu by kontynuował – Jak już dobrze pani wie jest pani w ciąży, ale pani ciąża jest zagrożona. 

- Słucham ?

- Już tłumaczę. Pani organizm wciąż jest obciążony resztkami lekarstw, które były dostarczane podczas śpiączki i pani stan zdrowia nie jest odpowiedni dla ciąży. Rozchodzi się dokładniej o omdlenia i pani pamięć ciągle nie wróciła do swojego stanu po wypadku, który pani przeszła. Chwilowy brak pracy mózgu może się nawrócić co nie będzie dobre dla pani jak i dziecka. Z przykrością muszę panią poinformować, że najlepszym rozwiązaniem byłoby dla państwa w tym momencie usunięcie ciąży.

- To nielegalne.

- Są wyjątki, w których jest to dozwolone i to właśnie jeden z nich.

- Nie … ja… niech pan wyjdzie! Wyjdźcie obaj! Ja chce być sama! – mój świat znów się zawalił. Ledwo co obawiałam się, że Niall nie zaakceptuje dziecka, a teraz lekarz zaproponował mi usunięcie? Czy on wiedział co mówi? Od razu mógł przyłożył mi pistolet do głowy i strzelić! Nie ważne ile dziecko miało miesiąc czy tydzień. To było moje dziecko i choć jeszcze się nie urodziło nie dam go skrzywdzić. Zakryłam się szczelnie kołdrą i usłyszałam kroki, a tuż po nich zamykające się drzwi. Jednak były to kroki jedynie jednej osoby. Chwilę po zamknięciu się drzwi poczułam jak łóżko, na którym leżę ugina się bardziej pod ciężarem drugiej osoby – Nialla.

- Też tego nie chcę – jego dłonie oplotły moje ciało. Nic nie potrafiło teraz poprawić mojego humoru. Miałam ochotę wstać i wyjść stąd.

- Kiedy mogę stąd wyjść? – spytałam się chłodno.

- Lekarz mówił, że wolałby cię tu zostawić na parę dni, ale jeśli chcesz to nawet dziś możesz wypisać się na własną rękę – choćby na własną rękę. Nie chciałam tu być. Wstałam opuszczając objęcia chłopaka i podeszłam do fotela gdzie leżały moje ubrania. Szybko przebrałam się i żwawym krokiem ruszyłam do pokoju lekarza prowadzącego.

- Proszę o wypis – moje słowa, gdyby mogły zabiłyby mężczyznę, ale niestety skończyło się jedynie na pozbawionym emocji wzroku.

- Wolałbym żeby pani została na kilka dni kontroli.

- Powiedziałam proszę o wypis. Ma pan problemy ze słuchem ? – podniosłam brew. Lekarz westchnął i zabrał się za pisanie mi wypisu.

- Gdyby się coś działo…

- Zwrócę się do innego bardziej rozumnego lekarza – wręcz wyrwałam mu z dłoni kartkę i wyszłam z gabinetu mijając pielęgniarkę. Szybko pokonałam korytarz i wróciłam do chłopaka.

- Niall idziemy – stanęłam w drzwiach i spojrzałam na siedzącego na skraju łóżka chłopaka. Podpierał się rękoma o kolana. Na mój widok zszedł z łóżka i podszedł do mnie. Uniknęłam jego dotyku i skierowałam się do wyjścia nawet nie poświęcając minimum uwagi reszcie zespołu. Wyszłam na parking, gdzie szybko zlokalizowałam samochód Irlandczyka i skierowałam się do niego. Poczekałam chwilę, aż dołączy do mnie, i gdy otwarł samochód usiadłam na miejscu pasażera.

- Beth ? – starał się położyć dłoń na mojej jednak nie udało mu się to, gdyż odsunęłam ją. Nie chciałam teraz żadnego kontaktu z kimkolwiek. Nawet z Niallem. Chciałam zamknąć się w sypialni i rozpłakać jak mała dziewczynka z bezsilności.

Chłopak odpalił silnik i ruszył. Całą drogę zerkał na mnie jednak nie miał odwagi już się odezwać. Cisza zżerała nas od środka, ale nie potrafiliśmy się odezwać. Ja nie chciałam odpowiadać, a Niall braku odpowiedzi. Gdy samochód stanął pod domem wyszłam z niego i w kilka sekund znalazłam się w swojej oazie przytulając poduszkę, szczelnie okrywając się kołdrą.


**


Gdy obudziłam się za oknami było ciemno. Głupia. Była noc. Spojrzałam na zegarek : 2:47. Pociągnęłam nosem i podeszłam otulona kołdrą do drzwi by przekręcając zamek dopuścić do siebie znowu cały ten smutek. Robiąc hałas przez niepodnoszenie nóg zeszłam na dół do kuchni. Nalałam sobie wody do kubka i dopiero teraz zaczęłam myśleć racjonalnie. Nie byłam w tym wszystkim sama. Przecież to dziecko nie było tylko moje. Miało ojca, którego chamsko i chłodno potraktowałam. Zachowałam się jak zimna suka nie myśląc wcześniej o nim. Oczywiście pewna część mojego rozumu mówiła mi, że to hormony itd., ale nie mogłam tym razem zwalić łez i smutku blondyna na jakieś głupie hormony. Chłopak ciągle był smutny i to przeze mnie, a ja dalej nie robiłam z tym nic by zmienić swoje postępowanie tak by chłopak zamiast płakać i być przybitym uśmiechał się i był jedną z najszczęśliwszych osób na świecie.

Ruszyłam z nadzieją na spotkanie chłopaka do salonu. Nie myliłam się. Spał pozwijany na kanapie jak zwykle i to przeze nie czerwony od płaczu. Cicho podeszłam do niego i ściągając z siebie kołdrę okryłam nią go. Usiadłam na ziemi tuż przed nim i przyglądałam się jego twarzy. Zmarszczone czoło, piękne błękitne oczy, które teraz były zamknięte i ukazywały pięknie długie rzęsy, za które nie jedna dziewczyna mogłaby zabić. Słodki malutki nosek i te piękne pełne usta, która pomimo tego wszystkiego były najwspanialszym lekiem na wszystko pomijając momenty kiedy chłopak nie potrafi przestać mówić i staje się to niesamowicie irytujące. Top wszystko było tak smutne, zaczerwienione od płaczu i nerwów, których jedynie przysparzam swoją głupotą i lekkomyślnością. Tak wiele oddałabym by nigdy nie płakał czy nawet był zdenerwowany.

Ze strachem położyłam dłoń na jego policzku i delikatnie zaczęłam go gładzić kciukiem. Kąciki ust chłopaka delikatnie uniosły się, a moje odruchowo zrobiły to samo. Był piękny, gdy się uśmiechał. Nigdy nie byłam warta jego łez, a jednak on twierdził inaczej. Powtarza, że to on nie jest mnie wart.

Nie zrozumiem tego chyba nigdy, ale taka jest właśnie miłość.

 Niezrozumiała.

Nie ważne co byśmy zrobili miłość wybaczy nam wszystko jeśli jest prawdziwa.

Miłość wybacza nawet największe winy.

Jest wspaniała.

poniedziałek, 17 lutego 2014

Część II: Rozdział IX


Zamknęłam oczy, a po moich policzkach spłynęły łzy, kiedy chłopak położył dłonie na mojej talii i obrócił mnie do siebie przodem.

- Beth twój? – czułam na sobie jego wzrok, ale za nic nie potrafiłam odważyć się na jakikolwiek gest czy słowo. Byłam całkowicie sparaliżowana. Jego dłonie opuściły moją talię i poczułam jak ściska moje dłonie, kreśląc kciukami kółka na mojej skórze chcąc mnie uspokoić.

- Beth proszę powiedz czy to twój test – lekko zamrugałam powiekami i jedyne co potrafiłam zrobić to kiwnięcie głową na tak. Przełknęłam ślinę. W tym momencie każda sekunda jego ciszy raniła bardziej niż miliony ciosów w serce.
Czułam się jak nic. Bałam się, że straciłam wszystko co miałam, ale poczułam jak jego ręce oplatają moje ciało i przyciągają do siebie. Przytulił mnie. Tak po prostu przytulił. Wtuliłam się w niego i poczułam jego oddech na skórze. Jego serce przyśpieszyło swoje bicie tak, że w tym momencie biło równie szybko jak moje. 

- Beth Kocham cię – wyszeptał wprost do mojego ucha. Poczułam przez koszulkę mokre plamy oznaczające, że chłopak płacze. Otwarłam oczy i odsunęłam go od siebie na tyle by móc go dalej mieć w swoich objęciach, ale widzieć jego twarz.

- Nie jesteś zły? Nic? – myślałam, że zacznie krzyczeć. Mówić bym usunęła to dziecko inaczej mnie zostawi. On po prostu powiedział „kocham cię” i zaczął płakać. Wiedziałam, że nie był jak inni. Płakał, ostatnio często, ale żeby płakać przez ciążę, którą każe mi usunąć? To wydawało się zupełnie bez sensu.

- Za co ? Za to, że będziemy mieli dziecko ? – stałam jak wryta. Myślałam, że dziecko po tym wszystkim jest dla niego ostatnią rzeczą jaką byśmy teraz potrzebowali. Ma karierę, fanów, trasy, jego życie nabiera niesamowitego tempa, a on się z tego cieszył i to jak.

- No ja myślałam…

- Kocham cię i nie ważne co by się działo będę cię kochał, a to dziecko jedynie nam w tym pomoże – uśmiechnął się wciąż pociągając nosem. Wyglądał uroczo. Czerwony od płaczu, ale szczęśliwy. Wyglądał niczym pięciolatek, który po bolesnej szczepionce dostał wymarzoną zabawkę i z piekła trafił wprost do nieba. Wszystkie moje obawy, lęki zniknęły. Całe czarne scenariusze, które rysowały się w mojej głowie były zupełnie bezpodstawne. A ja jak zwykle przesadzałam, ale należę do osób, które zbytnio się martwią o wszystko i cóż, należałam do pesymistycznej części społeczeństwa. Zawsze co bym nie zrobiła, myślałam, że robię źle, ale czego się dziwić jeżeli – o ile chłopak pisał w listach prawdę – od początku związku z nim byłam jedynie krytykowana przez fanów i osoby trzecie. Miałam to po prostu już w sobie. Lęk mną zawładnął, ja przez to bałam się w nadmiarze.

- Przepraszam – spojrzałam w dół na stopy. Zrobiłam z siebie totalną idiotkę. Odegrałam tępe przedstawienie, zachowałam się niczym głupia nastolatka, która pierw robi potem mówi zamiast być z chłopakiem szczera i niczego nie ukrywać bo prędzej czy później dowiedziałby się. To było nieuniknione.

- Nie masz za co – westchnął i wziął mnie ręce lekko podrzucając. Zawiesiłam ręce na jego karku, a chłopak ruszył w kierunku sypialni. Czułam się jak jedna z Disney’owskich księżniczek. Książę niósł mnie na rękach nie widząc świata poza mną.  

- Gdzie mnie niesiesz?

- Musisz się wyspać – westchnęłam cicho. Nie chciałam się z nim o nic kłócić tym bardziej o taką błahostkę jaką był sen. A co najważniejsze w tym momencie potrzebowałam go. Ta cała sytuacja, mdłości, stres, dodatkowo mnie zmęczyły. Chłopak wszedł do sypialni i delikatnie ułożył mnie na łóżku jak gdybym była z porcelany i nie chciał mnie rozbić. Już chciał odejść i wyjść z pokoju, ale złapałam go za dłoń.

- Zostań tu ze mną – uśmiechnęłam się na wpół śpiąca. Irlandczyk uległ i przechodząc naokoło mnie położył się tak, że mogłam swobodnie położyć się na jego klatce piersiowej. Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam. Moje myśli opanował przystojny niebieskooki i jego zapach, który sprawiał, że traciłam kontakt z rzeczywistością.


**


Poczułam wibrowanie telefonu w kieszeni. Nie zareagowałam. Trudno jest piec placki i odbierać telefon. Wibrowanie nie ustawało lecz z czasem – póki nie odezwała się sekretarka – telefon uspokoił się. Nie minęło pięć minut, a ponownie w mojej kieszeni zawibrował aparat jednak krócej co oznaczało wiadomość.

- A powiedz mi, że nie przyjdziesz na obiad to cie Horan zabije – powiedziałam sama do siebie. Bo niby do kogo innego bym mogła? Niall wyszedł dziś już po raz kolejny w tym tygodniu by zaszyć się w studio na parę godzin i nagrywać coraz to nowsze piosenki z chłopakami, a ja zostawałam tu sama. Źle się czułam w towarzystwie chłopców. Dziwnie przytłoczona. Wolałam już moją samotnię. Byłam tu sama z myślami. Spokojnie mogłam przemyśleć to co się dzieje ze mną, z maleństwem, które niedługo będzie mieć swój pierwszy miesiąc w brzuchu, z Niallem, z tym co nas łączy. Każdy dzień dawał kolejne godziny przemyśleń, a ja na własne życzenie zaczęłam wariować i mówić sama do siebie. Tak wiem, tak robią psychopaci, ale czy na tym wiecie jest choć jedna osoba, która jest całkowicie normalna na umyśle i ciele by móc z czystym sumieniem powiedzieć, że jest zrównoważona psychiczna? Nie ma nikogo takiego. Każdy ma w sobie skrytego psychopatę, kryminalistę lub złodzieja. Nikt nie jest idealny, a w dodatku każdy ma swoje złe strony, które stara się na każdy możliwy sposób uciszyć i niestety wiele osób przegrywa takie wojny lądując w uzależnieniach i problemach. Ja jedynie byłam skazana na maniakalne oglądanie meczy, teledysków lub bajek ponieważ ten telewizor jedynie takie kanały odbierał. Minusy posiadania telewizji „wybierz kanały idealne dla twych potrzeb”. Dajcie Niallowi Jamesowi Horanowi wybór programów to dużej rozbieżności w nich nie znajdziesz. Chłopak myślał jak to chłopak. Meczyk, muzyka i Disney. Ty było najważniejsze. Cały Niall. Mimo swoich 20-stu lat wciąż zachowywał się jak 10 latek, który żyje w własnym świecie, do którego wpuszcza nieliczne osoby utrzymując dzięki temu dystans do siebie jak i tworząc swoją własną przestrzeń. Z dala od paparazzi, fanów, krzyków i pisków. Był on, jedzenie,  przyjaciele, gitara, telewizor i ja. Same priorytety. Niczego nie zaniedbywał, a tworząc ową barierę dużo zyskiwał. Nie dawał dzięki temu mieszać sobie w głowie. Podziwiałam go za to. Wszystkie obelgi i inne poniżenia mijały go, a pozostawała jedynie pozytywna energia. Ja byłam pod tym względem jego przeciwieństwem. Ode mnie wręcz pozytywna energia uciekała zostawiając same zmartwienia i ciemne strony świata, w którym przypadło mi żyć. Dopełnialiśmy się. Zawsze. Pod każdym względem.

Wyciągnęłam z kieszeni telefon, gdy wszystkie placki były już gotowe i naszykowana na dużym talerzu czekając na spóźniającego się Irlandczyka. Gdy zobaczyłam nadawcę wiadomości przez chwilę straciłam definicję oddychania. Harry Styles. Przełknęłam ślinę i otwarłam wiadomość.


Beth możemy się spotkać ?
Hazz x


Biłam się z własnymi myślami. Po ostatnim incydencie nie miałam ochoty widywać chłopaka. Nie wiedziałam o czym on myślał całując mnie, ale nic pozytywnego z tego nie wyniknęło. Zniechęcił mnie przez to do siebie. Stracił moje zaufanie i w dodatku trafił na czarną listę.

Spojrzałam ponownie na wyświetlacz jakby tam miała kryć się odpowiedź, którą szukam, ale jedyne co ujrzałam to moja tapeta przedstawiających mnie i Nialla przytulających się. Zupełna pustka. Nie mogłam odmówić bo nie daj boże przyszedł by tu, a gdybym się z nim spotkała to mógłby sobie zrobić nadzieję, która niszczyła by go od środka tęsknotą i miłością – aut. Kurwa robie z tego telenowele -,-‘. Pozytywy spotkania się z nim : Niall nie mógł się dowiedzieć w ten sposób o czym rozmawialiśmy, jak Harry na mnie patrzył. Negatywy : Paparazzi mogli czaić się za każdym rogiem co mogło mi nawet pomóc…

Zaczęłam klikać po dotykowym ekranie telefonu w zamiarze wysłania wiadomości, która zawierała godzinę, miejsce i kilka wskazówek takich jak „nie rób sobie niepotrzebnych nadziei” czy „nie rób czegoś co zniszczy mój związek”. „Wyślij”.

Schowałam telefon w tylnej kieszeni spodni, gdy drzwi do mieszkania otwarły się by ukazać mi sylwetkę blond Irlandczyka. Nałożyłam na talerze szybko danie i postawiłam w jadalni. Poprawiłam jeszcze parę detali jak wazon czy sztućce na stole. Już miałam się obrócić, gdy para umięśnionych i idealnie opalonych dłoni oplotła mnie w pasie, a na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka spowodowana oddechem chłopaka. To uczucie było niesamowite i za nic nie zamieniłabym tego na cokolwiek innego. To tak jakbyś mógł spełnić swoje marzenia w jednej sekundzie i był najszczęśliwszym człowiekiem świata. Ja byłam. Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Miałam to czego chciałam. Miłość.

- Dzień dobry kochanie – słowa, które wypełniły moje bębenki, a następnie cały układ słuchowy jak i nerwowy sprawiły, że mój umysł zamknął negatywne odczucia, myśli i co tylko można w tym momencie by skupić się na jednej rzeczy. Pocałunku. Uśmiech, który już na moje nieszczęście nie posiadał aparatu nie znikał z jego ust nawet, gdy skupiał się na kolejnych pocałunkach. Oplotłam jego szyję rękoma i przyciągnęłam bliżej mierzwiąc mu włosy.

- Tęskniłem – zaśmiał mi się w usta i wbił swój błękitny wzrok w moje ciemnoniebieskie choć praktycznie czarne oczy – aut. Serio mam taki zjebany kolor. Zagryzłam dolną wargę i wciąż pożądając kontynuacji pocałunku spojrzałam w jego oczy.

- Ja bardziej.

- Te próby nas kiedyś wykończą. Chodź ze mną jutro proszę. Będzie Eleanor, no i … musimy w końcu wszystkim powiedzieć o maleństwie – jego kąciki ust osiągnęły maksimum uniesienia. Był taki szczęśliwy, gdy spuścił wzrok na mój brzuch i przykucnął by podnieść bluzkę i przytulić się do brzucha.

- Niall – spojrzałam na niego śmiejąc się pod nosem.

- On jeszcze nie wie co się dzieje. Ma dopiero miesiąc.

- Ale to moje dziecko i potrzebuje miłości od początków.

- Mama też potrzebuje – uśmiechnęłam się zadziornie do niego i uniosłam jego podbródek. Schyliłam się i delikatnie pocałowałam by następnie udać się do krzesła. Byłam cholernie głodna.


**


- Gotowa ? – spojrzałam na siebie ostatni raz w lustrze. Ostatnio widziałam przyjaciół chłopaka w szpitalu i strasznie się tym stresowałam. Wiem nie powinnam ponieważ jestem w ciąży, ale co miałam poradzić? Każdy w takiej sytuacji miałby serce w gardle i z trudem funkcjonowałby w miarę normalnie.

- Chyba tak – wyszłam z  pokoju nie potrafiąc opanować trzęsących się rąk.

Zeszłam powoli po schodach i zanim doszłam do chłopaka poczułam się słabo. Zbyt słabo by móc napiąć jakiekolwiek mięśnie. Straciłam kontakt z rzeczywistością. Zemdlałam. 

piątek, 31 stycznia 2014

Część II : Rozdział VIII


Spojrzałam na zegarek 5:28

- Pięknie- powiedziałam sama do siebie lekko drżącym głosem. Nie wiedziałam co zrobić. Przypuszczałam najgorsze, ale przecież zabezpieczaliśmy się z Irlandczykiem. Miałam totalny mętlik w głowie. Do kogo miałam się zwrócić? Komu zwierzyć? Na myśl przyszła mi tylko jedna osoba. Eleanor.

Z dwójki dziewczyn, które wczoraj przyszły najlepiej mi się właśnie z nią rozmawiało. Spojrzałam na telefon chłopaka. Leżał na stoliku nocnym, a blondyn miał rękę opartą o róg właśnie tego stolika. Poczułam się jak Tom Cruise w "Mission: Impossible". Nie chciałam za wszelką cenę obudzić chłopaka. Nie mógł nic wiedzieć. Powoli uważając na skrzypiące miejsca w podłodze podeszłam o stolika i złapałam telefon w tym samym momencie kiedy niebieskooki obracał się i coś mówił pod nosem. Znieruchomiałam, a moje serce zaczęło bić jak oszalałe. Gdy wtulił się w poduszkę i jedyną rzeczą jaką robił było ciche pochrapywanie, a jego klatka piersiowa spokojnie unosiła się i upadała podczas oddychania wróciłam po tych samych miejscach do łazienki. Zamknęłam drzwi i usiadłam na ziemi opierając się o ścianę między umywalką, a muszlą. Spojrzałam na telefon. Odblokowałam go i weszłam do książki adresowej. Pierwszy raz zaklęłam szukając czegoś w telefonie chłopaka. Zazwyczaj miał wszystko na wyciągnięciu ręki, gdy potrzebowałam jego telefonu. Tym razem zostałam zasypana tysiącami kontaktów. Przedziwne nazwy, imiona i nazwiska. To był początek książki, a gdzie jest E?
Przesunęłam jeszcze paręnaście razy  po dotykowym ekranie i znalazłam interesujący mnie numer. Wcisnęłam zieloną słuchawkę i usłyszałam granie na czekanie, którym było „Elie Goulding – How long will i love you”. Gdy już miałam ochotę rozłączyć się usłyszałam zaspany głos dziewczyny.

- Boże Horan jest środek nocy. Daj mi spać - jęknęła do telefonu z wyraźnym niezadowoleniem.

- Els ? – powiedziałam spanikowana. Przed chwilą jeszcze tak bardzo się nie stresowałam. Nie było tego przynajmniej po mnie widać, ale teraz ręka zaczęła się trząść, a głos niesamowicie łamać.

- Beth ? Coś się stało? - jej głos jakby ożył, a ona sama lekko się wybudziła z jeszcze nieuchodzącego z niej snu. 

- Siedzę w łazience. Wymiotowałam i to już drugi raz. Els ja nie wiem co jest grane. Ja nie chce być w ciąży – wpadłam w słowotoki ponownie z moich oczu zaczął płynąć słonawy płyn mocząc moją, a raczej Nialla, bluzkę.  

- Beth uspokój się. Kiedy masz zazwyczaj okres? - trafiła w dziesiątkę. Jakbym jeszcze wiedziała. 

- Z tego co pamiętam to pod koniec miesiąca.

- Który dzisiaj jest ?- jej głos wciąż był niesamowicie zaspany. Wiedziałam, że dziewczyna będzie spać, ale nie umiałam czekać. Musiałam z kimś o tym porozmawiać.

- 15 chyba.

- Może ci się spóźniać. Uspokój się i poczekaj do rana. Przyjadę do ciebie z testem. Dobrze? – Els gdyby to było takie łatwe. Ledwo co dawałam radę przez te pięć minut, a gdzie rano? Czyt. Dla ludzi nie uczęszczających do placówek edukacyjnych rano to godziny 10-14.

- Els ja tu zejdę zaraz, a ty mi mówisz uspokój się i poczekaj !- uniosłam ze stresu głos. Emocje coraz bardziej brały górę nad moim logicznym tokiem myślenia i jakimikolwiek rozsądnymi reakcjami – Potrzebuję cię teraz. 

- Daj mi pół godziny ok? 

- Ok – usłyszałam w tle jak cos szeleści i jęki Louisa. Zapewne podnosiła się z łóżka - Puszczę ci sygnał żebyś otworzyła mi drzwi. Idź do salonu najlepiej puść sobie telewizję czy coś. Nie myśl o tym póki nie przyjadę. Zaraz będę – usłyszałam dźwięk oznaczający koniec połączenia. Zostałam sama. A najgorsze było w tym to, że bałam się wychodzić w nocy z pokoju. Zawsze miałam dziwne wrażenie, że ktoś jest w domu i czeka, aż zasnę żeby coś mi zrobić. Wiem to było nielogiczne. Mieszkanie było zamknięte na klucz, ale i tak nienawidziłam być sama. Pomińmy fakt, że Niall spał. Ale kiedy on spał zostawałam sama jako osoba, która nie śpi. Wzięłam telefon chłopaka i biorąc ze sobą jedną z gitar stojących przy ścianie w celu obronnym, wyszłam z pokoju. Szybko wskoczyłam na kanapę i owinęłam się kocem włączając w wypożyczalni TV „Getaway”. Nie minęło 20 minut filmu, a wyświetlacz telefonu zaświecił się. Na ekranie pojawiło się „Eleanor C.”. Szybko odebrałam i zeskakując energicznie z kanapy podeszłam do drzwi.

- Już wjeżdżam na twoje piętro – odchyliłam zasłonkę judasza i patrzałam przez niego czekając na dziewczynę. Kilka sekund później pojawiła się przed drzwiami, a ja błyskawicznie otwarłam je wpuszczając dziewczynę – mam – podniosła pudełko „baby test”. Na ten widok wszystkie moje mięśnie się spięły, a ja straciłam zdolność mowy. Nie wiedziałam co teraz będzie. A jeśli zrobię ten test i wyjdzie pozytywny? Niall może nie chcieć tego dziecka, a ja zostanę z tym wszystkim sama tym bardziej, że matka nie chce mnie widzieć, a chłopak ma przed sobą karierę. Nie chce zniszczyć mu tym życia. 

- A jak Niall nie będzie chcieć dziecka?

- Pierw zrób test, później się martw. Dobrze? – złapała mnie za nadgarstek i wcisnęła mnie razem z pudełkiem do łazienki. Wzięłam głęboki oddech. Usiadłam na koszu z praniem i otworzyłam pudełko. Wyciągnęłam ulotkę i zaczęłam czytać następnie wykonując wszystkie czynności podane na kawałku kartki. Otarłam papierem toaletowym plastikowy test i wyszłam z pomieszczenia. Dziewczyna stała przed drzwiami i patrzyła na mnie jak zahipnotyzowana. Wzruszyłam ramionami krzywiąc się i usiadłam na kanapie w salonie. 

- Za 10 minut będziemy wiedzieć – patrzałam uważnie na minutnik, który włączyłam wcześniej w telefonie i zestresowana czekałam. Mimo tego, że puściłam film dalej nie byłam nim zbytnio zainteresowana. Byłam zbyt przejęta wynikiem testu. Gdy telefon pokazał, że czas minął znieruchomiałam. Nie potrafiłam poruszyć chociażby jednym nerwem czy mięśniem. Niczym. Jakby ktoś mnie zamurował.

- Beth… Beth… Ja sprawdzę – Els widząc moją sytuację wyciągnęła rękę po test. Spojrzała na mnie, a następnie wynik i ponownie na mnie. Jej mina nie mówiła nic. Brak emocji. Niczego. W końcu zdenerwowana wzięłam z rak jej test i mój świat posypał się.  Na teście widniały dwie kreski. Co oznaczało jedynie to, że jestem w ciąży. Bezsilnie opadłam na kanapę przez co spadła jedna z puf służących za podłokietnik robiąc wielki hałas. Szybko zaczęłam poprawiać, ale niestety hałas był tak duży, że usłyszałam kroki na górze.

- Ja uciekam – powiedziała Els wstając – musisz o tym porozmawiać z nim jak najwcześniej – podeszła do drzwi i wyszła tak szybko jak weszła, zostawiając mnie sam na sam z chłopakiem i testem w dłoni. Chwilę potem żywe kroki na schodach sprowadziły Horana do salonu, gdzie w panice schowałam wszystko pod poduszkę.

- Dlaczego nie śpisz ? – przetarł oczy zewnętrzną stroną dłoni, ziewając przy tym i opadając ciałem na miejsce gdzie schowałam test razem z pudełkiem.

- Nie umiałam spać – w duchu modliłam się by nie poczuł zmiany w twardości poduszki.

- Płakałaś – położył dłoń na moim policzku, a ja zamknęłam oczy dopasowując się do jej kształu. 

- Romansidło oglądałam – Z sekundy na sekundę coraz bardziej byłam zestresowana. Tym bardziej, że chłopak miał w zwyczaju ruszać się na każdą stronę – jesteś głodny? Właśnie miałam coś zrobić.

- Jeśli chcesz możesz mi zrobić – wstałam i spojrzałam na niego.

- Idziesz ze mną? – Za wszelką cenę musiałam ściągnąć go z tej kanapy. Jednak nie było to takie łatwe jakby się miało wydawać. Ponieważ blondyn rozsiadł się na dobre. 

- Zostanę tu i puszczę film – wzięłam głębszy oddech i starając się nie pokazać niczego po sobie weszłam do kuchni. Wrzuciłam do mikrofalówki pizzę i kilka chwil później była gotowa.

- Beth ? Co to ? – poczułam jak wszystkie siły mnie opuszczają kiedy chłopak wszedł do kuchni z testem w dłoni. Nagłe uderzenia ciepła i zimna – Beth? – pojrzał podejrzliwie.

- Test ? – obróciłam się do niego tyłem pomimo tego, iż było mi cholernie słabo starałam się zatrzymać zimną krew i kamienną twarz.

- Czyj ? – głos był bliżej. O wiele za blisko. Jego oddech czułam wręcz na karku co świadczyło o tym, że jeśli obrócę się ukochany będzie stać ze mną twarzą w twarz. Serce zaczęło bić szybciej, a oddech stracił swoje spokojne tempo.
Zniszczyłam wszystko co miałam.

Straciłam swój świat.